Keanu Reeves ma odznakę bohatera. Za przyzwoitość
Ważny dzień dla fanów Keanu Reevesa. 15 czerwca to Cheer Up Keanu Day, czyli rocznica powstania najsmutniejszego mema w historii internetu. Pamiętacie aktora siedzącego na ławeczce i wcinającego kanapkę? To właśnie 15 czerwca jest ta chwila, gdy Keanu trzeba rozchmurzyć.
14.06.2019 | aktual.: 17.06.2019 12:28
Był 2010 rok. Jakiś użytkownik Reddita opublikował zdjęcie Keanu Reevesa. Obraz może nie nędzy, ale na pewno rozpaczy i smutku. Hollywoodzki gwiazdor, o którego fanki stoczyłyby niełatwą bitwę, siedzi sam gdzieś pod jakimś nędznie wyglądającym budynkiem. Na ławeczce, z siatami. Zajada kanapkę. Jest nieogolony i generalnie nie przypomina kogoś, kto ma rzeszę fanów na całym świecie.
Zdjęcie w mig rozeszło się wtedy w sieci.
Powstały setki fotomontaży. Keanu doklejano do innych, równie smutnie wyglądających scenerii. Keanu sam na Księżycu, u boku smutnego Forresta Gumpa, wśród apostołów z "Ostatniej wieczerzy", w teledysku Lady Gagi. Internauci ruszyli z pomocą Reevesowi. Powstała strona na Facebooku – Cheer Up Keanu Day. W założeniu chodziło o to, by znaleźć sposób na rozweselenie zatroskanego życiem aktora. A skończyło się tak, że od 9 lat 15 czerwca jest nieoficjalnym świętem fanów gwiazdora. Którzy nomen omen wciąż martwią się o jego życie prywatne.
Order za bycie przyzwoitym...
...i niesamowitym. Podczas konferencji twórców "Cyberpunk 2077" Keanu, który w grze wcieli się w postać Johnny’ego Silverhanda, użył zwrotu "zapiera dech w piersi". A po chwili jedna osoba w widowni krzyknęła w stronę aktora: "To ty zapierasz dech w piersi". Aktor zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział podekscytowanemu mężczyźnie dokładnie tymi samymi słowami.
A to tylko jedna z wielu sytuacji z ostatnich… dni, nie miesięcy, gdy Keanu stał się bohaterem setek artykułów na swój temat. Jest internetową sensacją. Dawno nie było tak zdrowej histerii wokół jednej osoby. W sieci pisze się już nawet, że aktor przeżywa swój własny renesans – Keanussance. Co jest szczególnie ciekawe, gdy przypomni się, że w 2010 roku, przed tym, gdy zrobiono mu słynne zdjęcie na ławeczce, internet trochę o nim zapomniał.
W tamtym roku Reeves zagrał tylko w jednym kinowym filmie - "Skok Henry’ego", co praktycznie przeszło bez głośniejszego echa. Ba, nawet pojawiały się komentarze, że dobre lata Reeves ma już za sobą. Wierni fani żyli jego rolami w "Królach ulicy", "Constantinie", ale przede wszystkim w "Matriksie".
Kilka zdjęć paparazzi sprawiło, że sieć dosłownie zalały materiały na temat aktora. Czy ma depresję? Co dzieje się w jego życiu prywatnym? Ma kogoś? Może kogoś znowu stracił? I nie było ani jednej odpowiedzi na to pytanie. Co więcej, do tej pory nie można odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Więc legenda Keanu w sieci rosła i rosła.
Filmy z 2013 roku - "47 roninów" i "Człowiek Tai-Chi" - prawdopodobnie dało się oglądać tylko dlatego, że gra tam Keanu. Mało kto pamięta fabułę tych dwóch obrazów, ale za to każdy jest w stanie przypisać te filmy Reevesowi. Prawdziwą sensacją był za to "John Wick" z 2014 roku. To po tym filmie rzesze internautów zaczęły krzyczeć jednym głosem: "chcemy więcej Keanu".
