Samotność długodystansowca, czyli... seks, kłamstwa i kasety wideo
Jaki koń jest, widział chyba każdy. Kultowi "Sprzedawcy", popularne "W pogoni za Amy" czy głupkowate "Jay i Cichy Bob kontratakują" to fil- my różnego kalibru, ale utrzymane w podobnym stylu brawurowo opowiedzianych komedii sytuacyjnych.
04.12.2006 18:08
Aż tu nagle Kevin Smith wyskakuje z filmem obyczajowym o silnym zacięciu dramaturgicznym. Co więcej, nakręconym z wyczuciem stylu, przedstawiającym niebanalną historię i przede wszystkim prawie pozbawionym wygłupów. Zupełnie jak nie Smith!
Sam twórca postaci Jaya i Cichego Boba prosto motywował ów stylistyczny skok w bok: "Po blisko dziesięciu latach opowiadania historii o sprzedawcach, młodocianych bywalcach supermarketów, lesbijkach, seksualnie niepewnych mężczyznach, którzy je kochają, zakochanych aniołach, innych współczesnych wcieleniach Chrystusa, sympatycznych handlarzach narkotyków czułem, że przyszedł czas na zmianę". No i zmiana jest, więcej niż znaczna.
Główny bohater Ollie Trinke (Ben Affleck) to wzięty nowojorski promotor muzyczny, który na gwiazdkowym przyjęciu zakochuje się w ślicznej Gertrude Steiney (Jennifer Lopez), zajmującej się wydawaniem książek. Para szybko się w sobie zakochuje, pobiera i - jak to często bywa - oczekuje dziecka. Banał i typowa idylla? Dwa razy nie, gdyż wtedy następuje niespodziewny zwrot, który na zawsze odmienia los Olliego. I zresztą nie tylko jego.
"Dziewczyna z Jersey" to pełna humoru i wzruszeń familijna komedia obyczajowa. Wielkim atutem tego filmu są scenariusz i obsada. Ben Afflleck, często krytykowany za drewnianą mimikę i kiepski warsztat, jest tu zaskaująco naturalny. Raquel Castro gra małą Gertie z czarującym wdziękiem, a Liv Tyler jako nie do końca kumpela z sąsiedztwa zupełnie nie przypomina posągowej Arweny z "Władcy pierścieni". Majstersztykiem jest również epizod Willa Smitha w roli... samego siebie.
Ciepły film dla całej rodziny. Na tyle mądry, by zastanowić, na tyle bezpretensjonalny, by rozbawić. Nawet jeśli Smithowi udało się przy okazji przemycić kilka elementów prorodzinnej propagandy, "Dziewczyna z Jersey" to dziewięćdziesiąt minut dobrego, życiowego kina.