"Napoleon" to spektakularne widowisko. Murowany kinowy hit
"Napoleon" Ridleya Scotta ma wszystkie składowe dobrego, kinowego hitu: zaskakujące sceny batalistyczne, mięsistą historię romansu, genialne kostiumy i spektakularne zdjęcia polskiego operatora.
Współpraca Ridleya Scotta i Dariusza Wolskiego cały czas pięknie kwitnie. Panowie kolejny raz stanęli razem do projektu. Są jeszcze w stanie czymś zaskoczyć widzów? Tak! I to jak. Ich "Napoleon" to historia, którą niby dobrze znamy i przebieg tej opowieści nie powinien być zaskoczeniem (jeśli ktoś chociaż trochę uważał na lekcjach historii), ale to, jak ten film jest poprowadzony, i jak zrealizowane zostały sceny batalistyczne, będzie dla was dużą frajdą.
Można naprawdę dużo mówić o aktorskim talencie Joaquina Phoenixa i partnerującej mu Vanessie Kirby, która w "Napoleonie" wciela się w Józefinę. Ale to przede wszystkim praca Dariusza Wolskiego i Ridleya Scotta rzuca na kolana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co po "Barbie"? W kinach nie będzie nudy
Historia "Napoleona" zaczyna się tuż przed oblężeniem Tulonu. Znany już, ale jeszcze nie do końca doceniany przez Francuzów Bonaparte zostaje zaprzysiężony jako kapitan artylerii sił rewolucyjnych. Jego zadaniem jest odbicie Tulonu z rąk Anglików, co udaje mu się niby bez większego wysiłku. Od tamtej pory Napoleon rośnie w siłę i w ogarniętej konfliktami Francji zyskuje coraz większe wpływy, coraz większą siłę wojskową. A jak już się to ma, to sięgnięcie po władzę w kraju wydaje się naturalną koleją rzeczy.
Trochę w podręcznikowym skrócie oglądamy kluczowe wydarzenia z życia Bonaparte. Jest wątek kampanii w Egipcie i zamach stanu, jest przejęcie władzy i koronowanie się na cesarza. Są też i na ekranie wojny Napoleona. To, jak Wolski i Scott pokazali bitwę pod Austerlitz, będzie gratką dla każdego fana takiego kina. Ta wielka batalistyczna scena robi spektakularne wrażenie. I, co najważniejsze, panowie znaleźli sposoby na to, by pokazać widzom coś po raz pierwszy.
W "Napoleonie" nie mogło zabraknąć też wątku miłosnego, czyli relacji dowódcy z Józefiną. Są oczywiście słynne listy, które sobie wysyłali przez cały świat, a które po śmierci Józefiny zostały wykradzione i krążyły z rąk do rąk przez dekady. Duet Kirby-Phoenix jest naprawdę hipnotyzujący. I to właśnie w scenach z Józefiną Napoleon pokazuje prawdziwego siebie. Wielki człowiek na polu bitwy, mały, zakompleksiony w codziennym życiu. Te kontrastujące ze sobą strony pięknie zszywa Joaquin Phoenix, który urodził się, by grać właśnie takie pokręcone postaci.
"Napoleon" to brawurowo nakręcona produkcja, która mogłaby spokojnie trwać i 4 godziny. Właśnie na takich seansach można siedzieć długie godziny i ani razu nie zwraca się uwagi na zegarek. Ridley Scott kolejny raz udowadnia, że w kręceniu batalistycznych scen, przeplatanych rodzinnymi niuansami, politycznymi przepychankami i barwnymi krajobrazami palonych miast, po prostu nie ma sobie równych. Ba, ten film jest nawet miejscami zabawny, czego może nie wszyscy spodziewają się po tym reżyserze i takiej historii.
Scott nie pada na kolana przed historią Bonaparte. Nie robi z niego wielkiego, legendarnego dowódcy i cesarza. Patrzy na niego z dużym dystansem i dzięki temu dostajemy naprawdę dobrą, mięsistą opowieść o człowieku, którego wypełniała hipokryzja i kompleksy. Geniusz i psychopata jednocześnie. Postać idealna do kreacji Joaquina Phoenixa.
Jeśli Dariusz Wolski nie dostanie za ten film nominacji do Oscara, to wybuchną zamieszki wśród fandomu polskiego operatora. Spektakularne zdjęcia są esencją tej produkcji. Płonąca Moskwa, bitwa pod Austerlitz, zdobycie Tulonu, marsz wojsk przez Egipt... To są sceny, które ogląda się z rozdziawioną buzią. Takiego właśnie seansu wam życzę, a stanie się to już niedługo, bo film w kinach w całej Polsce pojawi się już 24 listopada.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.