Powrót króla - czy skończy się jak książka?
'Najpiękniejszym momentem dla mnie w pracy przy trylogii o 'Władcy pierścieni' była scena, gdy na szczycie Mount Ruapehu trzymałem w ramionach Elijah Wooda' - powiedział w jednym z ostatnich wywiadów Sean Astin.
Ci, którzy widzieli przynajmniej fragmenty Powrotu króla twierdzą, że ten wręcz wymarzony odtwórca roli Sama Gamgee zostanie bardzo skrzywdzony, jeśli za swój występ w tej części trylogii nie otrzyma przynajmiej nominacji do Oscara. Sam aktor nie chce wypowiadać się na ten temat.
Gorzej, że nie chce też zdradzić żadnych szczegółów co do samego filmu - "Nie wiem zupełnie, jak można opowiadać o tym filmie, nie psując nikomu zabawy z jego oglądania. Wszyscy wiedzą, jak kończy się książka, powiem tylko, że wcale to nie oznacza, że znają zakończenie filmu. - dodaje tajemniczo Astin, po czym szybko dodaje - nie umiem i nie mogę podsuwać Wam żadnych spoilerów. I czuję, że nie powinienem. Dla dobra widzów.
Taka sugestia musiała zainicjować dyskusję, jak bardzo film różni się od książki. "Nie powiedziałbym, że bardzo się różni" - mówi drugi z odtwórców hobbitów - Dominic Monaghan czyli Merry - Ta część jest bardzo smutna, refleksyjna. Łączy w sobie wszystkie wątki. No i w zasadzie sam los pierścienia jest przesądzony....
źródło: Ain't It Cool