"Król Zanzibaru". Opowiedzieli, jak Polak oszukał masę ludzi
Historia nieprawdopodobna, ale jak najbardziej prawdziwa. Wiele się w ostatnim czasie pisało o oszustwach Wojciecha Żabińskiego, znanego też jako Wojtek z Zanzibaru. Ale usłyszeć o wszystkich historiach związanych z biznesem Polaka od jego współpracowników, to zupełnie inne, bardzo mocne doświadczenie.
Polak zaczął robić biznesy na Zanzibarze. Miał taki szalony pomysł, że razem z kolegą wyremontuje rozpadającą się chatę i zrobi z niej hotel, do którego będą ściągać turyści z Polski. Cudem, ale się udało. "Zwykły ziomeczek" z Polski przyjechał na egzotyczną wyspę i się mu udało. "Król Zanzibaru" na platformie Max w trzech fascynujących, a momentami porażających odcinkach pokazuje, jak to się stało, że słynny Wojtek z Zanzibaru oszukał dziesiątki ludzi i wyłudził od nich miliony polskich złotych. Od celebryty do skazańca. Oczy wychodzą z orbit co kilka minut w trakcie oglądania nowej trzyodcinkowej serii dokumentalnej Maxa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Król z Zanzibaru" zaprasza na półdarmowe wakacje w raju
Historia sięga 2017 r. W "Królu Zanzibaru" wypowiadają się różni byli pracownicy z Pili Pili – to osoby, które miały zarządzać biznesem, kucharze czy menadżerowie hoteli. Osoby, które przez kilka lat bezpośrednio pracowały dla Żabińskiego. Jak opowiadają, początki działalności jego działalności na Zanzibarze prezentowały się genialnie. Żabiński własną twarzą reklamował swój biznes, opowiadał o atrakcjach, nagrywał filmiki o lokalnej społeczności, pokazywał ludziom z Polski prawdziwy raj, jak i ich czekał. To się opłacało, bo w mediach społecznościowych jego konto rosło na popularności. Przekładało się to na pierwsze rezerwacje do Pili Pili House.
Pierwszy odcinek serii robi naprawdę duże wrażenie. Są przepiękne zdjęcia z drona i szczegółowo przedstawiona początkowa działalność Żabińskiego. Byli pracownicy opowiadają o tym, jak biznes zaczął kwitnąć... w samym środku pandemii COVID-19. Gdy inni właściciele hoteli na Zanzibarze nie dawali rady, Żabiński się tym nie przejmował, wykupywał kolejne hotele dla własnego biznesu i serwował Polakom niesamowite promocje. Gdy świat się zamknął, z Polski latały czartery na Zanzibar.
Było mnóstwo promocji na wyjazdy, masa lokalnych atrakcji na miejscu i – jak wspominają byli pracownicy – prawdziwy raj dla turystów, którzy za ok. 2 tys. zł mogli przeżyć wakacje swojego życia. Zaczęło ich zjeżdżać tyle, że miasto Jambiani okrzyknięto żartobliwie Dżambianicami. Lokalsi uczyli się polskiego, żeby turyści, którzy w ogóle nie mówili po angielsku, mogli się czuć tam komfortowo.
Żabiński serwował swoim gościom prawdziwe eldorado. Szef kuchni opowiada, że w pewnym momencie wszyscy turyści mogli korzystać z formuły all inclusive. - Z baru znikały całe butelki alkoholu, bo ludzie mówili, że "Wojtek pozwolił" - wspomina jedna z pracownic. Turyści zamawiali jedzenia na potęgę, bo mogli. 15 steków z tuńczyka? Czemu nie.
Pracownicy mówią o rzece pieniędzy, jaka płynęła do Pili Pili. Ale w pewnym momencie ciągłe promocje zaczęły tworzyć dziurę w budżecie. Rosła i zaraz była zasypywana jakąś kolejną inwestycją. I tak w kółko. Żabiński miał wizje, które spełniał za wszelką cenę. Namawiał majętnych Polaków do inwestowania w wille na Zanzibarze, które miał przynosić im zyski, nawet gdy nie zostaną ukończone czy nie będą przez nikogo wynajmowane. Czerwone flagi powiewały wręcz w powietrzu, ale nie wszyscy w porę się zorientowali, że biznesy Żabińskiego są zbyt chaotyczne, by nazywać je bezpiecznym lokowaniem pieniędzy.
