Kiniarze narzekają na Zemstę
Właściciele kin otwarcie przyznają, że "Zemsta" zawiodła ich oczekiwania, gdyby nie szkoły, które w ramach zajęć oglądają ekranizację fredrowskiej komedii, zainteresowanie filmem można byłoby określić słowem - śladowe - informuje Gazeta Pomorska.
Przed wejściem "Zemsty" na duże ekrany, szefowie kin przekonywali, że ekranizacja fredrowskiej komedii będzie hitem. Frekwencja miała być porównywalna z tą, jaką cieszył się "Pan Tadeusz".
Od premiery minęły 2 tygodnie. - Jest dużo gorzej niż się spodziewałem - mówi Piotr Boldt, kierownik toruńskiego kina Orzeł. - Jak na razie mam o połowę mniej widzów niż na "Panu Tadeuszu" - informuje rozżalony kierownik Orła, jedynego toruńskiego kina, które ma kopię "Zemsty".
Podobnie jest w innych miastach w województwie, choćby we włocławskiej i bydgoskiej Polonii. W tym ostatnim kinie "Zemstę" obejrzało 7,5 tys. widzów (dla porównania - "Harry'ego Pottera" w ciągu pierwszych 2 tygodni zobaczyło 15 tys.)
Najgorzej w grudziądzkim Heliosie. Na sens przychodzi tu, nie licząc uczniów, od kilku do kilkunastu osób, a w ostatnią niedzielę widzów było tylko dwóch!
"Zemsta" jest lekturą szkolną, więc frekwencję robią szkoły. W toruńskim Orle i bydgoskim Multikinie uczniowie to więcej niż połowa wszystkich widzów, w bydgoskiej Polonii - 80 procent. W Heliosie w Grudziądzu ludzie z ulicy stanowią zaledwie 10 procent publiczności. W odpowiedziach, dlaczego "Zemsta" cieszy się tak małą popularnością wśród publiczności (nie biorąc pod uwagę uczniów), przeważa opinia o nieatrakcyjności filmowej adaptacji tego właśnie tytułu.
Wajda przejadł się, przejadła się widzom klasyka - słychać często. - Tyle razy widzieliśmy "Zemstę" na deskach teatrów, na ekranie telewizji, że kinowa wersja nie jest już atrakcyjna. W przeciwieństwie do "Pana Tadeusza", którego - do czasu ekranizacji - nigdy nie oglądaliśmy, tylko czytaliśmy - zauważa Piotr Boldt. Marek Lipski, szef Polonii w Bydgoszczy, dodaje: - Widzowie mają dość ekranizacji lektur szkolnych. Chcą filmów współczesnych - pisze w Gazecie Pomorskiej Joanna Grzegorzewska.