Wywiad z Orleańską
**
Wracając do filmu. Tomasz Lewkowicz jest debiutantem. Trudno było zaufać młodemu twórcy nie tylko w kwestii filmów, ale również w dziedzinie rozumienia miłości? Jak się układała współpraca?**
To jest debiutant, ale – jak to często w polskiej kinematografii się zdarza - to doświadczony, dojrzały mężczyzna. To nie jest młody człowiek, który właśnie skończył studia. Zaintrygowało mnie to, że Tomek przez wiele lat zajmował się zupełnie czymś innym. Nagle poczuł pasję i chęć zrealizowania swoich marzeń. Wtedy, w dojrzałym już wieku, poszedł na studia do prywatnej szkoły filmowej Macieja Ślesickiego, a potem za własne pieniądze wyprodukował film. Mnie się właśnie to podoba, że można w każdym momencie swojego życia wszystko zmienić. Teraz weszłam w taki wiek, gdzie skończyły się okresy ślubów i chrzcin, teraz zaczyna się w moim środowisku i wokół mnie etap rozwodów. Przez ten fakt temat filmu „Huśtawka” jest mi, niestety, dosyć dobrze znany. Lubię pracować z debiutantami, i w filmie i w teatrze. Nawet mi się wydaje, że mi się lepiej gra u debiutantów, ponieważ oni zostawiają mi większy margines swobody aktorskiej i zaufania. Dodatkowo nutka niepewności i dreszczyk emocji, które są wynikiem niewiadomej -
czy się to wszystko uda, czy też nie i na jakiego twórcę początkujący reżyser wyrośnie. To wszystko jest również dla mnie ekscytujące. Bardziej doświadczony i wykrystalizowany twórca, często narzuca jakąś swoją wizję, w którą musimy się wpasować i nie do końca w tym wszystkim potrafimy się odnaleźć. Teraz czeka również na premierę film „Zwerbowana miłość” w reżyserii Tadeusza Króla, który także jest dojrzałym debiutantem. Robił wcześniej dokumenty, a teraz debiutuje fabułą.