Jedna z najlepszych scen erotycznych polskiego kina. "Pułkownik Kwiatkowski" obchodzi 21. urodziny
W maju przypada 21. rocznica premiery jednego z najlepszych filmów lat 90., a jednocześnie ostatniego obrazu w reżyserskim dorobku Kazimierza Kutza. Zabawna, mądra i wzruszająca historia lekarza podszywającego się pod wysokiego rangą urzędnika UB zdobyła uznanie zarówno wśród recenzentów, jak i publiczności.
Za każdym razem, kiedy "Pułkownik Kwiatkowski" powtarzany jest w telewizji, gromadzi przed telewizorami sporą widownię. Nic dziwnego, ciepłą opowieść o najbardziej ponurych czasach w historii powojennej Polski uzupełniają wspaniale obsadzeni aktorzy, którzy wykreowali jedne z najlepszych ról w karierze.
Dziś przypominamy film Kutza i wiążące się z nim anegdoty. Wiedzieliście, że pułkownik Kwiatkowski istniał naprawdę?
''Najlepsza komedia sezonu''
"Najlepsza komedia sezonu" – taki tag-line widnieje na okładce kasety wideo z „Pułkownikiem Kwiatkowskim”, którą można było pożyczyć w jednej z tysięcy wyrastających jak grzyby po deszczu wypożyczalni VHS.
Lata 90. były w twórczości Kazimierza Kutza okresem płodnym, choć w nową dekadę reżyser wkroczył z fatalnie przyjętym "Strasznym snem Dzidziusia Górkiewicza", uznawanym za najgorszy film w jego karierze. W 1994 roku na ekrany weszły kolejne produkcje – wstrząsająca „Śmierć jak kromka fgchleba” oraz niedoceniony "Zawrócony" z wybitną kreacją Zbigniewa Zamachowskiego.
Rok później premierę miał "Pułkownik Kwiatkowski", który okazał się jak dotąd ostatnim filmem Kutza. I trudno o bardziej spektakularne pożegnanie z wielkim ekranem.
Szlachetna mistyfikacja
Akcja filmu rozgrywa się w 1945 roku na zgliszczach dogorywającego konfliktu. Na ziemiach, przez które przetoczył się huragan wojny, ludzie próbują nauczyć się żyć od nowa. Tytułowy bohater, lekarz wojskowy, zmaga się z nową rzeczywistością, wykorzystując spryt, poczucie humoru i zmysł obserwatorsko-imitatorski.
Wkłada mundur oficerski i wciela się w postać wysokiego urzędnika UB. Rozpoczyna w ten sposób całą serię nieprawdopodobnych wydarzeń. A że jest człowiekiem prawym, wykorzystuje udaną mistyfikację, by wyciągać ludzi ze stalinowskich więzień. Chce też zaimponować i zdobyć serce ślicznej Krysi.
Jednak cała heca jest przede wszystkim formą odreagowania, próbą wyjścia z kręgu wojny, śmierci, zachłyśnięciem się pokojem.
Kondrat co płakać nie chciał
"Pułkownik Kwiatkowski" zdobył ogromną popularność nie tylko ze względu na świetnie opowiedzianą historię. Duża w tym zasługa wyśmienicie dobranej obsady oraz jednej, kultowej dziś sceny. Chodzi o zbliżenie między Markiem Kondratem a Renatą Dancewicz, kiedy bohater na widok biustu Krysi zanosi się płaczem.
W jednym z wywiadów aktorka wyznała, że o mały włos scena nie znalazła się w filmie, ponieważ jej ekranowy partner bardzo oponował.
- Mówił: "Ale, Kaziu, tutaj leży naga kobieta, z cyckami na wierzchu, na kogo ja wyjdę". Myślę, że ten płacz dużo mówi o jego historii, niedostatkach jako postaci. Dziś ten epizod uznawany jest za jedną z najlepszych scen erotycznych w polskich filmach - zdradziła Dancewicz.
