Trwa ładowanie...
dx1n07c
04-12-2006 18:08

Nowe życie Batmana

dx1n07c
dx1n07c

Spośród wszystkich komiksowych postaci goszczących w ostatnich miesiącach na naszych ekranach, Batman wydaje się być tą najczęściej wykorzystywaną i już właściwie wyeksploatowaną. W powszechnej wyobraźni istnieje on od 1939 roku, kiedy to Bob Kane po raz pierwszy opublikował swoje graficzne opowieści, których bohaterem był tajemniczy obrońca Gotham City. Od tego czasu Batman stał się swoistym fenomenem, a historie kreślone przez Kane’a były inspiracją dla wielu słuchowisk radiowych, aktorskich i animowanych seriali telewizyjnych, filmów pełnometrażowych, gier zręcznościowych oraz niezliczonych ilości komiksów.

Najbardziej znanymi realizacjami historii dotyczących Człowieka – Nietoperza były dwa filmy Tima Burtona: „Batman” (1989) i „Powrót Batmana” (1992), uznane dziś przez widzów i krytyków za swego rodzaju klasykę gatunku. Kolejne próby przenoszenia języka komiksu na język filmu nie spotkały się już z tak pozytywnym przyjęciem. „Batman forever” (1995) oraz „Batman i Robin” (1997) Joela Schumachera, choć zrobione z wielkim rozmachem, zostały uznane za zbyt „cukierkowe”, kolorowe i bajkowe. Nie mogły więc zadowolić prawdziwych fanów groźnego Batmana siejącego postrach wśród przestępców mrocznego Gotham City.

Tymczasem po ośmiu latach od ostatniego z serii „nietoperzowych” filmów, Warner Bros znowu sięgnęło po, wydawałoby się, wysłużonego już bohatera. Oddało go tym razem w ręce Christophera Nolana („Memento”, „Bezsenność”), który miał na niego jeden pomysł: odmłodzić i odświeżyć poprzez nawiązanie do... początków, poprzez ukazanie tego, jak Batman został Batmanem. Scenariusz filmu, którego autorami są Nolan i David S. Foyer, inspirowany jest komiksem „Batman: Year One”, ale tylko inspirowany.

Autorzy niektóre wątki zmienili (np. zabójcą rodziców Bruce’a nie jest tu Joker), niektóre rozwinęli (choćby postać Luciusa Foxa, który w tej części przypomina „bondowego” Q), a jeszcze inne dodali (oczywiście Rachel Dawes, która jest młodzieńczą miłością Bruce’a – Batmana). Tak więc osoby, które mają nabożny stosunek do twórczości Boba Kane’a powinny iść na ten film ze świadomością, że zgodność z pierwowzorem nie będzie tu ortodoksyjnie przestrzegana.

dx1n07c

Film można podzielić na dwie części, które odpowiadają dwóm stronom osobowości głównego bohatera i pokazują wewnętrzną drogę, jaką przeszedł on od Bruce’a Wayne’a do Batmana. Integralnym elementem obu są retrospekcje z dzieciństwa, z których dowiadujemy się o lękach i obawach małego chłopca, o roli, jaką w Gotham City odgrywali rodzice Bruce’a oraz w końcu o ich brutalnym zabójstwie. Poczucie winy za śmierć rodziców oraz paraliżujący strach, który stał się nieodłącznym towarzyszem chłopca, a potem młodego mężczyzny sprawiły, że uciekł on z Gotham City i szukał swojego miejsca w świecie, narażając się na rozmaite niebezpieczeństwa. Znalazł się w końcu w więzieniu... na terenie Butanu, skąd wydostał go Henri Ducard (Liam Neeson) po to, by Bruce zasilił zastępy okrutnej Ligi Cieni. Ducard staje się jego mistrzem w walce (dla zainteresowanych: uczy go techniki Keysi), ale jest także przewodnikiem po świecie umysłu.

Ten proces przezwyciężania przez Bruce’a własnych lęków jest cokolwiek długi i nużący, a mądrości Ducarda, jakby żywcem wyjęte z amerykańskiego poradnika, zlewają się w końcu w jedno najważniejsze zdanie: „aby oswoić swój strach musisz się nim stać.” Wszystko to podane jest w scenerii górskiego klasztoru, przeplatane scenami walk, tak więc widz mimo wszystko jest w stanie cierpliwie dotrwać do dalszej części filmowej akcji, która przenosi się do Gotham City.

