W sierpniu mija 28. rocznica śmierci Jerzego Szmidta. Aktora teatralnego, którego zapamiętaliśmy dzięki kultowej scenie w "Misiu" Stanisława Barei.
"Miś" z 1980 roku jest pełen niezapomnianych scen i dialogów, a powiedzonka w stylu "Wszystkie Ryśki to fajne chłopaki" czy piosenkę wesołego Romka znają wszyscy (zobacz, kim naprawdę był znany w całej Warszawie wesoły Romek). W scenie kręcenia filmu pod tytułem "Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta" pada kultowe "Parówkowym skrytożercom mówimy nie!". Jednym z mężczyzn, który komentował zniknięcie tytułowej parówki, jest tragicznie zmarły Jerzy Szmidt.
Jerzy Szmidt urodził się w Kielcach w 1939 roku. Po wojnie przeniósł się do Warszawy, by studiować w nowo powstałej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Swoją karierę aktorską wiązał z teatrem: w latach 60. występował na scenie w Bydgoszczy i Kielcach. Przez sześć lat pracował w Krakowie, by od 1972 roku związać się z Teatrem Polskim w Warszawie. Pracował w nim do śmierci w 1987 roku.
(Jerzy Szmidt w filmie "Miś" (fot. Zespół Filmowy Perspektywa/YouTube)
Aktor stronił od ról filmowych i telewizyjnych, nie pozostawiając po sobie wyraźnych śladów w świecie kina. Wyjątkiem jest epizodyczna rola w "Misiu", którą pamiętamy do dziś.
Jerzy Szmidt zginął 28 lat temu w wypadku komunikacyjnym. Ciało 48-letniego aktora spoczęło na warszawskim cmentarzu Bródnowskim.