Polskie kino nęka amatorszczyzna, głupota, chaos
Polskie kino nęka amatorszczyzna, głupota, pozerstwo, chaos i pościg za kasą. Banał krytyka? Przeciwnie, tak widzą siebie filmowcy - czytamy w dzisiejszej Gazecie Wyborczej w artykule Pawła T. Felisa.
Narzekanie na polskie kino stało się już nudne. Choćby dlatego, że lista zarzutów jest wciąż ta sama: brak pomysłów, niezrozumiały pęd do ekranizacji lektur, skorumpowane środowisko i wszechwładza baronów blokujących młodych twórców.
Co na to filmowcy? Coraz częściej kręcą filmy, w których opowiadają o sobie i zakulisowych problemach związanych z produkcją. Czyżby mieli do powiedzenia coś ważnego? Z Superprodukcji Juliusza Machulskiego i Polisz kicz projekt (na zdj.) Mariusza Pujszo wyłania się obraz dwóch biegunów polskiego kina: filmowego światka rodem z kolorowych pism, za którym stoi wielka machina produkcyjna, sztab ludzi i niebagatelne pieniądze (Superprodukcja) oraz środowiska kina niezależnego, co w wypadku Polisz kicz projekt oznacza kino tworzone metodami niemal chałupniczymi. Oba te światy łączy jedno: amatorszczyzna.
Cały tekst znajdziecie w Gazecie Wyborczej. Warto przeczytać.