Mężczyźni za nią szaleli, kobiety naśladowały. Niezwykłe życie Danuty Szaflarskiej
Zwykła mawiać, że zakończenie kariery aktorskiej skróci jej życie. Co się potwierdziło. Zeszła ze sceny w listopadzie 2016 roku i odeszła kilka miesięcy później, 19 lutego 2017 roku. 6 lutego przypada 109. rocznica jej urodzin.
Wiele generacji zachowało w pamięci jej promienne, uśmiechnięte spojrzenie i łagodny ton głosu. Czar, którym obdarzała, zawsze przyciągał uwagę, a jej imię i nazwisko były magnesem na publiczność.
Była osobą kochaną, podziwianą i wielokrotnie wyróżnianą. Nigdy nie pozwoliła, by popularność i pochwały zmieniły jej podejście. Rzadko opowiadała o sobie, zachowując dystans i pokorę.
"Kocham życie i jestem go nadal bardzo ciekawa" – wyznawała Szaflarska, która nawet w późnym wieku nie zwalniała tempa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zawsze marzyła o aktorstwie
Przyszła na świat 6 lutego 1915 roku (chociaż w jej dokumentach widniała data 20 lutego) w Kosarzyskach, malowniczej miejscowości niedaleko Piwnicznej. Tam spędziła beztroskie lata młodości, które wspominała z rozrzewnieniem. Te czasy zakończyły się wraz ze śmiercią jej ojca.
Danuta wraz z rodziną przeprowadziła się do Nowego Sącza. Już jako dziecko marzyła o aktorstwie, nie zdając sobie sprawy, że jej marzenia wkrótce się spełnią.
Studia wybrane ze względów praktycznych
Początkowo sceptycznie podchodziła do swoich aktorskich aspiracji. Mając talent do matematyki, rozpoczęła naukę na Wyższej Szkole Handlowej.
"Poszłam na te studia, ponieważ chciałam pomóc mamie" - wyjaśniała w "Zwierciadle". "Miałam młodszego brata, którego trzeba było kształcić. Panowało wtedy duże bezrobocie, a po skończeniu WSH można było łatwo znaleźć pracę w banku, fabryce, wszędzie".
Jednak po dwóch latach nauki, pod wpływem namów znajomych, zdecydowała się przerwać studia.
"Na sylwestrowym balu w Nowym Sączu koledzy, którzy studiowali medycynę i prawo w Warszawie, pytają mnie: 'Dlaczego jesteś na tym WSH w Krakowie? Przecież w Warszawie jest szkoła aktorska, powinnaś tam studiować'. Bo ja grałam już wcześniej w teatrze w Nowym Sączu, amatorskim, ale świetnym".
"Skompromitowałam się"
Na egzaminie wstępnym pojawiła się nieprzygotowana i zupełnie przez przypadek, nieświadoma, że odbywa się on właśnie tego dnia.
"Skompromitowałam się" - opowiadała później w "Zwierciadle". "Przecież nie miałam pojęcia ani o dramacie, ani o teatrze".
Jej mentorzy początkowo nie pokładali w niej wielkiej wiary.
"Jadwiga Turowicz, opiekunka naszego roku, ostrzegała mnie: 'Boję się o ciebie. Jesteś wrażliwa, łatwo płaczesz i denerwujesz się. Pamiętaj, że musisz mieć kły i pazury. Inaczej zginiesz'" – wspominała w magazynie "Teatr".
"Człowiek jest w stanie przywyknąć do wszystkiego"
Dyplom otrzymała tuż przed wybuchem II wojny światowej. W trakcie konfliktu nie przestawała grać, występując w teatrze podziemnym oraz teatrze frontowym, brała też udział w powstaniu warszawskim jako łączniczka. Ciężko wspominała ten okres.
"Miałam to szczęście, że nikt z moich najbliższych nie zginął ani nie został ranny, ale gdy przypominam sobie czas powstania warszawskiego, to trudno mi dziś zrozumieć, jak udało nam się przetrwać tę gehennę aż 63 dni" – opowiadała w "Rzeczpospolitej". "Okazuje się, że człowiek jest w stanie przywyknąć do wszystkiego".
Mogła grać dziecięce role nawet po trzydziestce
Mimo wojennych przeżyć, piękno Szaflarskiej pozostało nieskazitelne. Przekraczając próg 30. roku życia, nadal wyglądała młodo.
