Trwa ładowanie...
d3rb6t9
17-11-2008 11:18

On i trzy kobiety

d3rb6t9
d3rb6t9

Najgorsze dla każdego pisarza, w tym krytyka, jest sytuacja kiedy leżąca przed nim karta papieru nie możne zapełnić się potokiem słów. Nie jest to oznaka wypalenia się, tylko chwilowej pustki panującej w głowie. Dokładnie w takiej właśnie sytuacji jestem teraz ja – krytyk filmowy – który chce wam widzom przekazać swoje odczucia po kolejnym oglądniętym filmie. Wiem co czuje, jakie wrażenie wywołała na mnie ta produkcja, jednak myśli nie mogą ułożyć się w spójną całość. Pomimo tego postaram się streścić historię, która długo utkwi w mojej pamięci i mam nadzieję, że tym zachęcę was do jej zobaczenia.

Nie mam w zwyczaju oceniać filmu, bez wcześniejszego oglądnięcia. Niestety są takie momenty czy rzeczy, które czasami wpływają na moją przedwczesną opinię. Sugeruje się głównymi aktorami, osobą reżysera czy scenarzysty lub gatunkiem filmu. Ta ostatnia kategoria częściowo wpłynęła na chwilowy brak mojej wiary, w tym przypadku, na możliwość stworzenia oryginalnej i interesującej komedii romantycznej. Tej surowej ocenie poddałem najnowszy film Adama Brooks, zatytułowany „Na pewno, być może”.

Reżyser, a jednocześnie autor całej opowieści zasłynął w świecie filmowym takimi produkcjami jak „Francuski pocałunek” z Meg Ryan czy kontynuacją wielkiego kinowego przeboju „Bridget Jones – W pogoni za rozumem”. Można powiedzieć, że ma doświadczenie w tworzeniu humorystycznych opowieści romantycznych. W tym przypadku nie mamy do czynienia z typową komedią romantyczną, której treść opiera się na historii kochanków, sztampowo przedstawionej etapami: od poznania, przez upadki i wzloty, do szczęśliwego happy endu. „Na pewno, być może” to bardziej film obyczajowy, pełen subtelnej miłości, którego sceny momentami zabarwione są stonowanym i zdystansowanym dowcipem.

Film zrealizowany jest w formie narracji głównego bohatera Willa Hayesa (Ryan Reynolds), opowiadającego swojej dziesięcioletniej córce Mai (Abigall Breslin – „Mała miss”) o miłosnych rozterkach młodzieńczych lat. Will obecnie jest w trakcie rozwodu, a mała dziewczynka chce dowiedzieć się, jak doszło do tej smutnej sytuacji. Troskliwy tata próbując obrazowo i w prosty sposób wszystko wytłumaczyć, tworzy złożoną historię własnej osoby i trzech różnych kobiet, z pośród których córka ma wybrać tą, która jest jej mamą. A zadanie nie jest łatwe, bo imiona tych dam, zostały dla utrudnienia zmienione.

d3rb6t9

W retrospekcji poznajemy kobiety, z którymi Willa łączyły bliższe stosunki, jednak nie zawsze kończyły się one szczęśliwie. Jest rok 1992. Główny bohater opuszcza swoje rodzinne miasto Wisconsin i na kilka miesięcy przenosi się do Nowego Jorku, pracując przy kampanii wyborczej Billa Clintona. W zamyśle miała to być… krótka rozłąka z rodziną i ukochaną Emilly, co do której miał wielkie przyszłościowe plany. Jednak los obrał dla niego całkowicie inną drogę.

Romans z wyzwoloną, ambitną dziennikarką Summer Hartley (Rachel Weisz) nauczył Willa, sztuki wyboru pomiędzy miłością, a własnymi przekonaniami. Wreszcie poznana w pracy, rudowłosa pani od ksero - April Hoffman (Isla Fisher), z którą wiąże go tylko bliska przyjaźń, będąca z czasem uczuciem znacznie mocniejszym i przeistaczającym się w coś bardziej poważnego. Z upływającym czasem, Maya coraz bardziej zaczyna się gubić w opowieści taty, przez co wskazanie swojej mamy staje się naprawdę trudne.

W swoim życiu miałem okazję oglądać pokaźną liczbę komedii romantycznych. W większości z nich były one do siebie podobne i oparte na tym samym schemacie tworzenia. Dlatego po „Na pewno, być może” nie spodziewałem się niczego specjalnego, po prostu obejrzeć i szybko zapomnieć. Tym bardziej, że odgrywający główną rolę Ryan Reynolds jest aktorem bardzo średniej klasy, którego domeną jest mało ambitne kino. Cieszę się, że wszystkie moje sceptyczne założenia nie znalazły pokrycia z rzeczywistością. Pierwszy raz zdarzyła mi się sytuacja, że sygnowany film jako komedia romantyczna tak bardzo mnie zainteresował i trzymał – o ile to stwierdzenie pasuje do tego gatunku – w napięciu.

Ciekawą rzeczą jest fakt, że charakterystyczna przewidywalność dla tego typu filmów jest w tym wydaniu wyjątkowo nieobecna. Widz do samego końca nie wie, która z kobiet jest mamą Mai i nie domyśla się finału całej historii. Większość uzna, że nie ma się czym ekscytować, lecz w tym przypadku można na to popatrzeć trochę pod innym kątem.

d3rb6t9

Na duży plus zasługuje muzyka, która idealnie wkomponowuje się w całość. Wykorzystanie standardów muzycznych, w tym kultowych utworów legendarnej grupy Nirvana, jeszcze bardziej podnosi wartość tej produkcji. Jeśli chodzi o sztukę aktorką to Reynolds jak zwykle nijaki, bez polotu, jednak jego partnerki filmowe pokazały prawdziwą klasę, w szczególności Isla Fisher i niepowtarzalna Abigall Breslin, która jak zawsze była jedyna w swoim rodzaju.

Film o dość dziwnym tytule „Na pewno, być może” jest według mnie perłą w swoim gatunku. Komedia romantyczna jest jedną z najczęstszych form obrazu goszczących na ekranach sal kinowych. Dlatego są one traktowane jako podgrupa i nie zbierają dużych laurów. Na szczęście z pośród tego tłumu udało się wyłonić godnego reprezentanta, który z pewnością zmieni nastawienie widzów do miłosnych opowieści. Polecam ją każdemu, bez względu na zamiłowania filmowe i zapewniam, że większości się spodoba.

d3rb6t9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3rb6t9