Majowie "Ruiny" i odcięte kończyny
Piątek, trzynastego, nie zdarza się co miesiąc. Był, jest i będzie dniem wyjątkowym, rodzącym najczarniejsze fantazje… Jest także świetnym pretekstem do obejrzenia dobrego horroru. I oto pojawiła się taka możliwość – w najbliższy weekend debiutuje na dużym ekranie jeden z ciekawszych horrorów ostatnich lat: „Ruiny” w reżyserii Cartera Smitha, z Benem Stillerem jako producentem.
„Ruiny” to historia Amy (Jena Malone)
i Stacy (Laura Ramsey)
, które wraz ze swoimi chłopakami, Jeffem (Jonathan Tucker)
i Erickiem (Shawn Ashmore), spędzają wakacje w Meksyku. Pod koniec wycieczki spotykają niemieckiego turystę Mathiasa (Joe Anderson) i jego greckiego kolegę Dimitra (Dimitri Baveas). Cała grupa wybiera się do dżungli, by obejrzeć ruiny świątyni Majów. Odbywały się tam kiedyś wykopaliska, a Mathias, co wkrótce wychodzi na jaw, poszukuje zaginionego brata. Wyprawa okazuje się jednak śmiertelnie niebezpiecznym pomysłem. W dżungli młodzi natkną się bowiem na budzącą grozę, pożerającą ludzi winorośl...
Pomysł, który na papierze wydaje się świetny, na ekranie mógł wypaść mało wiarygodnie. Jednak reżyser zgromadził silny zespół hollywoodzkich speców, którzy nie z takimi wyzwaniami dawali sobie radę. Patrick Tatopoulos specjalizuje się w powoływaniu do życia stworów nie z tej ziemi (ostatnio pracował przy „Jestem legendą” i „10,000 B.C”). Z kolei scenograf Grant Major zdobył Oscara za „Władcę pierścieni” a specjalista od efektów specjalnych Greg L. McMurry pracował między innymi przy „Fantastycznej czwórce 2” i „Death Sentrence”. Krwiożerczej winorośli nadano więc bardzo realny kształt.
„– Musieliśmy wymyślić, jak się porusza, jak dokładnie wygląda, jakie dźwięki wydaje i co się dzieje z ciałami ludzi, których pożera” – tłumaczył Smith. Starano się naśladować ruchy, jakie winorośl przybiera trącona nogą, czy poruszana przez wiatr. Gdy już uporano się z tą pracą, powołano zespół dwunastu doświadczonych rzemieślników, którzy wykonali winorośl listek po listku i kwiatek po kwiatku.
Winorośl musiała mieć jednak zróżnicowany ruch. W pierwszej części tylko się skrada. Potem bohaterowie zaczynają ją podejrzewać o morderczą naturę. Wreszcie roślina dokonuje zmasowanego ataku. Sceny rozgrywające się w świetle dnia były szczególnie trudne do sfilmowania. W jednej z nich żarłoczną roślinę wraz z kawałkiem własnego ciała Stacy usuwa nożem, a w innej Mathias stwierdza po złamaniu nóg, że poniżej kolan został... zjedzony.
Aktorka Jena Malone twierdziła, że niezwykle sugestywne, fałszywe kończyny będą jej się chyba śnić do końca życia.
– Zwłaszcza scena z odciętymi nogami Mathiasa wyglądała makabrycznie realistycznie. W dodatku substancja imitująca krew pachniała paskudnie. Z trudem opanowałam mdłości. – Dla uzyskania maksymalnie wiarygodnego efektu, studiowano materiały filmowe z autopsji, obserwowano, jak się zachowuje prawdziwe mięso (rzecz jasna, nie było to mięso ludzkie!). Do produkcji fałszywych kończyn i części ciała użyto głównie silikonu w kombinacjach z innymi, starannie dobranymi materiałami.
Po co to wszystko? Tłumaczy reżyser:
„– Horror jest rodzajem kina, w którym o sukcesie można mówić, gdy osiągnie się gwałtowną, fizyczną wręcz reakcję widowni. Moja recepta brzmi: najwięcej realizmu, jak się da, prawdziwi ludzie, prawdziwe otoczenie, prawdziwa groza. Wtedy elementy fantastyczne staną się na czas seansu wiarygodne” – podsumowywał Smith. Piątek, trzynastego i odcięte kończyny? Idealna kombinacja!
„Ruiny” w kinach od 13 czerwca.