Kafka Jaworska: Tofifest jest niepokorny. Kochamy kino z wszystkimi jego zaletami i wadami [WYWIAD]
- Kochamy kino z wszystkimi jego zaletami i wadami. I filmy klasy A i B, stare i nowe. Tak widzimy niepokorność, jako miłość do kina, która odważnie i bez wstydu akceptuje wszelkie jego wzloty i upadki. W ten sposób sami się uczymy odnajdywać perełki, które potem możemy pokazywać naszej publiczności - mówi Kafka Jaworska, spiritus movens toruńskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Tofifest, odbywającego się w dniach 15-23 października. W rozmowie z Film WP szefowa festiwalu opowiada, jaki jest klucz doboru filmów w programie prężnie rozwijającej się imprezy, w czym Tofifest różni się od innych festiwali i jakie trzy film szczególnie warto zobaczyć podczas 14. edycji Tofifest.
Łukasz Knap: Powtarza pani, że Tofifest prezentuje kino niepokorne. Czyli jakie?
Kafka Jaworska: Tofifest definiuje kino od strony, która często pozostaje umniejszona lub niezauważona. To siła jego przewrotności, zaskakiwania, często niespełniania naszych oczekiwań, bo marzymy o zwyczajnym happy endzie. Kino to zwierciadło naszej rzeczywistości, niekończąca się podróż w rozmaite światy, którą chce się przeżywać od nowa i od nowa. Tofifest to ja i mój zespół, a my kochamy kino z wszystkimi jego zaletami i wadami. I filmy klasy A i B, stare i nowe. Tak widzimy niepokorność, jako miłość do kina, która odważnie i bez wstydu akceptuje wszelkie jego wzloty i upadki. W ten sposób sami się uczymy odnajdywać perełki, które potem możemy pokazywać naszej publiczności.
Czy tego samego nie można powiedzieć o wrocławskich Nowych Horyzontach?
Każdy festiwal ma swój rys, a i widz odbiera imprezę na swój sposób. My od początku mówimy o Tofifest, że to festiwal niepokorny. Niepokorność można odnaleźć w kompozycji programu, który jest wszechstronny i zróżnicowany, w którym nie boimy się zestawiać kina artystycznego i niszowego z kinem gatunkowym czy bardziej mainstreamowym. Przekora, nietendencyjne podejście do prezentacji kina to nasz znak rozpoznawczy. Jestem przeciwniczką szufladkowania kina na lepsze i gorsze, na to bardziej i mniej artystyczne. W moim programie niektórych kinematografii nie ma, bo za nimi nie przepadam, np. brak kina koreańskiego czy kina z nurtu slow cinema.
Co jest więc kluczem do programu Tofifest?
Na pewno nie prezentowanie filmów tylko z panteonu uznanych reżyserów czy filmów uhonorowanych na wielu festiwalach światowych. Kluczem jest wyjątkowość, wielogatunkowość, niepowtarzalność. Tofifest odstaje od hasła „ale to już było”, Tofifest prowokuje do dyskusji, poznawania, kształtowania nowych odrębnych i nieprzewidywalnych gustów i opinii. Nie wyklucza to jednak faktu, że darzę wielką estymą Romana Gutka i jego nieoceniony wkład w edukację i wychowanie wielu pokoleń świadomych i wrażliwych artystycznie widzów, sama należę do grona osób, które smakowały wysokiej jakości kino Gutek Film.
W tym roku hasłem festiwalu jest „Bunt kobiet”. Dlaczego? Czy to przypadek, że festiwal odbywa się dwa tygodnie po czarnym proteście i strajku kobiet w Polsce?