"Mogłam grać dzieci nawet po trzydziestce" – śmiała się w "Filmie". "Tuż po wojnie w Starym Teatrze w Krakowie miałam rolę 14-letniej dziewczynki w sztuce 'Teoria Einsteina'. Któregoś razu za kulisy wszedł znany wówczas krytyk Julek Kydryński, pogłaskał mnie po głowie i zapytał: 'Jak ci się, dziecko, podoba w teatrze?'. Odpowiedziałam: 'Bardzo, proszę pana', i ładnie dygnęłam. Na drugi dzień przyszedł mnie przepraszać. Uświadomiłam go, że to był wspaniały komplement".
"W Starym Teatrze szła sztuka dla dzieci 'Beksa' – opowiadała o innej zabawnej sytuacji. "Główną rolę grała 9-letnia dziewczynka. Zdarzyło się kiedyś tak, że nagle trzeba było zrobić za nią zastępstwo i dyrektor zlecił mi jej rolę z dnia na dzień. Kiedy wchodziłam w kostiumie scenicznym między dzieci, jeden urwis podstawił mi nogę. Uśmiechnął się i spytał: 'Ty dzisiaj grasz?'. Dał się nabrać".
Nagła sława
To właśnie w teatrze dostrzegli ją filmowcy, szukając aktorki do "Zakazanych piosenek". Szaflarska propozycję, aby pojawić się na dużym ekranie, przyjęła chętnie, choć przyznawała, że najbardziej cieszyła się nie z samej pracy, a z regularnych, ciepłych posiłków, które serwowano jej na planie.
Po premierze wywołała prawdziwą furorę. Szaflarska i Jerzy Duszyński stali się idolami publiczności, ludzie zatrzymywali ich na ulicach, aby wyrazić wdzięczność za film i pogratulować. Szaflarska szybko stała się także wzorem piękna. Mężczyźni adorowali ją, a kobiety dążyły do naśladowania jej unikatowego stylu. Jednak aktorka podchodziła do tego sukcesu z dystansem.
"Na to akurat nigdy nie mogłam narzekać. Przede wszystkim byłam świadoma wszystkich swoich braków. A i tak jedna koleżanka mówiła, że jestem podobna do Grety Garbo. Nie wiem, z której strony. W teatrze pewna suflerka powiedziała mi: 'Taka jesteś brzydula, a jak wychodzisz na scenę, tak ładnie wyglądasz'".
Wyzwanie aktorskie
Z czasem szaleństwo wokół jej osoby opadło, a Szaflarska nigdy nie dążyła do utrzymania się w centrum uwagi publicznej.
"Danusia najmniej interesowała się teatrem czy filmem, a najwięcej życiem" – mówił o niej słynny reżyser Erwin Axer.
Przyznawała, że była wybiórcza w kwestii scenariuszy. Jeśli rola jej nie odpowiadała, po prostu jej nie przyjmowała. Nie odczuwała presji, aby być ciągle na widoku publicznym.
"Pierwszy raz zrezygnowałam z głównej roli w 1947 roku. Miałam sporo propozycji" – mówiła w "Filmie". "Niestety nieciekawych. Dlatego odmawiałam. Odrzucałam na przykład wszystkie harlequiny. Bo to grafomania do sześcianu. Ale jeśli rola była ciekawa, brałam nawet małe epizody. Bardzo je lubię, bo w paru zdaniach trzeba pokazać całego człowieka. To jest prawdziwe aktorskie wyzwanie".
"Jeśli skończę grać, to pewnie długo nie pożyję"
Szaflarska pozostawała aktywna zawodowo przez blisko 80 lat, zawsze podkreślając, że to aktorstwo dodawało jej życiowej energii.
"Czerpię ją oczywiście z pracy" – wyznała kiedyś na łamach "Zwierciadła". "Dobrze jest mieć też poczucie humoru, śmiać się z siebie i swoich słabości. Powtarzam, że jestem kurdupel, co mi w niczym nie przeszkadza. Przyznaję, że byłam leniwa. Miałam łatwość do języków, ale nie chciało mi się wbijać słówek do głowy i teraz żałuję. Ale w każdym kraju świetnie sobie poradzę".
"Jeżeli wykonuje się zawód, który się kocha, to jest się szczęśliwym. Dla mnie praca to błogosławieństwo, a nie przekleństwo" – mówiła aktorka. "Jeśli skończę grać, to pewnie długo nie pożyję".
Przestała grać w listopadzie 2016 roku. Zmarła 19 lutego 2017 roku. Została pochowana na warszawskich Powązkach, gdzie do dziś znajduje się jej skromny nagrobek.
Źródło: film.wp.pl
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o serialach, które "ubito" zdecydowanie za wcześnie oraz wymieniamy te, które powinny pożegnać się z widzami już kilka sezonów temu. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.