Tam obserwujemy jak uformowany już duchowo Wayne szuka sposobu, aby zemścić się na mordercy swoich rodziców, a potem, by wymierzać sprawiedliwość skorumpowanym policjantom, dilerom narkotyków, aby przeciwstawić się opanowującemu Gotham City złu. Zgodnie ze słowami Ducarda chce stać się czymś więcej niż człowiekiem – Symbolem, Ideą – a wykorzystując teatralność i ułudę, wywoływać strach w innych. Najbardziej boi się nietoperzy, więc aby pokonać swój strach, staje się właśnie nietoperzem. Chce, aby inni dzielili z nim ten lęk. Okazuje się, że Batman zjawia się na niebie Gotham w najbardziej odpowiedniej chwili. Gdyby nie on, miasto zostałoby zupełnie zniszczone przez szalonego psychiatrę Jonathana Crane’a. Doktor wynalazł toksynę, która wywołuje w ludziach panikę i przerażenie. Rozpylając ją w całym mieście, chce władać jego mieszkańcami za pomocą strachu i patrzeć na ich stopniowe samozniszczenie. Okazuje się jednak, że nawet Crane to tylko pionek w tej grze o Gotham City...

Akcja nowej części przygód Batmana, mimo pewnych dłużyzn i czasami nużących wykładów Ducarda dotyczących strachu, jest w stanie wciągnąć widza. I to nie tylko kolejnymi sekwencjami zdarzeń, ale również obserwacją wewnętrznego dojrzewania Bruce’a i jego walki z samym sobą. Wiele uznania należy się tu oczywiście Christianowi Bale’owi, który dał Batmanowi nowe życie, trochę głębsze i bardziej ludzkie niż jego poprzednicy... Również pozostali aktorzy są tu warci wspomnienia. Sprzymierzeńcy Batmana w walce o Gotham - sierżant James Gordon grany przez Gary’ego Oldmana czy niezłomna pani prokurator Rachel Dawes (Katie Holmes). Oprócz nich trzeba jeszcze wymienić udostępniającego najnowsze cuda techniki Luciusa Foxa, kogoś w rodzaju magazyniera Działu Nauk Stosowanych (tu świetny Morgan Freeman) oraz Michaela Caine’a, który w osobie kamerdynera Alfreda wnosi do tego filmu odrobinę humoru i dystansu. No i jego przeciwnicy. Wyglądający niemal jak efeb Cillian Murphy bardzo dobrze gra demonicznego Crane’a. Odrobinę
można się przyczepić do Liama Neesona, który w roli Henri’ego Ducarda nie do końca potrafił ukazać przerażające oblicze tej postaci, okrutnej i spragnionej zniszczenia.

dx1n07c

Film Nolana nie epatuje widza ogromem przerysowanych efektów specjalnych. Słowa, które jak mantra towarzyszyły reżyserowi podczas tworzenia brzmiały: „To musi być prawdziwe, to musi być prawdziwe”. Stąd też batmobil powstał naprawdę, a ważnymi sekwencjami filmu były momenty, w których Wayne sam wykonuje swoje narzędzia, broń czy maluje kostium. Niektóre sceny, jak na przykład ta, w której Batman „leci” nad Gotham, choć łatwiej byłoby je wykonać przy użyciu komputera, powstawały bez użycia efektów specjalnych. Wielu widzów będzie odnosiło się z pewnością krytycznie do sposobu kręcenia scen walki, które ukazane są bardzo gwałtownie, szybko, a przez to mało czytelnie i męcząco. Według mnie jednak takie kadrowanie jest związane ściśle z próbą pokazania ludzkiego strachu, który w walce jest niezwykle silny. Człowiek, który się boi działa intuicyjnie, niejako na oślep i na wyczucie. Stąd też ukazanie walki jako działania nie do końca określonego, choć czasem irytujące, wydaje mi się jednocześnie uzasadnione.

„Batman – początek” Chrisa Nolana możemy uznać za ciekawą realizację komiksowego mitu. Odpowiada ona na potrzeby współczesności zagrożonej terroryzmem, bezskutecznie poszukującej bezpieczeństwa. Wskazuje również na odwieczną potrzebę bohatera, który swoje dobro poświęca dla dobra ogółu. I choć trzeba wziąć poprawkę na to, że film ten to fantastyka inspirowana komiksem, może być on całkiem niezłą wakacyjną rozrywką dla wszystkich kinomaniaków.

dx1n07c
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dx1n07c