"Jerzy Stuhr jest skończony". Ekspert nie ma najmniejszych wątpliwości
"Jest skończony", "nie podniesie się po tym", "tak źle jeszcze nie było" - w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Maciej Mrozowski nie ma złudzeń co do przyszłości Jerzego Stuhr po wypadku samochodowym, którego był sprawcą. W polskich mediach nie ma dziś innego tematu. Wszyscy piszą o krakowskim wypadku drogowym znanego aktora.
Zaczęło się od tłita Cezarego Gmyza, dziennikarza "Do Rzeczy" i korespondenta TVP w Berlinie. Napisał w nim o wypadku "znanego krakowskiego aktora Jerzego Stuhra". Aktor miał potrącić motocyklistę, a potem próbować zbiec z miejsca kolizji, co uniemożliwił mu inny kierowca, blokując drogę wyjazdu. Motocyklista trafił do szpitala.
Po przybyciu na miejsce policja stwierdziła obecność alkoholu w wydychanym powietrzu aktora. Media podają różne wartości: od 0,3 do 0,7 promila. Ma to znaczenie dla kwalifikacji czynu: może to być, jak wyjaśniał Gmyz w kolejnym tłicie, "prowadzenie pojazdu po użyciu alkoholu" albo "prowadzenie w stanie nietrzeźwości". Za to pierwsze grozi grzywna i czasowe zatrzymanie prawa jazdy, ale już za drugie najwyższą karą jest pozbawienie wolności do dwóch lat.
Niezbędna jest szybka reakcja
Prawicowe media już "rzuciły" się na aktora, który jest jednoznacznie łączony z opozycją, pisząc o zdarzeniu z podaniem jego nazwiska. Nie mają litości także komentatorzy i komentatorki. Najbardziej wyważone reakcje mówią o tym, "aby kara była sprawiedliwa, jak dla zwykłych ludzi". Co bardziej zapalczywi piszą o aktorze, że to "moczymorda, której się wydawało, że w Polin jest bezkarna, może jeździć na bani, nie mieć prawa jazdy, nie płacić podatków".
Posypały się memy, jak ten o "rajdowych mistrzostwach Polski", z twarzami celebrytów i celebrytek złapanych na jeździe po alkoholu czy ten z Beatą Kozidrak. Ktoś przypomniał też bardzo niefortunnie brzmiący w tych okolicznościach tytuł książki zawierającej wywiad z Jerzym Stuhrem - "Ucieczka do przodu!".
Błyskawicznie ruszyła też lawina hejtu w mediach społecznościowych. Uderza przede wszystkim w syna Stuhra, Macieja, także aktora. Ktoś pod jego zdjęciem w serialowej charakteryzacji, na którym wygląda na poobijanego, napisał "wygląda pan, jakby jechał na motorze i znany aktor pana potrącił". Wiele osób nawiązuje do słynnego żartu słownego aktora sprzed lat i pyta szyderczo "i kto ma teraz tu polew"? Nie brakuje także wpisów wulgarnych i brutalnych.
Co Jerzy Stuhr ma zrobić w tej sytuacji i jak próbować ratować nadszarpnięty wizerunek?
- Niezbędna jest szybka reakcja: potężne uderzenie się w pierś: szczera skrucha, zadośćuczynienie i jakiś rodzaj pokuty - komentuje na gorąco dla WP Aneta Wrona, ekspertka od wizerunku medialnego. - Oczywiście Jerzy Stuhr ma szansę na odzyskanie zaufania opinii publicznej, ale to wymaga czasu i przemyślanych decyzji. Każde słowo i każdy gest będzie miał znaczenie.
"Jest skończony"
Znacznie mniej optymistycznie dalsze losy aktora ocenia prof. Maciej Mrozowski, medioznawca z SWPS.
- Niestety, mam wrażenie, że Jerzy Stuhr się już po tym nie podniesie, jest skończony pod względem medialnym - ocenia ekspert. - Może mieć problem nawet na poziomie szukania kolejnych ról teatralnych czy filmowych. To jest sytuacja znacznie gorsza niż w przypadku podobnych głośnych spraw: Kamila Durczoka czy Beaty Kozidrak.
Ekspert analizuje też wypadek aktora z punktu widzenia potencjalnej reakcji mediów i świata polityki.
- Ta sprawa spada z nieba partii rządzącej. Będzie ją rozgrywała długo i dosadnie - komentuje Mrozowski. - Nie dość, że idealnie wpisuje się w realizowaną przez PiS od lat strategię ośmieszania i dezawuowania elit intelektualnych i artystycznych. Tym bardziej, że Jerzy Stuhr jest jednoznacznie kojarzony z opozycją. Na dodatek ten temat może znakomicie posłużyć jako zasłona wobec prawdziwych problemów ekonomicznych i politycznych, z którymi rząd bezskutecznie próbuje sobie radzić.
Ekspert przewiduje też lawinową negatywną reakcję ze strony mediów.
- Zaatakują go jednocześnie dwa ich rodzaje - twierdzi Mrozowski. - Plotkarskie i polityczne, prawicowe. Taki temat to dla nich obu znakomita woda na młyn. Co więcej: sądzę, że nie będą miały żadnej litości, nie będzie granic. "Dojadą" go tak bardzo, jak tylko się da. Tak jak mówiłem: Jerzy Stuhr jest skończony.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski