Masz moje imię na metce
Cytat z filmu, jednocześnie bardzo dziwne imię – Madeinusa. Imię, ale i pewne skojarzenia, które nie są błędne. Imię, które pociągnie za sobą całe pasmo nieszczęść. Jeśliby wymawiać, to „madeinusa”, a nie „made in usa”. Jednym ciągiem, bez zastanowienia, bez pauz i przerw myślowych. Pytacie, dlaczego takie? Widać pokręcony ojciec miał jeszcze bardziej pokręcony pomysł, aby nadać równie pokręcone imię swojej córce. Tej samej, którą obwoła „pierwszą dziewicą” we wsi, Mananaycuna i którą pragnie posiąść, poznać rozkosz jej ciała.
04.01.2007 13:03
Z jednej strony obchodzenie ze szczególnym namaszczeniem świąt Wielkiejnocy, z drugiej wielka rozwiązłość, rozpusta i pijaństwo. Trzy święte dni, jednocześnie trzy dni, gdy Bóg umarł i grzechu nie ma. A skoro tak jest, można robić wszystko ze świadomością, że nikt nie patrzy i nikt nie ukarze.
Jeśli do tego dodać jeszcze zagubionego Gringo, który trafia przypadkiem w to miejsce bez świadomości, że nie jest tu mile widziany i że ktoś nagle może dostrzec w nim Mesjasza, to sytuacja jest coraz bardziej skomplikowana. Pokręcona, dziwna i szalona.
Ten peruwiańsko-hiszpański dramat zaskakuje swoją wyrazistością. Sposobem narracji, niebanalnością pokręconej historii. Można czuć się zaszokowanym… można być zdziwionym, można, ale czy trzeba tak się czuć? W oderwanej od świata wsi, gdzieś w Andach, na dobrą sprawę wszystko jest możliwe. Również taka nad wyraz dziwna zbiorowa dewiacja.
Oglądamy i nie wiemy, co tak naprawdę myśleć. Najlepszy jest staruszek, zasuszony, jak tylko można, siedzący na zakurzonym rynku i odmierzający czas. To on jest zegarem, on spogląda na Słońce i przerzuca minuty, te, które zbliżają wszystkich do Wielkiego Czasu.
Ja osobiście potrzebowałem go sporo, aby podzielić się moimi odczuciami. Aby odszukać w sobie wszystkie te myśli, które się poukrywały. Bały się wypłynąć na zewnątrz. Bały się być może tego, co ja mógłbym z tego stworzyć. Zaszokowany? Nie. Zaskoczony? Chyba odrobinę. Zaintrygowany? To na pewno.
„Madeinusa” to bardzo dobry przykład kina latynoskiego, które jeszcze nie raz zaskoczy widza. Kina innego, niż popcornowe, słodkie, amerykańskie opowieści. Kina, które nie boi się obnażać dziwactw i zboczeń tego świata. I właśnie dlatego jest tak godne uznania.