RecenzjeNajokrutniejsza z baśni

Najokrutniejsza z baśni

Główną bohaterką filmu jest wrażliwa trzynastolatka, której największym marzeniem jest zostać matką. To graniczące z obsesją marzenie zostaje jej odebrane już na samym początku, gdy po nieudanym zabiegu dziewczynka staje się nieodwracalnie bezpłodna. Jednak Aviva – bo tak jej na imię – nie zdaje sobie z tego sprawy. Powiernikiem tajemnicy od samego początku jest widz. To charakterystyczny dla Solondza zabieg. W jego filmach bardzo często bohaterowie są o wiele mnie świadomi położenia, w jakim się znajdują, niż publiczność, przed którą reżyser rysuje przekrojowy, kompletny kontekst dla przedstawianych sytuacji. Mimo uprzywilejowanej w stosunku do bohaterów pozycji, widz nie jest jednoznacznie informowany co jest słuszne i kto postępuje dobrze; konsekwencją posiadania wiedzy nie jest możliwość dokonania jednoznacznej ewaluacji.

29.12.2011 17:01

Imię Aviva to tytułowy palindrom, czyli wyrażenie brzmiące tak samo zarówno gdy czytane od lewej do prawej jak i od prawej do lewej. Tytuł i palindromiczne imiona bohaterów (bo nie tylko Aviva jest takim imieniem obdarzona) można rozumieć jako autorską wypowiedź na temat kwestii tożsamości. Palindrom nie ma żadnych przyrodzonych właściwości. Także bohaterowie Solondza są raczej wytworem interpretacji danej kultury niż mają jakaś inherentne „ja”. Tezę o płynności tożsamości podkreśla szczególnie decyzja obsadzenia w roli Avivy ośmiu aktorów w różnym wieku, fizycznie odmiennych, o innej płci i kolorze skóry. Można zinterpretować tę decyzję także jako chęć podkreślenia pewnego uniwersalizmu tej postaci i - poprzez danie jej tylu odmiennych wcieleń - otworzenia przed każdym widzem szansy na identyfikację z Avivą.

Pod pewnymi względami ten tytuł wpisuje się w wytyczone przez poprzednie dzieła autora kanony. Pojawiają się tu typowo “solondzowskie” tropy a pośród nich zagadnienie pedofilii - jak zawsze ujęteniesztampowo - kwestia fanatyzmu – tu akurat na płaszczyźnie religijnej – problem moralności przedmieść i ich mieszkańców, dysonans pomiędzy światem dzieci i dorosłych, poszukiwanie własnego ja. „Palindromy” jednocześnie zaskakują. Produkcje opatrzone logo Solondza są zwykle osadzone w zamkniętej, często domowej przestrzeni, która przypomina zbudowane w studio dekoracje. Palindromy zdają się być wyjątkiem od reguły. Wyraźnie oparte są na schemacie „filmu drogi”, z nadania związanym przecież z otwartą przestrzenią, a bohaterka przez większość czasu przemieszcza się. Zarówno obfitująca w rozmaite wydarzenia podróż rzeczywista i jak i ta wewnętrzna – która w oczywisty sposób nasuwa skojarzenia z podróżą inicjacyjną i rytami przejścia – napędza akcję.

W filmie silnie obecne są nawiązania do klasycznej amerykańskiej literatury młodzieżowej. Historia podróży Avivy może być uznana za ukłon wobec literackich źródeł - „Przygód Hucka Finna” Marka Twaina, czy „Podróży Guliwera” Jonathana Swifta. W tle pobrzmiewają też filmowe zapożyczenia. Na myśl przychodzi „Czarnoksiężnik z Oz”, „Dźwięki muzyki” czy „Alicja w Krainie Czarów”. Ze względu na baśniową z ducha konstrukcję w jaka ubrane są przedstawiane wydarzenia zaryzykować można tezę, że „Palindromy” to najmroczniejszą spośród wszystkich baśni.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)