Pozwał giganta. Teraz musi skończyć karierę
Terrence Howard, 56-letni aktor nominowany do Oscara, ogłosił, że zamierza zakończyć swoją karierę aktorską. Decyzję tłumaczy brakiem znaczących ról od czasu, gdy pozwał Fox i agencję CAA. Opowiedział również o największym błędzie w karierze. Odrzucił rolę przez jedną scenę.
W rozmowie z Billem Maherem w podcaście "Club Random" Howard przyznał: - Moim celem jest zniknięcie z tej branży - wyznał. Zapytany, czy to oznacza koniec jego kariery aktorskiej, nie zaprzeczył. - Muszę to zrobić, stary. Jestem teraz na "Chitlin' Circuit", po tym, jak pozwałem Fox".
"Chitlin' Circuit" to termin odnoszący się do sieci miejsc dla afroamerykańskich artystów w czasach segregacji rasowej. Howard wyjaśnił: - Żadnych filmów studyjnych. Żadnych dużych produkcji telewizyjnych. Wszystko na obrzeżach. Dlaczego? Bo nie zadzierasz z Myszą. Zadarłem z Myszą. Pozwałem Myszę, pozwałem Fox i teraz pozywam CAA. Chodzi o moje pieniądze. Jeśli ktoś zabiera ci 300 milionów dolarów, to musisz o to walczyć - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Legendy Hollywood
W 2020 roku Howard pozwał 20th Century Studios (wówczas przejęte przez Disneya) za zaległe tantiemy związane z jego rolą w popularnym serialu "Imperium". W 2023 roku złożył pozew przeciwko agencji CAA, zarzucając jej konflikt interesów w negocjacjach dotyczących jego wynagrodzenia w tym samym serialu. Twierdził, że agenci namówili go do zaakceptowania niższego wynagrodzenia, dbając jednocześnie o własne interesy.
Howard ujawnił, że w szóstym sezonie "Imperium", emitowanym w 2020 roku, zarabiał 325 tysięcy dolarów za odcinek. Jego prawnik, James Bryant, argumentował, że aktor powinien otrzymywać wynagrodzenie na poziomie Kevina Spaceya w "House of Cards" czy Jona Hamma w "Mad Men". W 2014 roku informowano, że Spacey zarabiał 500 tysięcy dolarów za odcinek.
Błąd w karierze
Terrence Howard przyznał, że największym błędem w jego karierze było odrzucenie roli legendarnego wokalisty Smokeya Robinsona. Aktor zrezygnował z tej szansy ze względu na negocjacje dotyczące roli Marvina Gaye'a, której ostatecznie również nie przyjął.
Podczas rozmowy w podcaście "Club Random", Howard opowiedział o kulisach swoich decyzji. Aktor chciał być lojalny wobec reżysera Lee Danielsa, z którym miał pracować nad biografią Marvina Gaye'a. - Byłem wierny Lee Danielsowi, bo dałem mu swoje słowo – powiedział Howard.
Ostatecznie Howard zrezygnował z roli Marvina Gaye'a ze względu na sceny przedstawiające relacje homoseksualne artysty. - Nie mógłbym tego zagrać, bo nie udaję – stwierdził aktor. Howard wspomniał też rozmowę z Quincy Jonesem. - Zapytałem Quincy'ego: "Słyszałem plotki, że Marvin był gejem. To prawda?". A Quincy odpowiedział: "Tak".
Aktor przyznał, że nie czuł się komfortowo z takimi scenami. - To by mnie zniszczyło. Gdybym pocałował mężczyznę, odciąłbym sobie usta – wyznał Howard. Dodał jednak, że nie ma problemu z osobami homoseksualnymi, ale nie potrafiłby wcielić się w taką rolę. - Nie mogę oddać się w pełni postaci, której nie rozumiem – wyjaśnił.
Howard przyznał, że odmowa zagrania Smokeya Robinsona była bolesna, zwłaszcza że piosenkarz był rozczarowany jego decyzją. - Był załamany, kiedy odmówiłem – powiedział aktor.
Biografia Marvina Gaye'a od lat wzbudza zainteresowanie filmowców. W 2019 roku Warner Bros. nabyło prawa do filmu, który miał reżyserować Allen Hughes. Producentami mieli być Dr. Dre, Jimmy Iovine i Andrew Lazar, a scenariusz miał napisać Marcus Gardley.
Najtrudniejsze pożegnanie w "The Last of Us", na które nie byliśmy gotowi. Pamela Anderson cała w brokacie i pijacki morderczy pakt grupki przyjaciół w serialu BBC. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: