Amerykańska legenda. Robert De Niro kończy 81 lat!

Jest jednym z najwybitniejszych aktorów w dziejach amerykańskiego kina – dla wielu najlepszym od czasów świetności Marlona Brando. Wykreował ponad 100 ról filmowych, z czego większość zapisała się na kartach X muzy jako kreacje znamienite i rewolucyjne, a dwie nagrodzono Oscarem. "Ojciec Chrzestny II", "Taksówkarz", "Wściekły byk", "Łowca jeleni", "Dawno temu w Ameryce", "Chłopcy z ferajny"… klasyczne tytuły w dorobku Roberta De Niro można wymieniać w nieskończoność. Legendarny aktor 17 czerwca obchodzi 81. urodziny.

Robert De Niro na planie "Łowcy jeleni"
Robert De Niro na planie "Łowcy jeleni"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

"Roztaczał wokół siebie nadprzyrodzoną aurę tajemniczości i emanował grozą, liryzmem, zmysłowością, wyobcowaniem, odwagą, zaciekłością, zaskakiwał albo wzruszał" – pisał w biografii "De Niro" Shawn Levy. Aktorski fenomen Bobby’ego, jak zwracali się do artysty bliscy, to wynik nie tylko niebywałego talentu, ale też perfekcjonizmu, nauki pod okiem mistrzów i środowiska, w którym dorastał.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Syn artystów i członek gangu

Urodzony 17 sierpnia 1943 roku w Nowym Jorku Robert De Niro od początku był świetnym obserwatorem innych ludzi, a wychowując się w enklawie "Małe Włochy", nigdy nie brakowało mu ciekawych bodźców. Był synem malarzy. Ojciec odszedł od rodziny, gdy Robert miał niespełna 3 lata, ponieważ zdał sobie sprawę z własnego homoseksualizmu. Nigdy jednak nie stracił dobrego kontaktu z synem, który w 1993 roku zadedykował jego pamięci wyreżyserowany przez siebie film "Prawo Bronxu".

Małego Roberta wychowywała matka, która dorabiała, przepisując teksty na maszynie. De Niro przez pewien czas należał do ulicznego gangu, zyskując przydomek "Bobby Milk", ponieważ wypijał ogromne ilości mleka. Miał też kontakt z artystyczną bohemą za sprawą twórczości rodziców. Z czasem na jego oczach zachodziły społeczne i obyczajowe zmiany, powstał ruch hippisowski, dokonała się rewolucja seksualna. Sam jednak się nie angażował. Wspominał: "Stałem z boku, obserwowałem".

Nowojorski perfekcjonista

Wszelkie obserwacje z młodzieńczego etapu życia okazały się niezastąpione podczas kreowania wszechstronnych ról w przyszłości. Pierwsze zetknięcie z aktorstwem nastąpiło, gdy De Niro miał 10 lat. Zagrał Tchórzliwego Lwa w szkolnej inscenizacji "Czarnoksiężnika z Krainy Oz". Postanowił sobie, że zostanie najlepszym aktorem w dziejach ekranu. Zdaniem wielu krytyków udało mu się to poprzez niemal obsesyjne dążenie do celu. Aktor od początku słynął bowiem z perfekcjonizmu, ale też pracoholizmu.

Zagłębiał się w postać totalnie, prosił o niekończące się duble, często poświęcał się dla roli. Tworząc portret młodego Don Vito Corleone w dziele Francisa Forda Coppoli "Ojciec chrzestny II" (1974), przez kilka miesięcy mieszkał na Sycylii, aby szlifować swój akcent. Do końcowych scen "Wściekłego byka" (1980) musiał przytyć niemal 30 kg, a żeby wczuć się w wymagającą postać wybudzonego ze śpiączki eksperymentalną metodą Leonarda z dramatu "Przebudzenia" (1990) spędził długie tygodnie na oddziale dla obłożnie chorych.

