"Malowany ptak" to trzygodzinna podróż przez piekło. Niewielu wytrwało do końca
Widownia Festiwalu Filmowego w Wenecji długo nie zapomni ekranizacji "Malowanego ptaka". Film czeskiego reżysera wzbudził zachwyt ze względu na formę, ale brutalna treść sprawiła, że ludzie uciekali z kina.
"Mogę bez wahania stwierdzić, że jest to monumentalne dzieło i głęboko się cieszę, że dane mi było je obejrzeć. I mam nadzieję, że już nigdy się z nim nie zetknę" – pisał w recenzji dla "Guardiana" Xan Brooks. Krytyk był świadkiem masowego opuszczania seansu przez widownię, która nie była w stanie wytrzymać makabry prezentowanej na ekranie. I wcale im się nie dziwi, ponieważ czeski reżyser wyostrzył wszystkie okropności z powieści Jerzego Kosińskiego, nazywanej antypolskim oszustwem.
"Fantasmagoryczny horror", "Wizualnie wspaniały, bezczelnie brutalny dramat", "Niezmiernie dziki i piekący" – to kilka określeń, które Brooks zamieścił w swojej recenzji. Ale nie ograniczył się do ogólnych, literackich sformułowań i napisał wprost, które momenty sprawiły, że ludzie wychodzili z kina.
Wyjątkowy niesmak wzbudziła m.in. scena, w której zazdrosny młynarz (Udo Kier) wydłubał oczy innemu mężczyźnie i rzucił je kotu. Później była wstrząsająca sekwencja z udziałem lokalnej nimfomanki (Jitka Čvančarová, na zdjęciu poniżej) rzuconej na pastwę mieszkańców wsi. Nie mniejsze oburzenie wzbudziła scena najazdu Kozaków, przed którymi uciekali nie tylko wieśniacy z filmu, ale także widownia w Wenecji.
Jedna scena szczególnie nim wstrząsnęła. I jak sam stwierdził, będzie go nawiedzać tygodniami. Nie zdradził szczegółów, ale ma ona związek z postacią parafianina-pedofila granego przez Juliana Sandsa.
"Malowany ptak" Václava Marhoula pojedzie z Wenecji do Toronto, później zaplanowano pokazy w Czechach i Słowacji. Szansa na ogólnopolską premierę wydaje się znikoma.
Przypomnijmy, że pierwsze wzmianki o pracach nad filmem pojawiły się już w 2010 r. Marhoul ogłosił wówczas, że nabył prawa do adaptacji kontrowersyjnej powieści Jerzego Kosińskiego, jednak pierwszy klaps na planie padł dopiero siedem lat później. W międzynarodowej koprodukcji wzięły udział gwiazdy światowego formatu (Stellan Skarsgård, Harvey Keitel, Udo Kier) wspierane przez polską obsadę. Polski Instytut Sztuki Filmowej dwukrotnie odmówił finansowania tego projektu, który bazuje na literackim oszustwie skompromitowanego mitomana.
Jerzy Kosiński w "Malowanym ptaku" z 1965 r. przedstawił wstrząsającą historię chłopca "uważanego za przybłędę, Cygana lub Żyda", którego rodzice "z dużego wschodnioeuropejskiego miasta wysłali do odległej wioski". Bohater jest prześladowany i torturowany, rzadko spotyka się z przejawami troski czy empatii. U Kosińskiego mieszkańcy polskiej wsi z czasów wojny to prymitywne, okrutne i zdeprawowane jednostki.
"Malowany ptak" zapewnił Kosińskiemu ogromną sławę i uznanie. Szczególnie, że autor urodzony w Łodzi miał tam opisywać własne przeżycia z czasów wojny. Pod koniec lat 50. legalnie wyemigrował do USA (sam twierdził, że uciekł) i dzięki swojemu "świadectwu" brylował na tamtejszych salonach. Dopiero po latach odczarowano jego mit i zdemaskowano liczne kłamstwa.
W reportażu "Zbrukane słowa" opublikowanym w "Village Voice" (czerwiec 1982 r.) Geoffrey Stokes i Eliot Fremont-Smith oskarżyli Kosińskiego o plagiat. A przede wszystkim udowodnili, że wydarzenia przedstawione w "Malowanym ptaku" nie mają nic wspólnego z jego życiorysem. Kosiński wojnę przeżył spokojnie we wsi Dąbrowa. Nikt go ani nie prześladował, ani nie wydał Niemcom.
Jerzy Kosiński popełnił samobójstwo 3 maja 1991 r.