Kubuś i Hefalumpy
"Kubuś Puchatek i Hafelumpy" to zdecydowanie film dla najmłodszych widzów. Niestety jego twórcom nie udało się nawet zbliżyć do standardów, które ustalił Alan Alexander Milne, pisząc swoje największe dzieło.
04.12.2006 18:07
Akcja filmu rozpoczyna się, gdy w Stuwiekowym Lesie pojawiają się tajemnicze Hafelumpy, siejąc postrach wśród jego mieszkańców. Żądne nowych przygód Maleństwo namawia więc swoich przyjaciół, by razem z nim złapali groźne zwierzę. Kubuś Puchatek, Prosiaczek oraz Królik decydują jednak, że Maleństwo jest za małe, aby wziąć udział w tak niebezpiecznej ekspedycji. Maleństwo postanawia więc samo wyruszyć na wyprawę do krainy Hafelumpów.
Dobre bajki bawią zarówno dorosłych jak i dzieci. Niestety nie dzieje się tak w przypadku "Kubusia Puchatka i Hafelumpów". Twórcy bowiem oprócz kilku morałów niewiele więcej mają nam do zaoferowania. Również bohaterowie "Kubusia Puchatka" wypadają w filmie bardzo blado, stanowiąc jakby cienie samych siebie. Wyprani z osobowości niewiele mają w sobie z oryginalnych postaci tworzonych przez Milne' a. I nawet piosenki, które do tej pory były mocną stroną filmów Disneya, w tym wypadku są wyjątkowo ubogie zarówno w warstwie muzycznej, jak i słownej.
Wbrew pozorom małych widzów też trudno oszukać. W czasie seansu dzieci rzadko się śmiały, a o wiele częściej można było usłyszeć płacz. W bajce brakowało bowiem wesołości Kubusia Puchatka, spontaniczności Tygryska oraz życiowej mądrości Królika, które stanowią o sile książki Milne’a. Jak widać żerowanie na cudzych pomysłach, nie zawsze się opłaca.