Ludzka twarz bogów
W czasach gdy w telewizji króluje Ozzy Osbourne - jako podstarzały Książę Ciemności w kapciach i do tego ścierający kocie i psie kupy z dywanów, nakręcenie kolejnego dokumentu o tym, jak powstaje rockowa płyta, mija się z celem. Do takiego samego wniosku doszli Joe Berlinger i Bruce Sinofsky, którzy realizując obraz "Metallica: Some Kind of Monster" zrzucili z piedestału bogów ostrej muzyki i ukazali ich ludzką twarz.
Zgodnie z oryginalnym zamierzeniem, Berlinger i Sinofsky zostali wynajęci przez wytwórnię Elektra Records do nakręcenia regularnego dokumentu o nagrywaniu pierwszego studyjnego dzieła Metalliki od albumów "Load" (1996) i "Re-Load" (1997). Ślady tej inicjatywy widać w kompozycji filmu, w którym nie zabrakło archiwalnych materiałów, zdjęć z koncertów kapeli oraz obserwacji "od kuchni" przemysłu muzycznego. Jednak trudno okiełznać monstrum, za jakie uważana jest Metallica i włożyć je w standardowe ramy. Zatem to, co jest tak naprawdę cenne w tym obrazie, zawiera się w analizie wzajemnych relacjach członków zespołu.
Grupa powstała w 1981 roku i w następnych 20 latach sprzedała miliony płyt, zyskując status megagwiazdy heavy metalu. Gdy w 2001 roku Berlinger i Sinofsky wchodzą do akcji, band stoi na granicy rozpadu. Właśnie odszedł wieloletni basista Jason Newsted, a pozostali muzycy ledwie ze sobą wytrzymują. Dokument ukazuje Metallikę jako patologiczną rodzinę, w której wokalista James Hetfield pełni rolę nadużywającego alkoholu ojca, perkusista Lars Urlich - miewającej napady szału mamusi, a gitarzysta Kirk Hammett - dziecka, który ze spokojem stara się wszystkich pogodzić. W takich okolicznościach rodzina udaje się na zbiorową terapię, której przewodzi Phil Towle. To dzięki jego ingerencji wyznania członków Metalliki nie brzmią fałszywie, a film nie przyjmuje formy sentymentalnej psychodramy. W pamięci wielu fanów kapeli z całą pewnością zostaną sceny, w których Hetfield opowiada o swoim życiu po przejściu odwyku czy wyznanie w więzieniu w San Quentin, pełna goryczy rozmowa Urlicha z byłym członkiem Metalliki -
gitarzystą Davem Mustainem, czy w końcu urocze obrazki artystów z ich dziećmi.
Wbrew pozorom, ten obraz nie jest przeznaczony tylko dla fanów rockowej legendy, którzy z całą pewnością śledzą kulisy powstawania każdej kolejnej płyty i zdają sobie sprawę ze słabości swoich idoli. To film dla tych wszystkich, którzy zapomnieli, że gwiazdy sportu, filmu, muzyki, generalnie wszyscy ludzie sławni, trafiający na okładki prasy brukowej i na ekrany telewizorów, są normalnymi ludźmi, borykającymi się z takimi samymi problemami, jak my.