Oscary 2021: Największy przegrany. Sześć nominacji, zero statuetek
Każda oscarowa ceremonia ma swojego "największego przegranego". W tym roku takim filmem stał się "Proces Siódemki z Chicago". Dramat opowiadający historię pokojowego protestu z 1968 roku miał sześć szans na zdobycie Oscara, ale nie wykorzystał żadnej z nich.
"Proces Siódemki z Chicago" był nominowany w kategoriach: najlepszy film, najlepszy scenariusz oryginalny, najlepszy aktor drugoplanowy, najlepsze zdjęcia, najlepszy montaż i najlepsza piosenka. Co ciekawe, właściwie do samego końca, czyli do momentu ogłoszenia decyzji członków Amerykańskiej Akademii Filmowej, był mocnym kandydatem do nagrody w każdej z wymienionych kategorii. Zdaniem wielu dziennikarzy tylko "Proces Siódemki z Chicago" mógł wmieszać się w rywalizację pomiędzy "Nomadland" a "Obiecująca. Młoda. Kobieta" o tytuł najlepszego filmu roku. Ceremonię wręczenia "opuścił" jednak z pustymi rękami.
"Proces Siódemki z Chicago" okazał się jedynym tytułem nominowanym do Oscara w głównej kategorii, który nie otrzymał żadnej statuetki. Pozostałe siedem filmów zdobyło przynajmniej jedną nagrodę.
Największe szanse na Oscara "Proces Siódemki z Chicago" miał w dwóch kategoriach. W rywalizacji o nagrodę za scenariusz oryginalny był nawet faworytem bukmacherów (autorem scenariusza był reżyser filmu Aaron Sorkin). Wcześniej zdobył w tej kategorii Złoty Glob i wydawało się, że sięgnie także po Oscara. Tegoroczna ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej należała jednak do kobiet. Statuetkę za najlepszy scenariusz oryginalny otrzymała Emerald Fennell za "Obiecująca. Młoda. Kobieta".
"Proces Siódemki z Chicago" był zaliczany do grona faworytów również w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy. Sacha Baron Cohen w dramacie Sorkina stworzył barwną i wyrazistą kreację, którą po raz kolejny udowodnił, że sprowadzania go wyłączenie do roli Borata jest dużym nieporozumieniem. Wydawało się, że członkowie Akademii Filmowej nagrodzą Cohena trochę jakby za całokształt jego aktywności zawodowej. Za jego bezkompromisowość, która wyśmiewa i wskazuje na pewne zasadnicze wypaczenia w społeczeństwie amerykańskim. Ale Oscara otrzymał Daniel Kaluuya za rolę w filmie "Judas and the Black Messiah".
Film Aarona Sorkina przenosi nas do 1968 roku. W zamyśle pokojowy protest zorganizowany podczas krajowej konwencji amerykańskiej Partii Demokratycznej zamienia się w brutalne starcie z siłami policji i gwardii narodowej. Organizatorzy demonstracji zostają oskarżeni o zawiązanie spisku w celu wywołania zamieszek. Proces, który był konsekwencją tego oskarżenia, zapisał się na zawsze w historii sądownictwa w Stanach Zjednoczonych.