Nazwał Putina "bandytą". Reżyser przekonał się, jakie są tego konsekwencje

Nalot policji, 9-godzinna podróż w konwoju do aresztu, areszt domowy, proces i poważne oskarżenia. Reżyser Kiriłł Sieriebriennikow naraził się Putinowi tak, że dyktator latami nie miał mu zamiaru odpuścić. Dziś Sieriebriennikow i jego sprawa wracają.

Kiriłł Sieriebriennikow otwarcie krytykuje Władimira Putina. Od wielu lat
Kiriłł Sieriebriennikow otwarcie krytykuje Władimira Putina. Od wielu lat
Źródło zdjęć: © GETTY
Magdalena Drozdek

Tegoroczny festiwal w Cannes zapowiada się na wyjątkowe wydarzenie. Podczas jednego z najważniejszych wydarzeń filmowych na świecie zostaną pokazane filmy Agnieszki Smoczyńskiej i Jerzego Skolimowskiego, który powalczy w prestiżowym konkursie głównym. Wystarczy szybki rzut oka na listę tegorocznych pretendentów do Złotej Palmy, by zwrócić uwagę na nazwisko reżysera… z Rosji. Organizatorzy festiwalu zapowiadali, że z wydarzenia zostaną usunięte produkcje i ich przedstawiciele wspierający rosyjski rząd, ale nie mają zamiaru bojkotować artystów, którzy ostro i jawnie sprzeciwiają się Putinowi.

Kiriłł Sieriebriennikow, bo o nim mowa, swego czasu nazwał Putina "bandytą". Od lat krytykował go, stojąc po przeciwnej stronie politycznego sporu w porównaniu do Emira Kusturicy. Niegdyś gwiazdor Cannes, dziś ulubieniec Putina, który wspiera jego inwazję na Ukrainę i wygłasza mrożące krew w żyłach wystąpienia niczym urzędnik z Kremla. Pojawienie się Sieriebriennikowa na festiwalu to więc wyjątkowy symbol.

"Upadły bandyta, który stracił rozum"

Życie 52-letniego Sieriebriennikowa to już teraz historia na film albo serial na Netfliksie. Jego ojciec był chirurgiem, mama – Ukrainka – nauczycielką jęz. rosyjskiego i literatury. Skończył fizykę na Uniwersytecie w Rostowie. Nie miał żadnego wykształcenia filmowego czy teatralnego, ale dwa lata po studiach zadebiutował jako reżyser teatralny. I w tym świecie został. Robił teledyski, reklamy, wystawiał sztuki w najważniejszych rosyjskich teatrach, uczył, kręcił filmy.

Rosyjskie media zachwycały się Sieriebriennikowem. Pisano, że to wzięty reżyser, najgorętsze nazwisko w branży. Cud rosyjskiej kultury. Nic więc dziwnego, że w 2012 r. dostał pracę dyrektora artystycznego Centrum Gogola, o którym "The Moscow Times" napisze po kilku latach jako "najbardziej fascynującym centrum kultury w kraju".

Z czasem jednak władza miała coraz większy problem ze Sieriebriennikowem. Ultraortodoksyjni aktywiści zaczęli protestować przeciwko jego sztukom, bo czuli się obrażeni epatowaniem golizną i obscenicznymi dialogami. W końcu stało się tak, że Sieriebriennikow i ministerstwo kultury weszli na wojenną ścieżkę. Tyle że reżyser nie miał zamiaru uginać się do poleceń rosyjskich urzędników.

W 2011 r. protestował przeciwko prezydenturze Władimira Putina, wspierał środowisko LGBT w Rosji, a gdy w 2014 r. dokonano inwazji na Krym, reżyser powiedział, że to działanie "upadłego bandyty, który stracił rozum". Kolejny front walki z sympatykami Kremla reżyser otworzył, gdy pokazał film "Uczeń". Według jednej z teorii pokazana w nim historia brutalnego chłopaka, który był fundamentalistycznym wyznawcą rosyjskiej Cerkwi, zirytowała biskupa Tichon Szewkunowa, uważanego za "duchowego doradcę" Putina.

Nalot zamaskowanych funkcjonariuszy

Putin Sieriebriennikowi nie zapomniał. W maju 2017 r. zamaskowani mężczyźni pojawili się o świcie w jego domu w Petersburgu. Został siłą wywleczony i przez 9 godzin transportowany do aresztu w Moskwie, gdzie kolejne kilkanaście godzin spędził, nie wiedząc, co w ogóle się dzieje. W tym samym czasie funkcjonariusze zrobili nalot na Centrum Gogola. Przerwano próby, aktorom i pracownikom skonfiskowano telefony. Mężczyźni z bronią przeszukiwali teatr. Jeden z aktorów relacjonował później w mediach: - Było tak, jakby przetrzymywali nas terroryści.