Obok Kondrata i Dancewicz na ekranie pojawili się m.in. Cezary Pazura, Zbigniew Zamachowski, Adam Ferency, Artur Barciś oraz Krzysztof Globisz, koncertowo wcielający się w diabolicznego Mieczysława Moczara.
Istniał naprawdę?
Scenariusz filmu został napisany przez jednego ze współtwórców największych sukcesów polskiej szkoły filmowej, prozaika i reżysera, zmarłego w 2010 roku Jerzego Stefana Stawińskiego. Wedle informacji pojawiającej się w napisach końcowych, "Pułkownik Kwiatkowski" został "oparty na wydarzeniach prawdziwych".
Rozbudziło to ciekawość widzów oraz historyków próbujących ustalić, kim był zuchwały bohater, któremu udało się wystrychnąć na dudka komunistów. Dziś wiemy, że twórcy nie żartowali. Pułkownik Kwiatkowski istniał naprawdę i jest prawdziwym bohaterem.
Nazywał się Wojciech Kossowski (na zdjęciu powyżej), był kapitanem i posługiwał się pseudonimem operacyjnym "Sęp". Działalność w podziemiu rozpoczął krótko po klęsce wrześniowej. Kossowski wsławił się niesłychaną odwagą i męstwem, za które odznaczono go Krzyżem Walecznych i Orderem Virtuti Militari. Brał udział w wysadzaniu pociągów, likwidacji więzień czy szturmowaniu niemieckich posterunków.
''Los zakpił ze mnie okrutnie''
W styczniu 1945 roku dostał rozkaz od Kedywu i został przerzucony do Bydgoszczy, gdzie miał zweryfikować pogłoski o prześladowaniach akowców. Posługując się fałszywymi papierami napisanymi w języku rosyjskim, Kossowski ubrany w mundur oficera WP odwiedzał posterunki UB. Tak wpadł na trop siedmiu akowców, którzy mieli zostać straceni przez NKWD.
Brawurowa akcja odbicia zakończyła się zastrzeleniem milicjantów konwojujących więźniów. Niestety Kossowski i jego towarzysze w wyniku donosu zostali pojmani, postawieni przed sądem i straceni. Wyrok wykonano 27 listopada 1946 roku.
- Los zakpił ze mnie okrutnie. Prędzej spodziewałbym się własnego udziału w defiladzie zwycięstwa niż tego, że stanę przed polskim plutonem egzekucyjnym - pisał "Sęp" do swojej żony.
Przebieranka bez konsekwencji
Film Kutza spotkał się z ciepłym przyjęciem widzów i krytyków, choć pomysł humorystycznego potraktowania ponurego okresu w historii Polski wydawał się kontrowersyjny.
*- "Pułkownik Kwiatkowski" wymyka się odwiecznemu dylematowi polskich patriotów, którzy przebierają się za wroga: to taki Konrad Wallenrod, który nie zdradza. Nie przechodzi na stronę przeciwnika. Obcy strój nie zmusza go do sprzeniewierzenia się sobie; nawet nie zachowuje się w gruncie rzeczy jak pułkownik UB, a już w żadnym razie nie myśli i nie działa tak jak on. Jest to zatem przebieranka bez zobowiązań, wybór bez ciężaru. Z takim bohaterem można przeżyć w najlepszym wypadku zachwycający romans: Kazimierz Kutz zapewnił odbiorcy komfort takiego właśnie najlepszego wypadku *– pisał na łamach "Kina" Tadeusz Lubelski.
W 1995 roku Marek Kondrat i Renata Dancewicz zostali docenieni przez jury Festiwalu Filmowego w Gdyni. Aktora uhonorowano Złotymi Lwami za najlepszą pierwszoplanową rolę męską, z kolei nagroda za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą przypadła jego ekranowej partnerce.
Dwa lata później "Pułkownik Kwiatkowski" zgarnął Złotą Kaczkę w kategorii "Najlepszy film polski".