Samotność wobec losu
Czy w Polsce mógłby powstać taki film jak „Lore“ Cate Shortland? Film, którego akcja rozpoczyna się wraz z końcem drugiej wojny światowej, a rozwój wydarzeń ma na celu ukazanie ideologicznej pomyłki, jaką zaliczyły strony konfliktu? Raczej nie. Polacy zawsze mają problem z przyznaniem się do błędu. Odniesienie porażki jest w tym kraju rzeczą szlachetną, pisała Susan Sontag, wielce się w swoich teoriach nie myląc. Shortland opowiada tymczasem historię młodej Niemki – Hannelore (Saska Rosendahl) – która dorastała w wierze w hitleryzm, nazizm i antysemityzm, po czym jako nastoletnia dziewczyna została wrzucona w powojenną rzeczywistość, w jakiej można przetrwać wyłącznie dzięki zacieraniu granic i handlowaniu dawniej wyznawanymi ideami; dzięki ich ciągłemu redefiniowaniu.
„Lore“ to wizualnie wyrafinowana historia o brutalnym wyrywaniu ideologii z serc dzieci. Film Cate Shortland przypomina nieco „Nagrodę“ (2011) Pauli Markovitch. Choć rozgrywa się w innej przestrzeni i dotyka zupełnie odmiennej sytuacji historycznej, jest opowieścią o dzieciach, które padają ofiarą ideologii narzucanej im w domu i w szkole i dopóki nie staną twarzą w twarz z życiem, nie będą umiały odpowiedzieć sobie na pytanie gdzie leży prawda. Prawda? Może to za duże słowo. W konfrontacji z rzeczywistością te dzieci, które stały się ofiarami wpojonych im ideałów, będą musiały otrząsnąć się z przyzwyczajeń i poszukać drogi właściwej dla nich samych. Australijska reżyserka, która w subtelny, ale wyrazisty sposób rysuje linię przemiany swojej bohaterki, nazywa niemieckie dzieci ofiarami swoich ojców, ale nie jest przekonana, że ich grzechy koniecznie na nie spadają. Wierzy raczej w postęp, przemianę i rozgrywającą się na poziomie indywidualnego życia ewolucję.
Twierdzi, że zadaniem synów i córek jest bunt oraz świadome odcięcie się od tradycji, jeśli ta bazuje na nienawiści, wyszydzeniu i pielęgnowaniu społecznych nierówności. Czy nie jest to bardzo współczesny apel? Prawdziwym testem dla Lore, która po uwięzieniu rodziców, wraz z czwórką młodszego rodzeństwa przemierza Niemcy w drodze do babci, jest spotkanie z Thomasem (Kai-Peter Malina) – mężczyzną, który posługuje się żydowskimi papierami. Zasady wpajane jej przez całe życie nakazują Lore traktować go jak brudne popychadło. Shortland zdaje sobie z tego sprawę, więc zmusza dziewczynę do konfrontacji z emocjami, które wymykają się schematom. Reżyserka otwiera relację między rasowa Niemką a przystojnym mężczyzną z żydowskim paszportem na młodzieńczy, naiwny erotyzm oraz wspólne doświadczanie emocji granicznych.
Podróż przez Niemcy zalane falą aliantów jest dla Lore bogatsza w doświadczenia, niż czternaście lat spędzonych pod kloszem w domu wyznającym chwałę Hitlera. Kim stanie się Lore, kiedy przekona się, że zasady wpajane jej w domu są niespójne ze światem wokół? W kogo zamieni się osoba, która w bólach zrozumie, że narodowa tożsamość jest etykietką, którą można sobie przyszywać i odpruwać zgodnie z potrzebą chwili? Jak w Polsce zostanie odebrana bohaterka, której uczciwym biografem mógłby zostać jedynie Leopold Tyrmand, który „im dłużej żył, tym wyraźniej widział, że prawdziwą samotnością człowieka, jest samotność wobec losu, a nie innych ludzi”?