Maciej Piwowarczuk: Ślub w żółtej bluzce ze spadochronu
Maciej Piwowarczuk - historyk, reżyser młodego pokolenia. Po realizacji filmu "Pamięć i tożsamość" zainteresował się tematem Powstania Warszawskiego. Tak powstał poruszający dokument "Żółta bluzka ze spadochronu", opowiadający o parach, które podczas walk, na barykadach zawierały związki małżeńskie.
**
Dlaczego podjął się pan tematu miłości w Powstaniu Warszawskim? Co pana zainspirowało do zajęcia się tym właśnie zagadnieniem?**
Inspiracja zrodziła się we mnie cztery lata temu, w 60. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Zacząłem sam dla siebie analizować powstanie - o co chodziło. Historycy mają bardzo zróżnicowane poglądy na temat tego wydarzenia - nie ma zgodności co do tego, czy powstanie było celowe, czy może jednak nie. Przeglądałem różne materiały na temat powstania i znalazłem notatkę kobiety, która opisywała najpiękniejszy dzień swojego życia. Był to 2 sierpnia - pierwszy dzień wolnej Warszawy. Tego dnia autorka notatki została obudzona przez dźwięki fotrepianu. Wyjrzała przez okno, by zobaczyć, kto gra. Jej oczom ukazały się wywieszone biało - czerwone flagi. Kobieta poczuła się kompletnie wolna, gdyż przez 5 lat nie widziała polskich flag ani nie słyszała Chopina. Szukając metafory wolności i pogłębiając ten temat trafiłem na relacje o ślubach powstańczych. Najsłynniejszym z nich był ślub Jana Nowaka - Jeziorańskiego - kuriera. 7 września zawarł związek małżeński z Gretą. Dla mnie śluby powstańców pokazują, czym dla
nich była walka. Że te 63 dni to apoteoza wolności - oni w tym temacie ślubu mogli sami decydować, co się z nimi stanie.
**
W pana rozumieniu miłość jest metaforą wolności?**
Miłość jest nawet nie metaforą, co apoteozą miłości. Erich Fromm pisze, że miłość to ostateczne spełnienie wolności - oddajesz wszystko, żeby mieć tę najważniejszą rzecz, która jest przypisana człowiekowi - miłość.
Nie uważa pan jednak, że śluby nadwyrężały morale powstańców? W pewien sposób odciągały od tego, co w tym momencie stanowiło priorytet - od walki?* *Myślę, że nie. Nie były to typowe śluby, jakie możemy sobie dziś wyobrazić. Odbywały się często bez zaręczyn. To nie było tak, że miłość odciągała ich od walki. Pary tuż po ślubie były od razu rozdzielane. Ponadto osoby, z którymi miałem przyjemnść rozmawiać, były zgodne co do tego, że powstanie było dla nich ważniejsze niż ślub.
**
Przeglądałam statystyki z okresu powstania i znalazłam informację, że podczas Powstania Warszawskiego zawarto aż 356 udkoumenotwanych związków małżeńskich. Sądzi pan, że te decyzje były zawsze kierowane uczuciem, miłością? Być może powstańcy mieli inne motywacje?**
To jest właśnie pytanie, na które staram się odpowiedzieć moim filmem. Różnie bywało z tymi motywacjami szczerze mówiąc. Oczywiście więcej jest historii, kiedy to pary, w obliczu śmierci chcą zadeklarować swoją miłość w uroczysty sposób. Ale w filmie mamy też bohaterkę, która wyszła za mąż ostatniego dnia powstania, 2 października. Teraz, z perspektywy czasu nie potrafi podać motywacji, dlaczego zawarła związek małżeński. Wprawdzie po powstaniu próbowała sobie z mężem ułożyć życie, mieli dwójkę dzieci. Jednak już w 1947 roku mąż odszedł dla innej kobiety. I ta kobieta, która w przypływie emocji wyszła za mąż w trakcie powstania, po zdradzie męża do końca życia pozostała sama, gdyż tak jej nakazywała wiara katolicka, w której została wychowana.
**
Jak pan docierał do osób, które są bohaterami filmu?**
Trudność głównie polegała na tym, że nikt wcześniej nie prowadził badań na temat związków małżeńskich zawieranych podczas powstania. Nigdzie nie było żadnych konkretnych informacji na ten temat. Gdy już dotarliśmy do jakiejś osoby zazwyczaj bywało tak, że to właśnie ona kierowała nas do swoich znajomych, przyjaciół, którzy byli w podobnej sytuacji. Można więc powiedzieć, że research odbywał się głównie metodą poczty pantoflowej. Mam nadzieję, że po naszym filmie jakieś wydawnictwo zgłosi się z chęcią publikacji historii opowiadanych w filmie.
