Kim jesteś, Bobby?
Codzienna praca policjanta w amerykańskim wielkim mieście nie jest w sumie bardziej fascynująca niż jego polskiego odpowiednika – zazwyczaj rutynowe przesłuchania i uciążliwe dochodzenia, a tylko czasem bezpośrednia akcja w celu ujęcia przestępcy. Dobry policjant musi zaś odznaczać się miedzy innymi takimi cechami jak odporność na stres, doskonałe wyszkolenie fizyczne i biegłość w posługiwaniu się bronią, a także lojalność wobec kolegów po fachu.
Główny bohater „Wydziału zabójstw” Bobby Gold oprócz tego posiadł rzadką umiejętność „wczuwania się” w psychikę przestępcy, co znacznie pomagało mu w pracy policyjnego negocjatora, chociaż nie zawsze było dobrze odbierane przez przełożonych. Łatwo też zrozumieć rozżalenie Golda, który na polecenie „z góry” musi zająć się sprawą zamordowanej żydowskiej staruszki, zamiast pomagać partnerom z wydziału w ujęciu czarnoskórego zabójcy dwóch policjantów.
Jednak ta niechciana sprawa stopniowo coraz bardziej wciąga Bobby’ego, a wraz z nim także widzów. Mogłoby się wydawać, że sklepikarkę zabito w celach rabunkowych, ale czego można szukać w małym sklepiku w ubogiej dzielnicy? Sprawy nie rozjaśnia także to, że ofiara w rzeczywistości była całkiem zamożna, a wszystko dodatkowo komplikują kolejne fakty odkrywane przez Golda (zabita staruszka w przeszłości nielegalnie handlowała bronią, jej rodzinie grożono), dlatego wraz z policjantem zastanawiamy się, czy aby za tą zbrodnią nie kryją się neonaziści bądź dawni towarzysze ofiary.
Jak zwykle w filmach Davida Mameta scenariusz jest skonstruowany równie precyzyjnie jak szwajcarski zegarek, a akcja zmierza w nieprzewidywalnym kierunku, zaś zakończenie zupełnie zaskakuje – czyli dostajemy to wszystko, czego można oczekiwać po dobrym kryminale. Ale w opowiadanej historii jest jeszcze drugie dno – możemy obserwować, jak zmienia się grany przez Joego Mantegnę główny bohater – początkowo niechętnie angażujący się w banalną na pozór sprawę, z czasem zaczyna się zastanawiać nie tylko nad prowadzonym śledztwem, ale także nad tym, kim jest. I tutaj też jest więcej wątpliwości niż faktów, wszak bez wątpienia Bobby Gold jest Amerykaninem, ale przecież ma też żydowskie korzenie, a z drugiej strony nie znajduje odpowiedzi na padające w filmie stwierdzenie „co to za Żyd, który nie zna hebrajskiego”...
„Wydział zabójstw” to takie przewrotne połączenie kryminału z dramatem psychologicznym, z jednej strony dostarcza po prostu dobrej rozrywki, z drugiej wywołuje w widzach uczucie niepokoju i zmusza do refleksji. Naprawdę warto zobaczyć ten film.