Superbohater, na jakiego czekaliśmy
Mniej więcej od tamtej pory regularnie czytamy o drobnych sytuacjach, w których Keanu prezentował się jak superbohater. W marcu 2019 roku samolot, którym leciał akurat aktor, musiał wylądować na innym lotnisku. Keanu wynajął vana, by pomóc dostać się do Los Angeles 5 przypadkowym pasażerom w potrzebie.
Wiralem stało się też wideo, na którym widać, jak Keanu ustępuje miejsca innemu pasażerowi w metrze. Filmik na YouTubie odtworzono... ponad 19 mln razy!
Wirusowo rozchodziło się też w sieci wyznanie Octavii Spencer. Aktorka opowiedziała o tym, jak Reeves pomógł jej przed laty dostać się na jej pierwszy w karierze casting. – Nikt nie chciał mi pomóc, bo mój samochód był tak bardzo brudny. Zaparkowałam pod drzewem i ptaki po prostu cały dzień miały używanie. Wtedy pojawił się Keanu Reeves. Był na motorze, miał na głowie kask, okulary, nie od razu go rozpoznałam. Od razu zapytał: "hej, potrzebujesz pomocy?".
Sieć rozgrzały ostatnio nawet drobne cytaty aktora z wywiadów. Stephen Colbert kilka tygodni temu zapytał go, co myśli na temat śmierci. Konkretnie o tym, co myśli, co się wtedy stanie. Odpowiedź: "Wiem, że ci, którzy nas kochają, będą za nami tęsknić".
Gorącym memem stał się też wyimek z wywiadu, w którym ktoś zadał Keanu pytanie, dlaczego jest taki przyziemny. Reeves stwierdził w ułamku sekundy, że powoduje to… grawitacja.
Jeszcze jeden cytat, po którym zalała go fala miłości fanów? – Pieniądze są ostatnią rzeczą, o której myślę. Mógłbym żyć jeszcze dwa stulecia za to, co już udało mi się zarobić – powiedział w rozmowie z "Hello Magazine" kilka lat temu. A Keanu wcale nie ma na koncie tak wiele filmów. Jednak żyje skromnie, nie jak gwiazdor. Ba, w końcu codziennie jeździ metrem, a nie luksusowym, sportowym autem robionym na zamówienie.
O Keanu jest dziś głośniej niż kiedykolwiek. Może popularnością przebija nawet czasy chwilę po premierze "Matriksa"? Bardzo możliwe. I wiecie, co jest najlepsze? Że nawet nie zdaje sobie sprawy, jak go tu wszyscy w sieci kochamy. Kilka dni temu dziennikarze "People" zapytali go podczas wywiadu, czy zdaje sobie sprawę, że jest internetową sensacją. Reakcja? "Czym jestem?".
Bohaterem, Keanu, bohaterem. A z czego się to bierze? Reeves przypomina połowie tego świata, że w życiu trzeba być przyzwoitym. Gwiazdki, celebryci odlatują na inną planetę, dążąc za wszelką cenę do sukcesu. Publikują odważne zdjęcia, wrzucają fotki ze swoich apartamentów, z wakacji, z zakupów, z koncertów itd. Wymieniać można długo. A o życiu Keanu nie wiemy nic. Gdyby nawet ktoś chciał sprawdzić, to z pewnością trafi na informacje o tym, że kiedyś był bardzo zakochany w Jennifer Syme. W 1999 roku jego jedyna córka urodziła się martwa. Dwa lata później Jennifer zginęła w wypadku samochodowym. I od tamtej pory nie wiadomo absolutnie nic o jego prywatnych sprawach.
Mamy 100 proc. pewności, że tak już zostanie. Keanu mieszka na planecie Normalność, więc nie dopuści nikogo bliżej do swoich prywatnych spraw. Poza tym tak bardzo trzyma się na dystans od rozhisteryzowanych fanów, dziennikarzy i innych gwiazd, że nawet ich nie dotyka podczas robienia wspólnych zdjęć. Nie zasłużyliśmy na taką gwiazdę...