Kiedyś ktoś mi powiedział, że boi się, co wymyślę, bo zawsze trafiam w czas. Tak się stało kiedy prezentowaliśmy panoramę współczesnego kina ukraińskiego, wtedy w sposób symboliczny film „Plemię” Mirosława Słaboszpyckiego zdobyło u nas Grand Prix. Jeszcze wcześniej było kino Syrii, potem kino irańskie i debata na temat różnic kulturowych. „Thelma i Louise” to film ponadczasowy, piękny i smutny jednocześnie. I proszę uwierzyć, że kiedy w maju podejmowałam decyzję, że właśnie ten film będzie mottem tegorocznej edycji, nie mogłam przewidzieć, co będzie się działo w październiku, że nastąpi czarny protest i strajk 3 października. Nie czuję satysfakcji, raczej smutek, że ten film jest aktualny w swej wymowie, która teraz nabrała zdwojonej siły.
W odpowiedzi na wzrost nastrojów antymuzułmańskich w ubiegłym roku Tofifest pokazał filmy z państw islamskich. Jakie było przyjęcie tych filmów i czym chcecie zaskoczyć w tym roku?
Kino z państw islamskich to bogaty wachlarz filmów zrealizowanych przez niezmiernie utalentowanych twórców. Te filmy, choć często nieznane szerszej publiczności, mają w sobie niespotykaną magię. Czy się podobają? Tak. Jakie było ich przyjęcie na festiwalu? Przede wszystkim filmowe i pozytywne. Tak właśnie chciałam budować rozmowę o różnicach kulturowych, za pomocą wywołania dyskusji o filmach. I to się udało.
Tofifest wyróżnia sekcja Lokalizacje. Na ile silne w Polsce jest kino lokalne?
Lokalizacje to bardzo specyficzna sekcja programowa, która odbywa się tylko na naszym festiwalu. I jest to również pasmo, które towarzyszy nam do samego początku, czyli już od 14 lat. Idea, jaka nam przyświeca, to promowanie wznoszących się talentów twórców pochodzących z naszego, wciąż niedocenionego w sposób należyty regionu. Nasi filmowcy, nasze krajobrazy dopiero w czasie kilku ostatnich lat doczekały się uwagi branży filmowej, czego najlepszym dowodem jest fakt, że w ostatnim roku dwa ważne filmy „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” Janusza Majewskiego oraz "11 minut” Jerzego Skolimowskiego były realizowane w województwie kujawsko-pomorskim.
Tofifest nagrodzi w tym roku Andrzeja Seweryna za całokształt twórczości? Czy impulsem do nagrodzenia go jest fenomenalna rola w „Ostatniej rodzinie”?
Andrzej Seweryn to aktor, który zanim się urodził, już był wielki. Film „Ostatnia rodzina” jest wisienką na torcie jego drogi twórczej. Zaproszenie tego wybitnego aktora i kreatora kultury to marzenie każdego organizatora festiwalu. Fantastyczne jest to, że takie marzenia się spełniają, a jeśli ma to miejsce w czasie, kiedy pojawia się dodatkowy impuls w postaci takiego filmu jak "Ostatnia rodzina" , nabiera to jeszcze większego znaczenia.
To będzie 14. edycja festiwalu. Jak przez czternaście lat zmienił się festiwal?
Festiwal to taki dzieciak, rośnie z nami, kształtuje się, przeobraża. Z jednej strony zmienił się bardzo, dojrzał, z drugiej jest wciąż taki sam w warstwie niezmiernie istotnej - w ludziach, którzy go tworzą. I to chyba jego największa siła.
Proszę wskazać trzy filmy, które widzowie Tofifest muszą zobaczyć w tym roku.
Nie ma trudniejszego pytania. Czego nie powiem, będzie mi z tym źle. Program to przede wszystkim moje zadanie, nie ma w nim niczego, co mi się nie podoba. Filmów konkursowych polecić nie mogę, bo byłoby to nie fair wobec twórców. Ale skoro już muszę wybrać trzy filmy, to polecam nasz film przewodni - „Thelma & Louise” , „L’odyssey" i, last but not least, „To tylko koniec świata” Xaviera Dolana.