Musical pierwsza klasa
Popularność współczesnego kina z roku na rok się zwiększa, a w Polsce obecnie przeżywa ono drugą młodość. Ludzie coraz częściej odwiedzają sale kinowe, których różnorodność repertuaru zadowalana najwybredniejszego widza. Gatunki filmowe, które dawno przeszły do lamusa, powracają i odnoszą wielkie sukcesy.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku na dyskotekach królowała muzyka legendarnego już, szwedzkiego zespołu ABBA. Ich przeboje do dziś zapraszają do tańca i chyba nigdy nie stracą miana ponadczasowych. Gdyby grupa zdecydowała o swojej reaktywacji, ludzie drzwiami i oknami pchaliby się na ich koncerty. Niestety z ich zapewnień wynika, że taka sytuacja nigdy nie nastąpi, a szkoda bo mogłoby to być niepowtarzalne przeżycie. Jedyne co nam pozostaje to wspomnienia i wspaniałe piosenki.
Od 1999 roku do tej listy można zaliczyć musical oparty na przebojach z repertuaru tej skandynawskiej grupy, niosący tytuł jednej z ich piosenek „Mamma Mia”. Po swojej premierze na londyńskim West Endzie, musical został przetłumaczony na kilka języków i wystawiony w kilkunastu krajach całego świata. Według szacunkowo przybliżonych danych „Mamma Mia” zarobiła przeszło dwa miliardy dolarów, co stawia ją na pierwszej pozycji najbardziej kasowego musicalu w dziejach tego gatunku. Po latach od premiery i podróżach po całym świecie sceniczna wersja została przeniesiona duży ekran, dzięki czemu poszerzyła swoje granice dostępności dla przeciętnego człowieka.
Zarówno twórcami musicalu, jak i filmu są te same osoby. Reżyserką jest Phyllida Lloyd, a autorstwo scenariusza należy do Catherine Johnsona. Koordynatorami całego przedsięwzięcia jest męska część grupy ABBA, Björna Ulvaeusa i Benny Andersson, którzy pojawiają się w niewielkich epizodach. W rolach głównych obsadzono gwiazdy z najwyższej hollywoodzkiej półki. Takich osób jak Meryl Streep, Pierce Brosnan czy Colin Firth nie trzeba większości przedstawiać. Ich klasa aktorska dała pewność filmowcom, że odnajdą się w powierzonych im rolach i poradzą sobie nawet ze śpiewającymi scenami. Oprócz sław w filmie wystąpiła spora liczba nowych, młodych twarzy, dla których „Mamma Mia” otworzy bramy do wielkiej kariery filmowej.
Film trwa niemal dwie godziny, jednak gdyby wyciąć sceny podczas których bohaterowie ukazują swój talent piosenkarski i taneczny, pozostałoby około trzydziestu minut. Jednak część muzyczna ma na celu zastąpienie dialogów i zachowań aktorów, przez co otrzymujemy z krwi i kości film muzyczny.
Główną bohaterką jest Donna (Streep), która prowadzi hotel na jednej z malowniczo położonych greckich wysp. W tej przepięknej scenerii ma odbyć się ślub jej jedynej córki Sophie, która ma jedno, wielkie marzenie. Chciałby aby do ślubu poprowadził ją ojciec, którego nigdy nie udało się jej poznać.
Znalezienie pamiętnika mamy, pozwoliło jej odkryć, że jej tatą może być jeden z trzech mężczyzn, którzy w przeszłości znaczyli bardzo wiele dla jej matki. Tylko jak się dowiedzieć, który z nich jest jej biologicznym ojcem. To proste, wystarczy zaprosić całą trójkę na swój ślub i dokonać trafnego wyboru. Pomysł w zamyśle dobry, jednak konsekwencje konfrontacji dawnych kochanków mogą okazać się bardziej skomplikowane.
„Mamma Mia” przyciągnęła do kin w Polsce już ponad milion widzów, co z pewnością zdziwiło United International Pictures - dystrybutora na nasz rynek. Oglądałem w swoim życiu kilka musicalów, jednak specjalnie nie przepadam za tym gatunkiem filmowym. Podczas seansu chwilami się nudziłem, a niektóre sceny drażniły mnie głupkowatym zachowaniem postaci. Na szczęście z upływającym czasem moja osoba zaczynała się asymilować z zaistniałą sytuacją, aby w końcu całkowicie się jej poddać. Największe wrażenie zrobiła na mnie Meryl Streep, która mimo swoich sześćdziesięciu lat zachowywała się na ekranie jakby miała ich dwadzieścia.
W jej biografii przeczytałem, że zawsze chciała zostać piosenkarką. Ten film dał jej wymarzoną rolę, łącząc pasję z marzeniami. Odtwórcy ról męskich spisali się na medal, pokazując, że żadna kreacja nie jest im straszna. „Mamma Mia” pełna jest zabawnych sytuacji i dialogów, które idealnie wplatają się gąszcz śpiewających scen. Większość z nas nie jest zagorzałymi fanami ABBY, lecz z pewnością ich utwory nie są nam obce. Ten film przypomni ich szeroki repertuar, pozwalając na poznanie sensu i znaczenia pięknych piosenek, przy których kiedyś bawili się nasi rodzice. Na uwagę zasługują przepiękne plenery greckiej wyspy, gdzie nie jedna z zakochanych par chciałaby powiedzieć sobie sakramentalne „tak”.
Dotychczas mało kasowy i zapomniany gatunek filmowy jakim jest musical, wrócił na piedestał popularności. Jego przedstawicielka „Mamma Mia” trochę urozmaiciła repertuar kina komercyjnego. Dla większości, a zwłaszcza mężczyzn, zdanie o tym filmie zostało wyrobione bez obejrzenia, z negatywnym nastawieniem, jednak z doświadczenia wiem, że nie ocenia się książki po okładce. To się sprawdziło w przypadku tego filmu, który w swoim gatunku jest bardzo dobry. Oprócz początkowej nudy, nie mam się do czego przyczepić.
Z tym filmem trzeba się oswoić, co z czasem przejdzie w uwielbienie i zachwyt. Ja tego właśnie doświadczyłem i nadal jestem wśród żywych. Tak samo będzie i z wami.