Kto za, kto przeciw Siostrom Magdalenkom
W trakcie dyskusji po wczorajszym pokazie prowokacyjnego filmu Petera Mullana Siostry Magdalenki, głosy rozłożyły się dokładnie tak, jak można się było spodziewać.
Zdaniem s. Małgorzaty Krupeckiej ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek, Siostry Magdalenki to film nie tyle o przedstawionym tu zgromadzeniu magdalenek czy o Kościele w ogóle, ale o społeczeństwie irlandzkim. Dziewczyny zostały oddane do zakładu siłą przez rodziny. To porażająca prawda tego filmu - powiedziała s. Krupecka.
Zło dociera wszędzie; twórca filmu nie wskazuje jednak swoim bohaterom, dokąd powinni się udać w poszukiwaniu dobra - oceniła urszulanka s. Anna Fidor. _****W moim odczuciu sztuka powinna mieć działanie katechetyczne. Czy ten film tak działa? Wydaje mi się, że nie posuwa do przodu świadomości osobistej i społecznej widza_**W moim odczuciu sztuka powinna mieć działanie katechetyczne. Czy ten film tak działa? Wydaje mi się, że nie posuwa do przodu świadomości osobistej i społecznej widza** - oceniła s. Fidor. Uznała, że film epatuje wstrząsającymi scenami.
Siostrę poparła przedstawicielka biura prasowego Episkopatu Polski Luiza Zielonka, która określiła go jako brutalny. Trzy wyróżniające się elementy filmu to - jak mówiła Zielonka - siostry przedstawione jako kobiety-dewiantki, ksiądz mający problemy, które są ostatnio modne (molestowanie seksualne - PAP), i nieustannie podsycana atmosfera grozy.
Po drugiej stronie stanęła uczestnicząca w dyskusji posłanka Katarzyna Maria Piekarska z SLD, która jest szefową sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Jej zdaniem film jest wartościowy, gdyż ukazuje system niewolniczy, który funkcjonował tak niedawno i tak blisko - w Irlandii. Zło trzeba piętnować - uznała Piekarska. Dodała, że nie uważa tego filmu za antykatolicki.
Przedstawicielka Ośrodka Informacji Środowisk Kobiecych (OŚKA) Joanna Jezierska oceniła z kolei, że film nie piętnuje Kościoła, ale wszelkie instytucje - zarówno rodzinę, szkołę, jak i więzienie. Film pokazuje jak opresywna i miażdżąca może być instytucja - mówiła Jezierska. Zaznaczyła, że film dotyka wielu bolesnych problemów, m.in. molestowania seksualnego i niechcianych dzieci.
Wreszcie - uczestnicząca w dyskusji nauczycielka religii (osoba świecka) oceniła, że film przedstawia przede wszystkim dramat człowieka - i to nie tylko dramat więzionych i upokarzanych dziewcząt, ale także dramat sióstr-oprawczyń, które są zapewne wewnętrznie poranione. To film pokazujący, że człowiek bez miłości nie ma normalnego życia - uznała nauczycielka. Dodała, że czeka na film o szkole, prowadzonej przez siostry, które są wspaniałymi ludźmi.
Film, któremu towarzyszy atmosfera skandalu, odniósł jeden z największych sukcesów komercyjnych ostatnich dziesięcioleci. Jedni odrzucają go jako epatujący złem, inni cenią za to, że zło piętnuje. Określany jako antykatolicki, film Mullana opowiada o prowadzonym przez siostry zakonne zakładzie dla dziewcząt, przypominającym poprawczak, z zakonnicami w roli oprawców. Dziewczyny, oddane do zakładu przez swoje rodziny, są bezprawnie więzione, upokarzane, nierzadko jest stosowana wobec nich przemoc fizyczna. Film opiera się na faktach. Ostatni z tego rodzaju zakładów zakonnych zamknięto w 1996 roku. Do dziś żyje około 30 tys. kobiet, które przeżyły koszmar więzienia i upokorzeń.
Siostry Magdalenki na polskie ekrany trafią w piątek.