Octopus Film Festiwal: Nieokrzesane filmy i zaskakujące pokazy
Nieokrzesany festiwal czyli seria wydarzeń zaskakujących, zabawnych, wciągających, a nawet... niespodziewanych. W Gdańsku odbywa się Octopus Film Festiwal, które organizatorzy zapraszają widzów na nietypowe sale kinowe na stoczniowych terenach w Gdańsku.
Od 22 do 26 sierpnia fani nietypowych filmowych wrażeń będą mogli delektować się kinem klasy B czy filmami, które nie trafiły do polskich kin. Program Festiwalu kusi najbardziej niewiarygodnymi filmami gatunkowymi, ale chyba najwięcej ciekawości dzisiaj budzi specjalny pokaz filmu "The Room" (jednego z najgorszych i najbardziej kuriozalnych filmów w historii), które lektorem będzie... Krystyna Czubówna.
Jak zaprasza się Krystynę Czubównę do czytania "The Room"?
Krystian Kujda: Przyznam, że jak dzwoniłem do pani Krystyny z propozycją, to miałem duszę na ramieniu, ale - jak się okazało - zupełnie niepotrzebnie. Pani Krystyna zgodziła się z radością i wspomniała swoje lektorskie początki, kiedy to na festiwalu Konfrontacje niektóre z projekcji były z lektorami na żywo. Jak się okazuje, fabuły zawsze przypadały męskim głosom. Organizatorom jakoś nie mieściło się w głowach, że film fabularny może przeczytać kobieta. Kiedy pani Krystyna usłyszała, że nie chodzi nam o film dokumentalny, zgodziła się bez wahania.
Znała film przed waszą rozmowa?
Krystian Kujda: Nie. I to chyba też pomogło jej podjąć decyzję. Opisałem jej pokrótce fabułę i zaznaczyłem, że główni bohaterowie filmu zachowują się jak kosmici albo jakieś zaginione plemię. Dlatego właśnie jej głos, który opisywał już chyba zachowania godowe większości gatunków na ziemi, będzie tu pasował jak ulał.
Jest tak dużo złych i bardzo złych filmów, dlaczego właśnie "The Room" stał się kultowy?
Grzegorz Fortuna: Żeby zły film stał się kultowy, musi mieć coś szczególnego, pewną autentyczność. Złego filmu nie da się nakręcić na siłę, bo wszystkie wspaniałe złe filmy (jak "The Room" właśnie czy "Plan dziewięć z kosmosu") powstały na skutek połączenia ogromnych ambicji i maleńkiego talentu. Tommy Wiseau (twórca "The Room" - przyp. B.Ż.) był święcie przekonany, że kręci oskarowe arcydzieło na poziomie "Buntownika bez powodu" z Jamesem Deanem. Dopiero widownia zweryfikowała jego wyobrażenia. "The Room" pomogła też osobowość Wiseau i tajemnice z nim związane - nikt nie wie, jak naprawdę się nazywa, skąd pochodzi (ponoć z Poznania!), ile ma lat i skąd wziął sześć milionów dolarów budżetu.
No właśnie, Wiseau. Co o nim wiecie na pewno?
Krystian Kujda: Całkiem niedawno powstał dokument Ricka Harpera pt. "Room Full of Spoons" w którym autor dowodzi, że Wiseau pochodzi z Polski i że dorobił się bodajże na tekstyliach. To może być prawda, ale ten film nie przekonuje mnie w 100 procentach. Zresztą sam Wiseau, pomimo swoich licznych dysfunkcji i dziwactw, bardzo sprawnie wykorzystuje aurę tajemnicy do promocji własnej osoby. To jest człowiek zagadka, o nim chyba nic nie wiadomo tak zupełnie na pewno.
Jakim kluczem kierowaliście się przy konstruowaniu programu Octopus Film Festiwal? Film nietypowy, nieznany? Jakie jeszcze?
Grzegorz Fortuna: Chodziło nam przede wszystkim o stworzenie festiwalu, który prezentowałby wszystkie możliwe strony kina gatunkowego - od doskonale znanych klasyków, przez zapomniane perły, po współczesne filmy, które w ciekawy sposób łączą gatunkowe inspiracje z autorską widzą, a których polscy widzowie nie mieli jeszcze okazji widzieć w kinach. Głównym kryterium doboru było dla nas to, czy dany film jest interesujący i odmienny od tego, co można zobaczyć na co dzień, czy zaskakuje i poszerza horyzonty. Tak naprawdę złe filmy to tylko część repertuaru - bardzo je lubimy, ale festiwal składający się z samych złych filmów to nie byłby dobry pomysł.
Krystina Kujda: Programując Octopusa mieliśmy jednak znacznie większe ambicje niż jazda na nostalgii. Pokazujemy zarówno klasykę kina gatunkowego, jak i filmy zupełnie nowe. Ich wspólnym mianownikiem jest jednak to, aby były intrygujące, interesujące formalnie, czasem wręcz bezczelne i zadziorne.
Czy w Polsce są twórcy na tyle odważni, by "zaczepiać" widza?
Grzegorz Fortuna: Zdecydowanie tak! To się właśnie zmienia na lepsze i bardzo nas to cieszy. Jeszcze niedawno kino gatunkowe było w Polsce traktowane po macoszemu, z rezerwą i ironicznym uśmieszkiem, jako gorsze, mniej wartościowe, niegodne miana "X Muzy". Ale w ostatnich latach mamy całą serię odważnych, fascynujących debiutów, których autorzy korzystają z tradycji kina gatunkowego, żeby zaoferować widzom nową jakość. Wystarczy wspomnieć "Córki Dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej, "Atak paniki" Pawła Maślony czy objawienie zeszłorocznego festiwalu w Gdyni - "Wieżę. Jasny dzień" Jagody Szelc.
Mimo tego ze odżegnujecie sie od blichtru "prawdziwego" festiwalu filmowego, Osctopus ma rozmach - kilka lokalizacji, klika dni, bogaty program. Jaką przyszłość widzicie dla niego?
Krystian Kujda: Pokazy specjalne w nieoczywistych lokalizacjach to nasza specjalność. Sprawiają nam (i publiczności też) wielką frajdę i na pewno z nich nie zrezygnujemy. Chcemy się również skupić na rozwinięciu naszego głównego cyklu, czyli Nowego kina gatunkowego. Marzy nam się więcej premier i festiwalowych gości, a docelowo prawdziwy festiwalowy konkurs.
A o jakim gościu marzycie?
Grzegorz Fortuna: Bardzo chcielibyśmy zobaczyć na naszym festiwalu jednego z wielkich twórców kina gatunkowego lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych - Johna Carpentera, Dario Argento albo Paula Verhoevena. Każdy z nich ma do opowiedzenia masę fascynujących historii, każdy ma też w Polsce wielu fanów. No i jestem pewien, że industrialny klimat gdańskiej Stoczni przypadłby im do gustu.
A Wiseau?
Grzegorz Fortuna: Wiseau zdecydowanie też! Moglibyśmy się przebrać w smokingi i porzucać piłką futbolową na ulicy Elektryków!