W duchu Stanisławskiego

Dla Roberta De Niro nie było rzeczy niemożliwych. Kamera go kochała, wnikliwego i porażającego aktorstwa uczył się od najlepszych. Pobierał nauki u Lee Strasberga, dyrektora rozsławionego "Actors Studio". Wykładowca sztuki aktorskiej zaszczepiał w swych podopiecznych tajniki metody Stanisławskiego bazującej na wnikliwej analizie psychologicznej oraz czerpaniu z prywatnych doświadczeń i emocji aktora. Nauczycielką De Niro była ponadto wielka Stella Adler, która, choć również wywodząca się ze szkoły Stanisławskiego, na pewnym etapie odrzuciła mechanizm czerpania ze wspomnień odtwórcy roli na rzecz wyobraźni i obserwacji innych.

Wiedza tych dwóch wybitnych pedagogów w połączeniu z wrodzonymi zdolnościami Roberta De Niro stworzyła elektryzującą mieszankę. Na planie nie bał się improwizacji, stawał się odgrywanym bohaterem, olśniewał. Shawn Levy komentował: "Niczym kameleon po mistrzowsku potrafił się zmieniać i podejmował zadziwiająco ryzykowne wyzwania, zatracając się w rolach bardziej niż jakikolwiek inny aktor stosujący metodę Stanisławskiego, by osiągnąć jeszcze większą wyrazistość, głębię i doskonałość w kreowaniu postaci".

Od mafioza do taksówkarza

Najwięcej sławy przyniosły mu kreacje w gangsterskich klasykach. Twardy, cyniczny, ale też nieprzystosowany, skomplikowany i wrażliwy – to portret niejednoznacznego gangstera wykuty przez De Niro. Pierwszym wielkim sukcesem było wcielenie młodego Don Vito Corleone we wspomnianym już "Ojcu chrzestnym II", za który otrzymał Oscara dla najlepszego aktora drugoplanowego. Powściągliwa, choć jednocześnie oparta na skrajnych emocjach gra sprawiła, że znalazł się na hollywoodzkim szczycie.

Zachwycony popisem aktorskich umiejętności młodszego kolegi po fachu Marlon Brando – odtwórca tej samej roli z części pierwszej – skwitował, że Bob jest najwybitniejszym żyjącym aktorem. Trudno wyobrazić sobie amerykańską kinematografię lat 70. bez Roberta De Niro. I równie ciężko jest patrzeć na nią bez legendarnej współpracy aktora z reżyserem Martinem Scorsese. Ich pierwszym wspólnym obrazem były "Ulice nędzy" (1973), ale to wspólne, mroczne dzieło "Taksówkarz" (1976) zmieniło oblicze kina.

Robert De Niro jako Travis Bickle stworzył niepokojącą kreację weterana wojny w Wietnamie, który cierpi na bezsenność i zatrudnia się jako taksówkarz na nocną zmianę. Mężczyzna pracuje w najniebezpieczniejszych częściach Nowego Jorku i przekonuje się o kwitnącym nocą przestępczym półświatku. Rozbój, prostytucja, przestępstwa – to wszystko budzi pogardę Travisa dla ludzkości. To (anty)bohater, oderwany od rzeczywistości i postanawiający na własną rękę rozprawić się ze złem tego świata. Do historii przeszła improwizowana scena, w której ćwiczący z bronią De Niro wypowiada słowa "You talkin’ to me?" ("Mówisz do mnie?").

Podróż przez kino gatunkowe

Rok później Robert De Niro dał się poznać z zupełnie innej strony przy okazji muzycznego dramatu "New York, New York" (1977). Do roli Jimmy’ego Doyle’a nauczył się gry na saksofonie. W filmie stworzył duet z ikoniczną Lizą Minnelli. W 1978 roku ponownie zachwycił w głośnym "Łowcy jeleni" Michaela Cimino. Znów został nominowany do Nagrody Akademii, a żeby stworzyć wiarygodną postać i oddać wpływ wojennych doświadczeń na ludzką psychikę Bobby spotykał się z weteranami.

Na planie "Łowcy jeleni" Robert De Niro udowodnił ponadto własną empatię i bezinteresowną naturę. Był to ostatni film aktora Johna Cazale’a, który podczas zdjęć dowiedział się, że choruje na nowotwór płuc z przerzutami do kości. W tamtym czasie utalentowany gwiazdor pozostawał w związku z Meryl Streep, której udało się zdobyć niewielką rolę w "Łowcy jeleni", aby móc opiekować się ukochanym na planie. John gasł z każdym dniem, ale niczego nie pragnął mocniej od ukończenia tej roli. Niestety w pewnym momencie wybuchł konflikt z producentami, którzy żądali zastąpienia go innym aktorem. Wtedy do akcji wkroczył Robert De Niro. Opłacił z własnej kieszeni ubezpieczenie Cazale’a, aby nie usunięto go z planu. Niestety John Cazale nie dożył premiery dzieła, ale dzięki wsparciu przyjaciela, którego poznał już w czasie realizacji "Ojca chrzestnego II", mógł spektakularnie pożegnać się z ekranem. Meryl Streep nigdy nie zapomniała Bobby’emu tego aktu dobroci, do dziś pozostają przyjaciółmi.

