Obsadzenie Olbrychskiego w roli Kmicica oburzyło niemal całą Polskę. Aktorowi grożono nawet pobiciem

Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, aby ktokolwiek inny niż Daniel Olbrychski mógł zagrać Kmicica w stworzonej przez Jerzego Hoffmana filmowej adaptacji "Potopu". Kiedy jednak reżyser ogłosił, że to właśnie on wcieli się w rolę chorążego orszańskiego, widzowie i dziennikarze byli oburzeni. Rozpętała się prawdziwa nagonka na aktora, wcześniej święcącego same triumfy.

Daniel Olbrychski w "Potopie" Jerzego Hoffmana
Daniel Olbrychski w "Potopie" Jerzego Hoffmana
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS
oprac.

08.10.2022 10:10

Rozpoczęta w 1963 roku filmowa kariera Daniela Olbrychskiego od samego początku była pełna sukcesów. Aktor błyskawicznie zaskarbił sobie przychylność krytyków oraz widowni, a role w "Popiołach", "Panu Wołodyjowskim", "Brzezinie" czy "Weselu" na zawsze zapisały się w historii polskiej kinematografii. Młody gwiazdor kina nie miał pojęcia, że w jednej chwili sytuacja ulegnie całkowitej zmianie.

"Daniel Olbrychski Kmicicem! Aż mnie skręciło"

Po wielkim sukcesie, jakim okazała się ekranizacja "Pana Wołodyjowskiego" reżyser Jerzy Hoffman przystąpił do prac nad przeniesieniem na srebrny ekran "Potopu". W roli Kmicica widział Olbrychskiego. Jak podkreśla Sławomir Koper w książce "Gwiazdy kina PRL":

"Była to postać wręcz stworzona dla pana Daniela, widzowie jednak mieli na ten temat inne zdanie. Uznano, że skoro w 'Panu Wołodyjowskim' [grany przez niego Azja Tuhajbejowicz] zakończył swoje filmowe życie na palu, to w 'Potopie' nie może wcielać się w inną rolę. W kraju rozpętała się burzliwa dyskusja na temat obsady filmu, a Olbrychski stał się celem bezpardonowych ataków".

Aktor później z goryczą wspomniał, że "publiczność, która kilka lat wcześniej głosowała na mnie w plebiscytach, teraz usiłowała zmieszać mnie z błotem". Cała kampania rozpoczęła się w prasie, która urządziła prawdziwą nagonkę na młodego gwiazdora. Przykładowo Janusz Czapliński na łamach poczytnego "Expresu Wieczornego" pisał w połowie maja 1971 roku:

"Daniel Olbrychski – Kmicicem! Aż mnie skręciło (…). Ludziska się zżymają i zadają sobie dość oczywiste pytanie, czy naprawdę w Polsce nie ma innych, równie świetnych aktorów zdolnych do wcielenia się w tę barwną postać? Przecież są. Rąk nie starczy, aby wyliczyć na palcach".

"Nie jest typem, jaki nam wyczarował Sienkiewicz"

Do sprawy wrócił dwa tygodnie później. Tym razem powoływał się na listy od czytelników, których opinia miała być "nieomal jednomyślna". Twierdził, że:

"(…) ogromna większość zwyczajnie nie widzi p. Olbrychskiego w roli Kmicica. Mało tego, uważają, że takie obsadzenie roli chorążego orszańskiego zdeformuje dzieło Sienkiewicza, zafałszuje je i uczyni oglądanie przyszłego filmu nieznośnym.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pan Olbrychski przy najlepszej nawet charakteryzacji i na bardzo wysokich obcasach – nie jest typem, jaki nam wyczarował Sienkiewicz (…), jego urody nie da się poprawić na junacką, a najwspanialsza nawet gra aktorska nie skłoni nas do wierzenia, że to ten, który łamał serca dziewcząt".

Januszowi Czaplińskiemu wtórowało wielu kolegów po fachu. Ale znaleźli się również tacy, którzy starali się tonować bojowe nastroje prasy.

Krzysztof Mętrak na łamach tygodnika "Film" słusznie zauważał, że to czy Olbrychski nadaje się na Kmicica "będzie można stwierdzić dopiero po skończeniu filmu". Głosy rozsądku ginęły jednak wśród krzyków oburzenia. Jak podkreśla Sławomir Koper:

"Na widok Olbrychskiego ludzie wysiadali z tramwaju, aktora wyzywano, a czasami wręcz grożono przemocą fizyczną. Było to szczególnie niebezpieczne w lokalach z wyszynkiem, pan Daniel bowiem jak zwykle nie unikał życia towarzyskiego, a – jak wiadomo – alkohol z reguły wzmaga agresję".

Świadkiem jednej z takich sytuacji była Agnieszka Osiecka, która po całonocnym imprezowaniu w różnych warszawskich lokalach zawędrowała w końcu z Olbrychskim do baru mlecznego Zodiak "na poranny Kefir". W pewnym momencie spostrzegła, że:

"(…) pijani ludzie zbili się w grupkę i zaczęli bardzo agresywnie zaczepiać Daniela. Niektórzy chcieli go bić – za to, iż śmie grać Kmicica. Obronił nas jakiś tajniak, też pijany, ale czujny".

Jak przyznawała "tak wielkiej agresji, wręcz wściekłości, w błahej w końcu sprawie, nigdy później nie widziałam".

"Proszę przyjąć moje najgłębsze przeprosiny"

Zmasowany atak prasy mimo wszystko nie zniechęcił Olbrychskiego do wcielenia się w Kmicica. Aktor później twierdził, że ostatecznie do zagrania sienkiewiczowskiego bohatera przekonał go Kirk Douglas.

Podczas rozmowy telefonicznej hollywoodzki gwiazdor miał być zaskoczony, że jeden człowiek może wzbudzić takie poruszenie w całym kraju. Konwersację zakończył podobno stwierdzeniem "Jeżeli uważasz, że dasz radę – zagraj". Tak też się stało. Jak podkreśla autor książki "Gwiazdy kina PRL", Olbrychski:

"(…) zrobił to tak znakomicie, że oponenci zamilkli, a film dostał nominację do Oscara. Jednak nie wszyscy jego przeciwnicy mieli tyle odwagi, co krytyk Stanisław Grzelecki, który po premierze publicznie przyznał się do błędu.

'Niech mi wolno będzie się przedstawić – powiedział. – Nazywam się Grzelecki, byłem jednym ze sprawców nagonki prasowej na reżysera i odtwórcę głównej roli. Proszę przyjąć moje najgłębsze przeprosiny'".

Artykuł stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. „Gwiazdy kina PRL”. Ukazała się ona w 20222 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.
Artykuł stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. „Gwiazdy kina PRL”. Ukazała się ona w 20222 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.© Materiały prasowe

Daniel Musiał – absolwent historii. Interesuje się głównie XIX wiekiem oraz II wojną światową.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)