Kreml uruchomił prawdziwą machinę. Reżyserowi i kilku jego współpracownikom przekazano, że toczy się przeciwko nim śledztwo o malwersacje finansowe. Mieli rozkraść prawie 200 mln rubli, które rząd przeznaczył na teatralny projekt Sieriebriennikowa. Oficjalnych zarzutów od razu nie postawiono, a nalot bez nakazu tłumaczono "awaryjnym postępowaniem". Sieriebriennikow trafił do aresztu domowego na 20 miesięcy. Zarządzał z niego kilkoma projektami, dokończył film. W końcu został zwolniony. Ale to nie zamknęło tematu.

Protest na festiwalu Berlinale w 2018 r.
Protest na festiwalu Berlinale w 2018 r.© Getty Images | Matthias Nareyek

Na Kremlu miało odbyć się głosowanie w sprawie zmian w rosyjskim prawie, które umożliwiłyby Putinowi rządzenie krajem do 2036 r. Na kilka dni przed tym głosowaniem sprawę Sieriebriennikowa postanowiono odkurzyć. Reżysera zaciągnięto do sądu. Oskarżono go o zdefraudowanie publicznych pieniędzy. Nikt nie miał wątpliwości, że to polityczny popis możliwości Putina.

Ludzie nie zostawili Sieriebriennikowa bez wsparcia. Setki artystów, reżyserów, dziennikarzy i jego fanów włączyły się w publiczne protesty. Dyrektorzy teatrów pisali listy bezpośrednio do Putina, w których pisali, że Sieriebriennikow jest "ropą Rosji", "międzynarodową sławą". Wstawiały się za nim międzynarodowe gwiazdy, jak Cate Blanchett. Finał? W czerwcu 2020 r. Sieriebriennikowa skazano na 3 lata w zawieszeniu i grzywnę w wysokości kilkunastu tysięcy rubli. Dostał też zakaz opuszczania Rosji.

"Czarna owca Kremla"

Sieriebriennikow w styczniu tego roku odzyskał od państwa swój paszport. Wyjechał do Francji, potem do Niemiec. Z krytykowania rządów Putina nie zrezygnował. Gdy dokonano inwazji na Rosję, Sieriebriennikow wprost nazywał to wojną, a nie – jak głosi rosyjska propaganda – "specjalną operacją militarną".

- To jest wojna. To jest mordowanie ludzi. To najgorsze, co może przydarzyć się ludzkości. Katastrofa humanitarna. To są rzeki krwi na ulicach – powiedział w niedawnej rozmowie z France24.

– Jestem na bieżąco z tym, co dzieje się w Ukrainie. Mam kontakt zarówno z Ukraińcami, jak i z Rosjanami. Zrozum, wielu Rosjan cierpi, bo są bezsilni. Nie mają żadnych możliwości, by powstrzymać te straszne wydarzenia. W Rosji, jak wiesz, nie można powiedzieć słowa "wojna" – mówił dziennikarzowi. Podkreślił, że nawet jeśli działania wojenne się skończą, to jeszcze długo ta wojna będzie żyła w ludziach, niszcząc ich życie, kariery, psychikę.

Serebrennikov przed sądem w Moskwie
Serebrennikov przed sądem w Moskwie © Getty Images | 2018 Anadolu Agency

- Nie można bojkotować kultury. Rozumiem jednak, co się dzieje. Wybuchła wojna, więc to zrozumiałe, że Ukraińcy pozbywają się wytworów rosyjskiej kultury. Ale bojkotowanie całej kultury i wszystkich artystów tylko ze względu na ich narodowość to moim zdaniem coś złego. Kultura powinna być pierwszym i ostatnim mostem łączącym społeczeństwa – komentował.

Latem tego roku Sieriebriennikow pokaże w Cannes swój nowy film – "Żonę Czajkowskiego". Wyjątkowo symboliczne wydarzenie, bo włodarze festiwalu udowodnią, jak bardzo myli się Władimir Putin. Ten stwierdził w jednym ze swoich telewizyjnych wystąpień, że rosyjska kultura jest "cancellowana jak J.K. Rowling", i że "postępuje dyskryminacja wszystkiego, co wiąże się z Rosją". Nie "wszystkiego" i nie całej kultury, a jedynie tych, którzy jawnie wspierają reżim dokonujący zbrodni w Ukrainie.

Źródło artykułu:WP Film
władimir putinfestiwal w canneswojna w Ukrainie
Wybrane dla Ciebie