"Pierwszy gol". Byli najgorszą drużyną świata. Niesamowite, co stało się potem
Mówi się, że życie pisze najlepsze scenariusze. Taika Waititi sięgnął do historii futbolu, by pokazać widzom, że można pięknie, choć sromotnie przegrywać. Dla fanów hasła "Polacy, nic się nie stało!" seans obowiązkowy.
Krajowa reprezentacja Samoa Amerykańskiego w piłce nożnej jak dotąd wygrała trzy mecze. Nie przecierajcie ekranów - trzy wygrane w 25-letniej historii drużyny. O ich "wyczynach" zrobiło się głośno w 2001 r., gdy w eliminacjach do Mistrzostw Świata przegrali z Australią 0:31, zdobywając niechlubny tytuł najgorszej ekipy świata.
Jak podźwignąć się po takiej porażce? Właśnie ta kwestia zainteresowała reżysera "Co robimy w ukryciu" i "Jojo Rabbit", który znów zainspirował się prawdziwą historią, by pokrzepić serca widzów.
"Pierwszy gol" - zwiastun
Jeśli tak jak ja nie jesteście fanami tego sportu, którego rozgrywki was nudzą, a pensje piłkarzy wprawiają w osłupienie, z pewnością na "Pierwszym golu" będziecie się dobrze bawić. Zwłaszcza na pierwszej połowie, gdy przedstawiane są przyczyny wiecznej porażki Samoańczyków. Piłkarze nie mają podstawowych umiejętności i dyscypliny, ale nie można odmówić im determinacji. Głęboko wierzą, że piłka ma być zabawą, zero stresu i presji. Aż do pojawienia się wybuchowego trenera Thomasa Rongena (Michael Fassbender), który został zesłany na blisko 60 tys. wyspę na Pacyfiku poniekąd za karę.
Po pierwszych oględzinach szkoleniowiec nie ma żadnej nadziei. Poziom absurdu i frustracji rozładowuje alkoholem na boisku. Wciąż jednak jego uczniowie liczą, że magicznie coś się odmieni. A do tego magią trzeba zarazić trenera - scena z puszkowym przesłaniem na plaży 10\10.
W końcu Rongen zaczyna zauważać detale, które są w stanie pociągnąć drużynę wyżej. Jednym z nich jest pierwsza w historii FIFA transpłciowa zawodniczka, a właściwie fa'afafine Jaiyah (Kaimana). Choć początkowo doprowadza trenera do furii swoimi włosowymi odruchami na boisku, nie można odmówić jej charyzmy i sympatii całej grupy, a to już dobry punkt wyjścia do budowania zgranego zespołu.
Z pomocą Jaiyahy coach ściąga do drużyny dawnych graczy, w tym słynnego bramkarza Nicky’ego Salapu, który przepuścił 31 bramek w meczu z Australią, wciąż będąc rekordzistą księgi Guinnessa. Przyznajcie, że trzeba mieć w sobie olbrzymiego, sportowego ducha walki, by po tak sromotnej porażce wrócić do gry po latach.
Nowozelandzki reżyser Taika Waititi od lat zaraża publiczność swoim nietypowym poczuciem humoru, przy okazji robiąc świetną reklamę terenom Oceanii, niemal zawsze przemycając regionalne akcenty. W jego filmach nie ma miejsca na historie, które przygniatają swoim ciężarem, nawet jeśli opowiada o nazistowskich Niemczech tak jak było to w "Jojo Rabbit".
Nie inaczej jest w "Pierwszym golu", gdzie zachodnia kultura zapierdolu zderza się z luzackim podejściem do życia Samoańczyków. Kino sportowe przyzwyczaiło nas do zwycięskich historii okupionych tonami łez i potu z wielogodzinnych treningów. A Waititi maksymę "od zera do bohatera" przekłada na swój język, pokazując, że dla kogoś sukcesem życia może być zdobycie jednego gola, jednego wygranego meczu. I wcale nie musi chcieć więcej.
Wygląda też na to, że po kilku latach obniżonych lotów Michael Fassbender wraca do gry. Na Netfliksie właśnie pojawił się "Zabójca" Davida Finchera, w którym gra główną rolę i przypomina, że potrafi swoją charyzmą utrzymać do końca uwagę widza. Podobnie ma się rzecz w "Pierwszym golu", choć kroku dzielnie dotrzymuje mu Oscar Kightley w roli dyrektora Federacji Piłki Nożnej w Samoa Amerykańskim.
Na tym seansie nie da się nie uśmiechnąć, odetchnąć z ulgą i zastanowić się, po co nam wszystkim presja na osiąganie sukcesów.
Film "Pierwszy gol" znalazł się w programie 14. American Film Festival we Wrocławiu
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.