- Uwierzył w swoją nieomylność na tyle, że niektóre jego pomysły były wzięte z kosmosu - mówi jeden z byłych współpracowników. Dziewczyna, która pracowała w Pili Pili jako animatorka opowiada o tym, jak w ramach promocji Żabiński zrobił baner ze swoim zdjęciem. - Nikt nie robił takich rzeczy. Po prostu wkleił swoją m..dę na środku ronda – wspomina.
Wielka rajska katastrofa
"Król Zanzibaru" to kolejna trafiona produkcja dokumentalna w ofercie Max, który dopiero co wszedł do Polski, zastępując HBO Max. Wcześniej pisaliśmy o poruszającym dokumencie Martyny Wojciechowskiej - "Hope" - o oskarżaniu nigeryjskich dzieci o czary, torturowaniu ich i o pewnej kobiecie, która je ratuje.
Jeśli jakiś hollywoodzki scenarzysta czy producent trafi na tę nową trzyodcinkową serię o "Królu Zanzibaru", to będzie miał gotowy pomysł na kinowy hit. Bo zwroty akcji są tu co chwile, jak w dreszczowcu za kilka milionów dolarów.
Najbardziej porażająco absurdalną historią, jaką wspominają byli współpracownicy Żabińskiego, jest ta z lipca 2021. Jeden z nich wspomina ją jako "pożar w burdelu". Goście wykupili wczasy w luksusowych willach z basenem, byli już w samolocie gdzieś nad Afryką, a hotele były... w budowie. Ochroniarz i animatorka zostali wysłani na lotnisko, by opóźnić przyjazd gości na teren hotelu, w którym trwały zaawansowane prace. W środku nocy i bez wody krążyli autobusem po Zanzibarze, by w końcu dojechać na miejsce, stanąć przy recepcji i dowiedzieć się, że za bardzo nie ma miejsca dla nich, ale trafią do hotelu o innym standardzie.
Na wściekłości klientów się nie skończyło. Bo w tym środku nocy do hotelu przyjechała ciężarówka wypchana po brzegi setkami materacy do łóżek. Chaos był taki, że lokalni pracownicy nie wiedzieli, które materace pasują do których łóżek. Gdy goście przeżywali swoje wakacyjne piekiełko, ktoś obok nich ciął maczetą materac, by ten zmieścił się do ramy łóżka.
Żabiński zażegnał kryzys. Goście dowiedzieli się, że ulokuje się ich w hotelu o jeszcze wyższym standardzie, niż było to w planach i że mają zagwarantowany darmowy wyjazd na Zanzibar w innym terminie. O awanturze zapomniano. Na jakiś czas. O Wojtku z Zanzibaru pamiętała jednak prokuratura, dziennikarze, a nawet detektyw Rutkowski. Pojawiały się nowe relacje poszkodowanych klientów i inwestorów. Aż w końcu tuż przed sylwestrem 2021-2022 r. gruchnęła wiadomość o tym, że hotelarz jest skazany na więzienie.
- Do dziś, jak o tym opowiadam, to aż mam ciarki – komentuje jeden z byłych pracowników.
A co dalej? Trzeci odcinek "Króla Zanzibaru" porusza kwestię prawną. Jest o kilku różnych spółkach Żabińskiego, o rozpraszaniu odpowiedzialności, o listach gończych i totalnym klinczu, jaki zapanował w sprawie Żabińskiego. Absurd, jakich mało. Historia idealna na serial.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" mówimy o rewolucji w HBO Max, które zmieniło się w krótkie Max. Ile to kosztuje? Co można oglądać? Przy okazji wspominamy wstrząsające sceny z "Rodu smoka", który wraca z 2. sezonem. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: