Kina plenerowe będą hitem tego lata. Tylko co potem?
Od dwóch miesięcy kina stoją zamknięte, a nowe filmy, jeśli w ogóle się ukazują, trafiają prosto na platformy VOD. Czy jeśli tradycyjne kina w końcu powrócą, to będziemy chcieli do nich chodzić?
Od 18 maja dopuszczono możliwość otwarcia kin samochodowych i plenerowych. Wyposzczeni tygodniami bez wychodzenia z domu kinomani pewnie chętnie ruszą na pierwsze takie pokazy w czasach pandemii. O tym, czy kiedyś będą chcieli wrócić do sal kinowych i jak branża próbuje się ratować przed kryzysem, rozmawiamy z Grzegorzem Fortuną, współorganizatorem Octopus Festival i współzałożycielem studia dystrybucyjnego Velvet Spoon.
Basia Żelazko, Wirtualna Polska: Wracamy do kin! Cieszysz się?
Grzegorz Fortuna: Tak! Nie ukrywam, że od 15 lat byłem w kinie przynajmniej raz w tygodniu, więc te dwa miesiące "odwyku" były dla mnie dość hardcorowe. Co prawda, wracamy do tych kin samochodowych czy plenerowych, ale bardzo się cieszę, bo to zawsze coś. Zwłaszcza, że wydaje się, iż ta opcja samochodowa i plenerowa przy zagrożeniu koronawirusem jest jednak dość dobra i może zostać z nami na dłużej, niż byśmy się tego spodziewali.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Dlaczego na dłużej?
W tej chwili te zmiany są tak dynamiczne, wszystko się zmienia z dnia na dzień, więc mogę się mylić. Ale mam wrażenie, że nawet gdy otworzą normalne kina, te samochodowe i plenerowe mogą mieć rację bytu. Po prostu jeszcze dużo osób może się bać siedzieć z innymi ludźmi w klimatyzowanej sali, która jest bardziej niebezpieczna z perspektywy epidemiologicznej. Dlatego wydaje mi się, że popularność kin plenerowych utrzyma się nawet przez 2-3 miesiące po tym, jak zostaną otwarte tradycyjne sale.
Jak oceniasz wpływ pandemii na przemysł filmowy?
Myślę, że dzisiaj jeszcze nie wiemy dokładnie, jakie będą skutki pandemii dla branży. Jak dotąd ten wpływ jest druzgocący. Plany i kina trzeba było pozamykać i nie było sensu wprowadzać filmów, które miały wejść na ekrany w marcu, kwietniu czy maju.
Jeśli ta pandemia utrzyma się dłużej, będzie tendencja, by nowe filmy wypuszczać od razu na VOD, tak jak "W lesie dziś nie zaśnie nikt" Bartka Kowalskiego. To jest bardzo trudna i nieprzyjemna decyzja dla producentów. Po pierwsze to zmniejsza ekspozycję tego filmu, jego możliwości zarabiania i po drugie zaburza tradycyjną sekwencję okien dystrybucyjnych. Kino zawsze jest pierwsze i sukces na ekranie, determinuje to, jak film sobie poradzi na następnych polach eksploatacji.
Dość ciekawym sposobem walki z kryzysem branży jest Mojekino.pl, gdzie widz ogląda premierowe filmy w internecie, ale sam wybiera, które kino wspiera. Na pewno sektor platform streamingowych radzi sobie o wiele lepiej, co widać choćby w notowaniach giełdowych Netfliksa, ale wszystkie pozostałe sektory mają przechlapane. Pytanie, jak długo się to utrzyma i jak przez to będzie wyglądać filmowy biznes w przyszłości.
Jakie są twoje doświadczenia z kinami samochodowymi i plenerowymi?
Przy okazji Octopusa robiliśmy pokazy plenerowe, a jeszcze w ramach Festiwalu Filmów Kultowych robiliśmy kino samochodowe przy gdańskim stadionie Energa. Nasze doświadczenie pokazuje, że te pokazy plenerowe sprawdzały się bardzo fajnie. Szczególnie kino samochodowe cieszyło się niesamowitą popularnością, mieliśmy masę zgłoszeń. Inna sprawa, że wtedy to była ciekawostka. Coś, co funkcjonowało obok tradycyjnego kina. Teraz przez jakiś czas będzie to jedyna opcja, więc podejrzewam, że chętnych będzie jeszcze więcej.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Myślisz już o tym, by zorganizować takie kino?
Trudno jest o tym nie myśleć, bo to tak kuszące i ciekawe rozwiązanie, że ciężko tego nie rozpatrywać. Mam teorię, że Netflix czy inne portale VOD nigdy nie zastąpią kina. Zawsze będzie tak, że będziemy chcieli wyjść z domu gdzieś obejrzeć film. Tak jak chcemy wyjść z domu do restauracji, spotkać się ze znajomymi czy na koncert. Kino zawsze będzie potrzebne. Pytanie, jaki procent rynku filmowego będzie stanowiło kino i czy ludzie będą się bali? Czy w momencie, w którym wszystkie kina w Polsce się otworzą, widzowie rzeczywiście do nich wrócą?
To jest pytanie, przed którym wszyscy stoimy, bo takiej sytuacji nigdy nie było. Wydaje mi się, że przez pierwsze miesiące po otwarciu tradycyjnych sal kinowych ta widownia będzie dużo mniejsza, niż w zeszłym roku i ogólny wynik sprzedanych biletów będzie znacznie mniejszy. Bardzo trudno przewidzieć, na ile widzowie będą się bali zarażenia, dlatego kina samochodowe są pewną opcją, bo gdy siedzimy w swoim aucie, na pewno się od nikogo nie zarazimy.
Jesteś zaangażowany w kilka projektów festiwalowych i filmowych. Czy już myślisz o tym, jak i kiedy wrócić?
Od początku myślimy o tym, jak wrócić do działalności przy okazji Octopus Film Festival i dystrybucji filmowej. Dystrybuowaliśmy film "Prawda" i mieliśmy strasznego pecha, bo miał premierę 6 marca. Bardzo mocno zastanawiamy się na tym, czy jeśli wprowadzimy film do kin, gdy będą już otwarte, to czy widzowie w ogóle na nie przyjdą. Czy jednak strach przed koronawirusem będzie silniejszy niż chęć zobaczenia filmu w kinie.
A ty poszedłbyś do kina, gdyby otworzyli je za półtora miesiąca?
Mnie ten wirus dość mocno nastraszył i staram się przestrzegać wszystkich nakazów i zakazów. Ale szczerze mówiąc, ten odwyk był tak długi, że gdyby kina otworzyli, to poszedłbym pierwszego dnia.