Trwa ładowanie...
12-10-2000 02:00

Reykjavik na Festiwalu

Reykjavik na Festiwalu
d6gfjq5
d6gfjq5

Szósty dzień Warszawskiego Festiwalu Filmowego za nami. Znów skusiła mnie okazja obejrzenia filmu, który jak na razie nie jest zakupiony przez polskiego dystrybutora. Tym razem był to islandzki przebój kinowy "101 Reykjavik" w reżyserii debiutującego Baltasara Kormákura. I znów po wyjściu z kina ośmielam się apelować do rodzimych firm sprowadzających filmy o nie przegapienie tego tytułu.

101 to kod pocztowy Reykjaviku, rodzinnego miasta głównego bohatera. 25 -cio letni Hlynur wszystkie weekendy spędza na głośnych imprezach, gdzie podrywa dziewczyny "na jedną noc". I to jest jego główne zajęcie, oprócz tego nie robi nic. Hlynur, typowy "tumiwisista", żyje z zasiłku, bezpieczny w domu swojej matki, czekając na przygotowane przez nią obiadki. Nie nęci go myśl, aby wychylić się poza granice swego wygodnictwa, końca własnego nosa i oczywiście Reykjaviku.

Wszystko się zmienia, kiedy pewnej zimy matka zaprasza na święta przyjaciółkę z Hiszpanii, egzotyczną i energiczną Lolę... Kiedy po raz pierwszy Hlynur zaczyna prawdziwie interesować się kobietą, okazuje się, że jest ona narzeczoną ....jego własnej matki.

Na tle rozkołysanego imprezami i mroźnego Reykjaviku ta niewiarygodna wręcz historia nabiera szczególnego posmaku. Bohater, uwikłany w relacje, z którymi sam Freud miałby niemało zamieszania, staje przed poważnym dylematem...

Z trudem powstrzymuję się, aby nie zdradzić dalszego ciągu tej zwariowanej opowieści. A nuż trafi ona na ekrany kin. Jeśli tak, gorąco polecam.

Agnieszka Łabuszewska

d6gfjq5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d6gfjq5