**
Zastanawiam się, jak pan zachęcał ludzi, którzy przeżyli traumę powstania do zwierzeń? W jaki sposób budził pan zaufanie?**
Ludzie, którzy przeżyli powstanie nie są ufni i otwarci na tematy, które chciałem poruszać. Proszę zauważyć, że oni zostali wychowani w zupełnie inny sposób - kiedyś o uczuciach się nie rozmawiało otwarcie. Poza tym nigdy nikt po zakończeniu powstania nie pytał ich o te powstańcze małżeństwa. Na powstanie wszyscy patrzyli w inny sposób, wyobrażając sobie walecznych herosów, bogów z Olimpu. Zazwyczaj widzi się statystyki i suchą formę walki - nikt nie zastanawia się, czy żołnierz w chwili wyrzutu butelki-granatu miał dreszcze lub czy paraliżował go strach. Norman Davies zrobił pierwszy krok w tym kierunku, zastanawiając się nad codziennymi bolączkami powstańców. Miałem na celu znalezienie postaci ludzkiej w powstańcach. Muszę powiedzieć, że z niektórymi osobami tak bardzo się zaprzyjaźniłem, że byłem spragniony kolejnych rozmów, kolejnych relacji. Dlatego też film powstawał aż cztery lata. Poza tym w momencie gdy zależało mi na relacji którejś z osób, chciałem pokazać jej się z jak najlepszej strony. Jechałem
do jej domu i spędzałem pół dnia na przedstawieniu siebie, pokazaniu idei filmu, szczegółowym opowiedzeniu o co chodzi.
**
Słuchając tego, co pan mówi utwierdzam się w przekonaniu, że zawieranie związku małżeńskiego w czasie walk było dla powstańców pewną formą namiętności. Jednak pojęcie namiętności powstańczej jest już bardzo odległe od tego, którym operujemy w wieku XXI.**
To prawda. Moi rozmówcy w swoich relacjach w ogóle nie poruszali kwestii intymnych, nawet jeśli mieli na ten temat coś do powiedzenia. Rozmawianie o życiu erotycznym jest dla nich nie do przejścia, nie ma w nich tego luzu, który często daje się zauważyć we współczesnych młodych ludziach. Poza tym muszę powiedzieć, że celowo nie zadawałem pytań o życie intymne, gdyż w moim filmie nie potrzebuję odpowiedzi na poodbne pytania, gdyż w żaden sposób nie wpłynęłyby na wartość filmu.
**
Czy ma pan wśród rozmówców swoją ulubioną postać, z którą się najbardziej zżył?**
Tak, najbardziej poruszył mnie Alek, który jest niesamowitym człowiekiem. Alek w czasie wybuchu powstania miał 25 lat, więc był już mężnym człowiekiem. Walczył na barykadzie, która była umiejscowiona pod blokiem, w którym spędziłem dzieciństwo, na rogu ulicy Grzybowskiej. Od razu więc mieliśmy wspólny temat i punkt zaczepienia. Alek wziął ślub w dzień wybuchu powstania, 1 sierpnia o godzinie 12. Łączniczki zabrały go prosto z wesela na barykady. Alek jest dla mnie autorytetem, urzekło mnie jak prosto, a zarazem obrazowo potrafi mówić o rzeczach najważniejszych. Gdy raz zapytałem go, dlaczego zostawił żonę dla ojczyzny, w ujmujący sposób odpowiedział, że żona jest jedną osobą, a pod ojczyzną kryją się ich całe miliony. W logicznym równaniu, jakie zbudował w swojej głowie wyszło, że poświęcił jedną osobę, by walczyć dla wielu osób, więc nie mógł postąpić inaczej. On wziął odpowiedzialność za całość, a nie tylko za jedną osobę. Ponadto ich historia miłosna jest piękna i wzruszająca.
**
Wiadomo już, że zagraniczni dystrybutorzy wyrazili chęć pokazania pana filmu. Jak wygląda sprawa z polską dystrybucją?**
Polska wersja filmu trwa 30 minut, podczas gdy ta zagraniczna aż 60 - ze względu na konieczność wyjaśnienia, czym było Powstanie Warszawskie. Emisją filmu w Polsce zajęła się Telewizja Polska, a konkretnie TVP Historia, z którą na co dzień współpracuję. Polska premiera "Żółtej bluzki ze spadochronu" przewidziana jest na 2 października tego roku. Film ukazuje się pod patronatem kwartalnika "ResPublica" oraz Narodowego Centrum Kultury.
**
Dziękuję bardzo za rozmowę.**