Jest szansa na polskie Hollywood
Miasteczko filmowe pod Warszawą na wzór słynnego czeskiego studia Barrandov chcą zbudować twórcy skupieni w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. Poinformował o tym Jacek Bromski – prezes stowarzyszenia filmowców.
Bromski, a także Andrzej Wajda i Krzysztof Zanussi rozmawiali z premierem Jarosławem Kaczyńskim o tym, jak pobudzić rozwój polskiego przemysłu filmowego.
Obecnie już są pewne powody do zadowolenia. Liczba polskich filmów w dystrybucji wzrosła z 12 w 2004 r. do 26 w 2006 r. W roku 2005 na polskich filmach było 800 tys. widzów, a rok później ponad 5 mln.
Miasteczko filmowe to kompleks zabudowań wytwórni filmowej, na który składają się hale, laboratoria, warsztaty, rekwizytornie. Jacek Bromski podkreśla, że takie miejsce zachęciłoby do współpracy zagranicznych twórców i dałoby miejsca pracy wielu polskim fachowcom.
Jego zdaniem miasteczko mogłoby powstać w ciągu roku lub dwóch. Jacek Bromski ocenia, że koszt budowy miasteczka to kilkadziesiąt milionów euro, które pochodziłyby z funduszy unijnych. Sprzedażą terenów pod taką inwestycję są według Bromskiego zainteresowane podwarszawskie gminy Bolimów i Nasielsk.
Według prezesa Stowarzyszenia Filmowców, premier Jarosław Kaczyński zainteresował się tym projektem i sugerował, że takie miasteczko powinno powstać pod Warszawą.
Filmowcy poinformowali premiera, ze niepokój twórców wzbudzają rządowe plany obciążenia honorariów autorskich podatkiem VAT, nad czym obecnie pracuje parlament.
Według Jacka Bromskiego pytany o zmiany podatkowe „premier zapewnił przedstawicieli środowiska, że nie jest intencją rządu podejmowanie działań skierowanych przeciwko interesom ludzi kultury”.