Polskie filmy dobrze przyjęte w Berlinie
Dwa polskie filmy, zaprezentowane na tegorocznym festiwalu w Berlinie, świadczą - zdaniem dziennika Frankfurter Allgemeine Zeitung - o zmartwychwstaniu polskiego kina autorskiego, uważanego przez krytyków do niedawna za martwe - czytamy w serwisie PAP.
Akcja filmu Edi toczy się nie w świecie biurowców i menedżerów nowoczesnej Warszawy, lecz w zupełnie innej Polsce. Edi opowiada o jednostce, która jest na samym dnie. Ale także o tym, dlaczego mimo całego zła panującego w świecie warto być dobrym człowiekiem. Jest to więc bajka - wzruszająca, ale nigdy nie upraszczająca tematu, ani też nachalnie pouczająca - stwierdza krytyk filmowy renomowanej gazety.
Samotny i pełen obaw przed kontaktami z innymi ludźmi Miauczyński (główny bohater filmu), działający pod stworzonym przez siebie samego przymusem, mierzący nawet czas spędzony w ubikacji, utracił przede wszystkim jedno: kontakt z samym sobą - czytamy w FAZ o drugim polskim filmie, Dzień świra. Krytyk zwraca uwagę na wspaniałą, jej zdaniem, scenę rozpoczynającą film - ogólne ujęcie osiedla w połączeniu z Etiudą Rewolucyjną Chopina. Marek Koterski naszkicował portret hipochondryka w punkcie kulminacyjnym kryzysu wieku średniego. Film ukazuje równocześnie brak orientacji dawnej inteligencji, która nie znalazła jeszcze swojego miejsca w postsolidarnościowym społeczeństwie - czytamy w konkluzji.
Oba polskie filmy pokazano w ramach cyklu Forum, odbywającego się równolegle z konkursem głównym Berlinale. Reżyser Ediego Piotr Trzaskalski powiedział, że publiczność niemiecka odebrała bardzo dobrze jego film. Film wyświetlano przy pełnej widowni. Po pokazach dochodziło do pasjonujących dyskusji z publicznością.