"Praca marzeń". Tak opisują udział w produkcji Max, która stała się hitem
Jedna była artystką kabaretową, druga aktorką wciąż grającą ogony lub epizody. Tymczasem malutki serial o jeszcze mniejszym miasteczku odmienił ich życie.
"Ktoś, gdzieś" to ciepły, zabawny i przejmujący serial, którego akcja ma miejsce w "zabitej dechami dziurze", małej miejscowości Manhattan, ale tej w stanie Kansas. Nic się tu nie dzieje, nie ma żadnych tajemnic ani skandali. Co to za pomysł, by w ogóle tworzyć o tym serial dla HBO? Jak mówili sami twórcy - to cud, że w ogóle ten serial powstał. A jednak. Historia Sam, która wraca do rodzinnego miasteczka po śmierci siostry, by tam odnaleźć przyjaciół i sens, chwyciła widzów za serca. Produkcja otrzymała kilkadziesiąt nominacji do najważniejszych nagród branżowych. Twórcy zostali nagrodzeni prestiżową Peabody Award. Serial ma 100 proc. pozytywnych opinii na serwisie Rotten Tomatoes. Tymczasem na platformę Max wchodzi trzeci sezon serialu, niestety ostatni.
Na chwilę przed premierą rozmawiam z Bridget Everett, komiczką, artystką kabaretową, która gra główną rolę i z Mary Catherine Garrison. Znają się i przyjaźnią od wielu lat. Gdy jedna z nich dostawała kolejne role (głównie w niezależnych komediach), drugą wciąż grywała jedynie epizody. Serial nareszcie "dał kopa" jej karierze. Garrison gra siostrę głównej bohaterki, która nagle zbija majątek na produkcji poduszek z... pięknie wyszytymi na nich wulgaryzmami. Brzmi jak pomysł na biznes? Zobaczcie, co ma o nim do powiedzenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Somebody Somewhere Season 3 | Official Trailer | HBO
Basia Żelazko, WP: Moje pierwsze pytanie brzmi: jak ta podróż zmieniła wasze życie i was jako aktorki?
Bridget Everett: Zmieniło się wszystko. Miło mieć trochę stabilności finansowej. Miło robić coś, z czego jestem dumna. Dało mi to wiarę w siebie, że mogę zrobić więcej twórczo, niż myślałam. Przedtem byłam piosenkarką kabaretową, śpiewającą piosenkę "Titties" ("cycuszki" - przyp.red.), co było świetne, ale nigdy nie marzyłam, że mogę robić coś takiego jak to. Mam nadzieję, że da mi to odwagę, próbować więcej rzeczy, które mają dla mnie znaczenie, a może też dla innych.
Mary Catherine Garrison: Tak, nigdy wcześniej nie miałam stałej pracy. To pierwszy raz, kiedy poczułam, jak to jest. I to było cudowne uczucie. Wykonywałam pracę, która ani przez chwilę nie wydawała się pracą. Każda chwila była jak dar. Brzmi to jak przesada, ale było to absolutną radością i przyjemnością. To było moje szczytowe osiągnięcie. To jeden z największych zaszczytów mojego życia, być częścią czegoś tak inteligentnego, życzliwego, inkluzywnego i autentycznego. Praca marzeń.
Bardzo zazdroszczę ci tego uczucia. Słyszałam, że kiedyś byłyście współlokatorkami. Jak wyglądała wasza dynamika? Miałam kilka współlokatorek i to było "coś".
MCG: To był istny raj, rozgryzłyśmy kod! (śmiech)
BE: Mary Catherine lubi opiekować się ludźmi, a ja lubię, kiedy się mną opiekują, więc to było idealne połączenie. Generalnie było świetnie, nie pamiętam zbyt wielu kłótni, raczej było super.
MCG: Raz zapomniałam o naszej rocznicy i musiałyśmy usiąść, żeby to omówić. A Bridget miała taki nawyk, że myła naczynia, ale nie sztućce. Zawsze prawie kończyła pracę.
Klasyczna sytuacja z współlokatorami.
BE: Tak, jesteśmy normalnymi ludźmi.
Z tego co widzę, jesteś bardzo zabawną osobą z wielką osobowością, podczas gdy twoja postać Sam jest taka spokojna i wycofana. Może jednak was coś łączy?
BE: Myślę, że obie boimy się dorastania i zmian, a ona przez to przechodzi, zwłaszcza w trzecim sezonie. Zmusza się do niewygodnych emocjonalnie miejsc, często pod wpływem swoich bliskich. To dla mnie przypomnienie, aby nie trzymać się zbyt mocno poczucia bezpieczeństwa i komfortu. Muszę dać sobie szansę na zmianę. Nie rzucaj mi tego potem w twarz, ale naprawdę chcę być bardziej jak Sam. Chcę być bardziej otwarta. Chcę taka być, kiedy dorosnę.
MCG: Bridget jest szalona na scenie. Ale myślę, że jest bardziej nieśmiała, niż ludzie sobie zdają sprawę. Nie zawsze chce być w centrum uwagi, chyba że jest na scenie.
BE: Zgadza się. Gdy kogoś już dobrze znam, to jest inaczej, ale kiedy jestem w pokoju pełnym ludzi, najchętniej schowałabym się pod stołem.
Mary Catherine, czy nie uważasz, że powinnaś opatentować poduszki z TYM SŁOWEM, bo widziałam już je w sieci. Myślałaś o tym?
MCG: Myślałam, ale wiesz co? Potrafię szyć, dlatego Bridget wplotła to w serial. Ale szycie tych wszystkich słów byłoby tak czasochłonne, że emocjonalnie nie byłam na to gotowa. Więc wiedziałam, że ktoś inny to podchwyci, i dobrze, że tak się stało.
Wielu ludzi kocha ten serial i jest załamanych tak jak ja, że trzeci sezon to już koniec. Nie mogę się z tym pogodzić. Myślałyście o tym, by przenieść to na Broadway?
MCG: To niezły pomysł. Możemy stracić jeszcze więcej pieniędzy! (śmiech)
BE: Często myślę o tych postaciach, o tym, co robią i gdzie są. Żyją w mojej głowie i mam nadzieję, że to nigdy się nie zmieni.
MCG: Może musimy cię teraz upić, żebyś nam wszystko opowiedziała!
BE: Bardzo chętnie! Po pół martini powiem wam wszystko.
Dziękuję za rozmowę i za wspaniałe trzy sezony.
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski
Trzeci sezon serialu "Ktoś, gdzieś" od 27 października na platformie Max.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o "Napadzie" na Netfliksie, zastanawiamy się, dlaczego Laura Dern zagrała w koszmarnej "Planecie samotności" i zachwycamy się nowym serialem Max, "Franczyza". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: