Tragedia na planie pierwszego "Kruka". Śmierć Brandona Lee
Nowa adaptacja kultowego komiksu Jamesa O’Barra "Kruk" z główną rolą Billa Skarsgårda mierzy się z druzgocącą krytyką. W dwa tygodnie od premiery film Ruperta Sandersa zdążył rozczarować widzów i rozgorączkować zgryźliwych recenzentów, ale też wzbudzić ponowne zainteresowanie pierwszą kinową wersją historii pałającego zemstą Erica Dravena. Wcielający się przed laty w postać tragicznego "anioła śmierci" Brandon Lee zginął podczas realizacji produkcji.
Nowy "Kruk" (2024) przyniósł słabe wyniki box office’u i ostre słowa krytyki. Reżyser wersji z 1994 roku, Alex Proyas, skomentował gorzki rozgłos w swoich mediach społecznościowych: "Recenzje są brutalne. Wyniki box office’u to rzeźnia. Myślałem, że ten remake to po prostu cyniczny skok na kasę. Ale wychodzi na to, że nie ma za dużo kasy do zgarnięcia".
Najnowsze przeniesienie na język filmu komiksu Jamesa O’Barra ma jednak pewien plus – przypomina bowiem widzom o poprzedniej adaptacji zachwycającej mroczną poetyką oraz fenomenalną kreacją Brandona Lee. Niestety 28-letni gwiazdor zmarł w wyniku postrzału na planie filmu, a jego nagła, tragiczna śmierć wstrząsnęła Hollywood.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Na te seriale czekamy!
Pierwszy "Kruk" – mistrzowska adaptacja kultowego komiksu
Pierwowzorem ekranowych losów Erica Dravena, który powraca zza grobu, aby pomścić brutalną śmierć ukochanej Shelly, była ceniona powieść rysunkowa Jamesa O’Barra "Kruk". Autor przelał na wyróżniające się undergroundową kreską karty komiksu własną traumę – jego ukochaną zabił pijany kierowca. Rozpacz, żal i tęsknota artysty znalazły ujście w poruszającym komiksie. Utwór łączy pełne bólu kadry z romantycznymi wspomnieniami, a w końcu emocjonującą, pełną agresji dla bezsensownego zła drogą mściwości, którą obiera główny bohater.
Dziś "Kruk" uznawany jest za arcydzieło komiksu, a jego kinowa wersja z 1994 roku – sztandarowy przykład kina zemsty naznaczonego mroczną estetyką i pamiętnymi, mocnymi brzmieniami. Przed Billem Skarsgårdem w postać Erica Dravena wcielił się oszałamiający Brandon Lee. Swoją rolą skrzywdzonego romantyka i "anioła śmierci" pragnącego zemsty na oprawcach ukochanej zapisał się stale nie tylko w dziejach kinematografii, ale też popkultury. W jego interpretacji Erica tragizm idzie w parze z bezlitosnym wyrównaniem rachunków, a wrażliwość – z doskonałą ekspresją.
Brandon Lee. Ciężar sławnego nazwiska i aktorska ambicja
Brandon Lee stworzył w "Kruku" rolę wybitną i porażającą emocjonalnością, ale też odmienną dla swego dorobku aktorskiego. Syn legendarnego Bruce’a przez wiele lat mierzył się z legendą ojca, sam zresztą chciał podążać jego śladem, wybierając zawód aktora i trenując kung-fu. W znakomitej większości filmów z jego udziałem podkreślano imponującą znajomość sztuk walki Brandona Lee, od "Piętna nienawiści" (1986) przez film sensacyjny "Ostry poker w małym Tokio" (1991) do "Huraganu ognia" (1992).
Nagła i zagadkowa śmierć legendarnego taty naznaczyła go, gdy był zaledwie ośmiolatkiem. Nie było mu dane nacieszyć się wyjątkowością relacji ojca i syna, brakowało mu autorytetu podczas dorastania. W kolejnych latach Brandon Lee z jednej strony pragnął podtrzymać legendę sławnego ojca, a z drugiej – cierpiał z powodu presji zarówno śledzących jego poczynania tabloidów, jak i własnej ambicji.
"Kruk" w reżyserii Alexa Proyasa dał mu możliwość wykreowania postaci dramatycznej, zupełnie innej niż w dotychczasowej filmografii. Ustanowił jego legendę i pokazał wszechstronne możliwości talentu, odkrywając realną wrażliwość gwiazdora. Niestety okazał się też ostatnim w jego intensywnej, lecz krótkiej karierze – Brandon Lee zmarł tragicznie w czasie realizacji produkcji w wyniku wypadku na planie.
Śmierć Brandona Lee na planie "Kruka"
Do tragedii doszło 31 marca 1993 roku. Brandon Lee i wcielający się w gangstera Funboya aktor Michael Massee odgrywali scenę postrzelenia filmowego Erica. Do tego celu wykorzystano broń z nabojami, w których usunięto proch strzelniczy. Mimo tego wystrzał z bliskiej odległości wciąż stanowił niebezpieczeństwo. Celujący do kolegi po fachu Massee nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia – feralnego dnia osoba odpowiedzialna za bezpieczne użycie broni na planie była nieobecna.
Brandon Lee został postrzelony w brzuch i mimo natychmiastowej interwencji lekarzy zmarł po kilkugodzinnej operacji z powodu krwotoku i uszkodzenia organów wewnętrznych. Miał 28 lat. Po zakończeniu zdjęć do "Kruka" planował ślub z narzeczoną Elizą Hutton. Ukochana wciąż nie przestała go opłakiwać i po trzech dekadach od tragedii nadal nazywa Brandona "miłością swojego życia".
Niedorzeczna i zdecydowanie przedwczesna śmierć Brandona Lee wstrząsnęła światem filmu. Opłakiwali go bliscy, współpracownicy i fani. Michael Massee przeżył załamanie, obwiniając się za śmierć przyjaciela z planu, podobnie jak autor komiksu James O’Barr.
Po latach James O’Barr odniósł się do trudnego okresu: - Po jego wypadku w mojej duszy pojawiło się znowu tamto poczucie winy i nienawiść do samego siebie ("gdybym tylko nie stworzył tego pieprzonego komiksu"…). Myślałem, że utonę w tych uczuciach, uduszę się nimi. Dopiero wsparcie i współczucie narzeczonej Brandona, pięknej Elizy Hutton, zawiodło mnie z powrotem na brzeg. Nie jestem w stanie wyrazić mojej wdzięczności za jej otwartość, chęć podzielenia się ze mną smutkiem i żalem i w końcu za to proste zdanie: "James, to nie twoja wina".
Źródła: Filmweb, RMF Classic, J. O’Barr "Kruk" (Planeta Komiksów, Warszawa 2018)