Nie "To”, lecz "Egzorcysta” pozostaje najpopularniejszych horrorem wszech czasów
W ostatnich dniach pojawiło się wiele informacji twierdzących, że tegoroczna produkcja "To” stała się najpopularniejszym i najbardziej kasowym horrorem wszech czasów. Jednak to nieprawda. Największym przebojem pośród filmów grozy pozostaje i pozostanie (chyba po wsze czasy) "Egzorcysta” Williama Friedkina.
Oczywiście, nie ulega najmniejszym wątpliwościom, że najnowsza ekranizacja powieści Stephena Kinga odniosła wielki sukces. Przy 30 mln dol. budżetu w ciągu niespełna miesiąca w amerykańskich kinach zarobiła 272,2 mln dol. W sumie wpływy z rynku wewnętrznego mogą sięgnąć nawet 350 mln dol. Imponujący wynik. Tak dużą popularnością nie cieszyła się wcześniej żadna adaptacja książki Stephena Kinga. Żadna z pośród ponad już 40 ekranizacji prozy bestsellerowego pisarza. "To" stało się też, bez wątpienia, jednym z najbardziej kasowych filmów grozy w historii. Ale na pewno nie najbardziej kasowym.
Zobacz zwiastun słynnego "Egzorcysty":
Na wykutym z lęku i strachu tronie był, jest i trwać będzie "Egzorcysta”. Co więcej, królewski tron nawet nie drgnął pod naporem tegorocznego przeboju. Mimo wielkiego sukcesu, "To” nie może się równać z filmem sprzed ponad 40 lat. Wprowadzony do kin w 1973 r. obraz Williama Friedkina stał się bowiem nie tylko wielkim przebojem w swoim gatunku. To jedna z 15 hollywoodzkich produkcji, której, w całej historii kinematografii, udało się zgromadzić w amerykańskich kinach ponad 100 mln widzów. Warto też dodać, że tego pułapu nie przekroczył np. "Avatar” Jamesa Camerona, który w kinach za oceanem zgromadził ok. 80 mln widzów, a jedynymi filmami w ostatnich 20 latach, którym udała się ta sztuka, był wcześniejszy film Camerona "Titanic” (1997) oraz "Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy” (2015).
A ilu widzów w amerykańskich kinach obejrzało/obejrzy "To”? W najlepszym wypadku - przy wpływach sięgających 350 mln dol. - ok. 40 mln. Ponad dwa razy mniej niż "Egzorcystę”. Biorąc pod uwagę inflację i obecną średnią cenę biletu film Williama Friedkina zarobiłby dzisiaj około 980 mln dol. Dodajmy, że do tej kwoty doliczony został utarg z 2000 roku, kiedy to do kin trafiła reżyserska wersja "Egzorcysty". Stanowi on jednak niespełna 7 proc. całości wpływów.
Zobacz zwiastun "To":
Popularność "Egzorcysty” poza Ameryką w latach 70. również była ogromna. Doszło nawet do takich sytuacji, kiedy w Wielkiej Brytanii widzowie wynajmowali autobusy, a nawet pociągi, aby móc obejrzeć film Friedkina w kinie (horror, z powodu kontrowersji jakie budził, nie był wyświetlany we wszystkich miastach). Podsumowując, wpływy z dystrybucji kinowej na rynku zewnętrznym to kolejny miliard dolarów, czyli w sumie około 2 miliardy dol. wpływów przy kosztach produkcji nieprzekraczających (po uwzględnieniu inflacji) 50 mln dol. Takiego sukcesu nie da się powtórzyć w dzisiejszych czasach.
Warto pamiętać, że "Egzorcysta” był również nominowany do Oscara w głównej kategorii. Horror przegrał z genialnym filmem George’a Roya Hilla "Żądło”, w którym wystąpiły dwie największe gwiazdy Hollywood przełomu lat 60. i 70. - Robert Redford i Paul Newman. W sumie "Egzorcysta” zgarnął aż 10 nominacji do Oscara. Statuetkę otrzymali dźwiękowcy oraz scenarzysta William Pater Blatty. Natomiast Złoty Glob trafił w ręce producentów (kategoria najlepszy dramat) oraz reżysera, scenarzysty i niezapomnianej Lindy Blair.
W momencie rozpoczęcia zdjęć do "Egzorcysty” młoda aktora miała zaledwie 13 lat. Rola opętanej przez szatana Regan McNeil przyniosła jej sławę, ale i wiele problemów. Po premierze filmu wytwórnia Warner Bros. musiała przez wiele miesięcy zapewnić jej ochronę, gdyż była prześladowana przez ludzi, którzy mieli problemy z odróżnieniem świata realnego od filmowej fikcji.
Odtwórca roli Pennywise’a Bill Skarsgard na podobne komplikacje życiowa chyba nie ma co liczyć. Spokojnie może się więc przygotowywać do realizacji drugiej części "To”, której premiera planowana jest na 6 września 2019 r.