Marcin Wrona: Polska B, historia i rodzina
W ubiegłą sobotę w Kielcach zakończył się Festiwal Form Dokumentalnych „Nurt”. Określenie „formy dokumentalne”, pozwalają selekcjonerom na bardziej swobodne podejście do wyboru konkursowych propozycji. Znalazły się tam filmy dokumentalne, ale też felietony, biografie, reportaże, eseje, itp.
01.12.2011 15:40
Jurorzy mieli ułatwione zadanie, ponieważ przy takich założeniach nie mogło być mowy o restrykcyjnym kryterium oceny w ramach czystości gatunku. Rezultatem werdyktu był wyłącznie subiektywny gust. Czyli podobało się to, co przedstawiało interesującą perspektywę obrazu świata i było profesjonalnie zrealizowane tak, by się „oglądało”. Bez względu na to, czy był to czysty dokument, czy też nie, krótki film, czy długi.
Widzowie mogli zobaczyć naprawdę szeroką paletę barw naszej rzeczywistości, tej obecnej oraz historii. Były też poznawcze lekcje (jak „Eugenika”, czy „Wspomnienia na celulozie”) i bardzo ciekawi bohaterowie, począwszy od Kuby Rozpruwacza, poprzez Sławomira Mrożka, na Ivo Pogoreliczu skończywszy.
Stało się jednak tak, że nagrodę główną Prezesa Zarządu TVP SA – WYDARZENIE NURT 2011 zdobył film najczystszy w kategoriach filmu dokumentalnego, gdzie na przestrzeni pewnego czasu obserwujemy portret kilku bohaterów na tle ich środowiska. „Czekając na sobotę” w nieskrępowany sposób odsłania świat współczesnej Polski B. Jury tak uzasadniło wybór obrazu Ireny i Jerzego Morawskich: „W dramatycznie przygnębiającym obrazie prowincji film wydobywa istniejące w młodych marzenia o godnym życiu i szczęściu obecnym w więzi rodzinnej. Walorem filmu jest obiektywna obserwacja bez ocen.”
Faktycznie, „Czekając na sobotę” jest intrygującym, miejscami bulwersującym dokumentem o młodych ludziach zapadniętych jedną nogą w zdemoralizowanym świecie, a drugiej strony kierujący się wewnętrzną potrzebą, by lepiej, etycznie żyć. Przy ziemi, nie pozwalając się unieść, trzyma ich jednak codzienna ekonomia i warunki rozwojowe otoczenia. Jednak nie ma w nich złości. Zamiast tego, jest świadomość swojego miejsca w kosmosie i prosta potrzeba zaistnienia, zabłyśnięcia choćby na moment, właśnie w sobotę. Nawet jeśli to tylko piwko na przystanku, czy też nagi taniec w przydrożnej dyskotece. Gdzie nasza tradycyjna wieś spokojna, wieś wesoła? Nowa polska prowincja pozbawiona jest listka figowego, pruderii, czy tematów tabu. Ci ludzie są tacy jak wszędzie, tyle, że nie mogą się ukryć w miejskiej dżungli. Ich zachowania są obnażone, choć intymne, to jednocześnie publiczne. Nie widać tu manifestacyjnej religijności, z jaką nam się kojarzy prowincja. Za to jest potrzeba, by zyskać akceptację innych i dostrzeżenie
wartości, sensu swojego losu. Ten film zdecydowanie wyróżniał się i zaskakiwał szczerością wypowiedzi bohaterów i zręcznie unikał ich potępiania.
Z pozostałych nagród, na szczególną uwagę zasługuje dokument zrealizowany przez samego Andrzeja Wajdę („Kręć! Jak kochasz to kręć”), poświęcony jego wieloletniemu współpracownikowi i przyjacielowi, Edwardowi Kłosińskiemu. To wzruszający gest lojalności i hołdu, również ciekawe spojrzenie na wspólnie kształtowaną drogę artystyczną. Film został doceniony nagrodą indywidualną dyrektora artystycznego festiwalu, Krzysztofa Miklaszewskiego.
Kielce mają festiwal z unikalną, ciekawą formułą, dobrze odnajdującą się w charakterze tego rozwijającego się miasta. Wydarzenie integruje lokalną inteligencję i wpuszcza kroplę artystycznego fermentu w tkankę społeczną. Zwłaszcza w niełatwych dla form dokumentalnych czasach cieszy to, że projekcjom festiwalowym towarzyszyła liczna publiczność.