Dał ostateczny dowód, że popiera Putina. Wstrząsające przemówienie
Emir Kusturica wskazywany był jako ten, który uległ rosyjskiej propagandzie i przyjaźni się z Władimirem Putinem. Jego ostatnie wystąpienie wręcz mrozi krew w żyłach. Reżyser był przez wiele lat uwielbiany w Hollywood.
Emir Kusturica należy do niemałego grona ludzi ze świata filmu, którzy chwalą Władimira Putina. O reżyserze zrobiło się ponownie głośno pod koniec lutego, gdy agencja Tass podała, że zgodził się przyjąć propozycję rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu do objęcia stanowiska dyrektora Centralnego Teatru Akademickiego Armii Rosyjskiej, największego teatru w Moskwie. Jakiś czas później reżyser zaprzeczył tym doniesieniom. Pojawiły się też informacje o odwołanych koncertach Kusturicy w Moskwie.
Ale czy to oznacza, że Kusturica zmienił zdanie o Rosji i jej przywódcy? Poszedł po rozum do głowy i przestał powtarzać komunikaty wspierające rosyjską propagandę? Wygląda na to, że nie. W pierwszym tygodniu kwietnia Kusturica odebrał w Belgradzie wyróżnienie od serbskiego towarzystwa kulturalnego "Prosvjeta", a w swoim przemówieniu stwierdził, że Ukraina ma "pronazistowski rząd".
Trudno uwierzyć, że twórca takich filmów jak "Underground" czy "Czas Cyganów" wspiera rosyjską propagandę, uderza w Ukrainę i nie sprzeciwia się inwazji na niepodległy kraj. Kusturica już w 2012 r. wyraził swoje poparcie dla Putina. To samo zrobił, gdy Rosja dokonała aneksji Krymu. Chwilę po tym wydarzeniu pojechał tam z koncertami wraz ze swoim zespołem. W 2016 r. otrzymał od Putina Order Przyjaźni.
Rosyjskojęzyczne portale opisują teraz reżysera jako "bojownika o wolność i prawdę", który narobił sobie wrogów w Hollywood, "demaskując prawdę o zachodnich wartościach".
Podczas przemówienia w Belgradzie Kusturica prawił, że "wojna w Ukrainie reprezentuje wojnę Zachodu z konserwatyzmem, z prawosławiem", która została przeprowadzona "w asyście Pentagonu". Zdaniem coraz bardziej kompromitującego się reżysera Ukraina ma "pronazistowski rząd", który "odwrócił się od mieszkańców Doniecka i Donbasu, bo ci chcieli przyjaźnić się z Rosją i żyć w zgodzie ze swoimi zasadami i kulturą".
Kusturica podkreślał, że to wojna z prawosławiem, które Zachód, a szczególnie USA, chce zniszczyć i dodatkowo pogłębić rusofobię na świecie. Oderwany od rzeczywistości reżyser na koniec przemówienia wspomniał o Hitlerze i nazizmie, sugerując, że jesteśmy świadkami "drugiego aktu" nazizmu.
Kusturica przez lata dorobił się nagrody Cezar za "Życie jest cudem", Złotej Palmy na festiwalu w Cannes, Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie czy Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji. Czy jego wypowiedzi raz na zawsze zakończą jego światową karierę?