Drugiego Oscara, tym razem za rolę pierwszoplanową, Robert De Niro zgarnął za neurotyczną kreację boksera Jake’a La Motty w biograficznym dramacie "Wściekły byk" (1980). Rola za rolą sypały się jak z rękawa. W opowieści o brutalności gangsterskiego świata i dorastaniu w jego realiach "Dawno temu w Ameryce" (1984) stworzył jeden ze swych najlepszych portretów mafiozów. Gangsterskie klasyki w dorobku De Niro to również "Nietykalni" (1987), "Chłopcy z ferajny" (1990), "Kasyno" (1995) czy "Gorączka" (1995), na której planie spotkał się z ekranowym rywalem Alem Pacino.

Choć najlepiej zapamiętany z dzieł o mafijnym półświatku, Robert De Niro równie fenomenalnie wypadał w innych gatunkach. Kształtowana od najmłodszych lat przez rodziców-artystów wrażliwość aktora dała zwłaszcza spektakularne efekty w poruszających kreacjach z dramatów. Na wyróżnienie zasługują "Przebudzenia" (1990), "Pokój Marvina" (1996) i "Uśpieni" (1996). Wyjątkowa pozostaje też rola nawróconego łowcy niewolników w dramacie kostiumowym "Misja" (1986) wyróżnionym Złotą Palmą na Festiwalu w Cannes.

Robert De Niro to nie tylko ekranowy gangster zdobywający doświadczenie na nowojorskim podwórku, czy wyciskający łzy bohater dramatów. Był niezastąpiony w kreowaniu szaleńców jak przy okazji mrocznego i krwawego "Harry Angel" (1987) lub drugiej wersji "Przylądka strachu" (1991). Portret psychopaty Maxa Cady’ego pałającego chęcią zemsty na adwokacie, który zaprowadził go za kratki, to hołd dla odtwórcy oryginalnej roli, szorstkiego Roberta Mitchuma.

"Nie muszę niczego udowadniać"

W ostatnich latach często mówi się o niskim poziomie produkcji z udziałem Roberta De Niro, niegodnych wielkości jego talentu. Współczesny wizerunek aktora został znacznie "ocieplony". Spora w tym przyczyna wieku, który uniemożliwia całkowite zatracanie się w wymagających i często zmuszających do fizycznej transformacji rolach jak przed laty. Być może to wybór samego aktora, kuszonego przez Hollywood bajecznymi gażami. Sam mówi, że nie musi już niczego dowodzić.

Oczywiście nie wszystkie nowsze role są złe. Wielu widzów wprost uwielbia autoironiczny portret zazdrosnego ojca w "Poznaj mojego tatę" (2000). De Niro świetnie wypada też na dalszym planie jak przy okazji filmów "Poradnik pozytywnego myślenia" (2012) czy "Czas krwawego księżyca" (2023), za które otrzymał nominacje do Oscara. Ten ostatni pozostaje najświeższym owocem trwającej kilka dekad współpracy aktora z Martinem Scorsese. Wspomniane tytuły wciąż dowodzą wszechstronności jego talentu.

Robert De Niro nie przestaje zaskakiwać. W zeszłym roku media obiegła informacja, że w wieku 80 lat po raz siódmy został ojcem. Jest też restauratorem i producentem filmowym. Niedawno donoszono też o powstającym thrillerze politycznym "Zero Day", serialu Netflixa, w którym legendarny De Niro po raz pierwszy w swym dorobku ma wykreować rolę telewizyjną. Mimo obchodzonych 81. urodzin wciąż jest pracoholikiem i człowiekiem z pasją do wykonywanego zawodu.

Źródło artykułu:Paula Apanowicz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)