Najgroźniejszy film, jaki nakręcono. "Zabił już 86 osób"
Do regularnej dystrybucji (m.in. na Amazonie) trafił w końcu "Antrum: The Deadliest Film Ever Made". Zdaniem krytyków jeden z najbardziej intrygujących horrorów ostatnich lat. Film, jak przekonują jego twórcy, przeklęty, który uśmiercił już blisko 90 osób. Jaka jest prawda?
Opis dystrybutora brzmi następująco: "Antrum: The Deadliest Film Ever Made" to film w reżyserii Davida Amito i Michaela Laiciniego, który opowiada o horrorze, jego poszukiwaniach i towarzyszącej mu upiornej legendzie.
Tytułowe "Antrum" to horror okultystyczny z 1979 r. Film opowiada o rodzeństwie, które w rozpaczy po śmierci psa, postanawiają przywrócić go do życia. Idą do lasu, gdzie zaczynają kopać dziurę do piekła, a sprawy przybierają oczywiście zły obrót.
Twórcy filmu przekonują, że na "Antrum" ciąży klątwa. Każdy, kto go zobaczy, ginie. W materiałach prasowych pojawia się informacja, że w 1988 r. małe kino w Budapeszcie doszczętnie spłonęło, a w płomieniach zginęło 56 widzów. Podczas wyświetlania "Antrum".
Kolejne 30 osób miało zostać pogrzebane żywcem pod gruzami innego kina, w którym doszło do eksplozji podczas pokazu pechowego horroru. Jedyna znana kopia "Antrum" zaginęła, aby po 20 latach wytropił ją dyrektor programowy jednego z festiwali. Który chwilę potem zmarł.
Zaciekawiła was ta upiorna historia? Chcecie zobaczyć "Antrum: The Deadliest Film Ever Made"? W takim razie już wiecie, co czuli widzowie wybierający się w 1999 r. na pierwsze pokazy "The Blair Witch Project".
"Antrum: The Deadliest Film Ever Made" to bowiem nic innego, jak mockument opowiadający o fikcyjnym filmie, który nigdy nie został nakręcony. Ani nikogo nie zabił. Wszystko, począwszy od wywiadów, a skończywszy na "odnalezionym materiale", zostało dokładnie sfabrykowane.
David Amito i Michael Laicini, którzy są też autorami scenariusza, odwołali się do kilku dobrze znanych widzom filmów i filmowych mitów.
Poza oczywistym nawiązaniem do "The Ring" (1998), "Antrum: The Deadliest Film Ever Made" odwołuje się i do wspomnianego "The Blair Witch Project" (1999), i do "Cannibal Holocaust" (1980). Oba filmy wchodząc do kin, wywołały niemałe poruszenie wśród widzów, którzy do końca nie wiedzieli, czy to, co dzieje się na ekranie, to tylko fikcja, czy zapis autentycznych wydarzeń.
Zamieszanie podsycali sami twórcy. W przypadku "The Blair Witch Project" fabrykując newsy na temat zaginionych studentów. Z kolei premierze "Cannibal Holocaust" towarzyszył proces reżysera, którego oskarżono o zamordowanie swoich aktorów. Ale spokojnie, byli cali i zdrowi. "Antrum: The Deadliest Film Ever Made" przypomina "Cannibal Holocaust" też pod względem budowy – został podzielony na dwie części: wstęp (tu dokumentalny) i faktyczny, "zaginiony" film.
Amito i Laicini też mocno nawiązują do głęboko zakorzenionych w popkulturze miejskich legend dotyczących "przeklętych" filmów. Takich jak "Zdobywca" (1956) z Johnem Wayne'em, który miał doprowadzić do śmierci 220 osób, czy wyprodukowanego przez Stevena Spielberga "Poltergeista", mającego uśmiercić kilku członków obsady.
"Antrum: The Deadliest Film Ever Made" miał premierę pod koniec 2018 r. na Brooklyn Horror Fim Festival. Potem pokazano go na kilku innych imprezach (m.in. Sitges), jednak dopiero teraz wszedł do oficjalnej dystrybucji.
Na początku lutego "Antrum: The Deadliest Film Ever Made" wprowadzono do kin w Japonii, gdzie wcześniej wzbudził spore zainteresowanie w social mediach. Ponadto film Amito i Laiciniego można oglądać na Amazonie w usłudze Prime.