Trwa ładowanie...
21-06-2005 00:30

Sin City - co o nim myśleć?

Sin City - co o nim myśleć?
dx1n07c
dx1n07c

W ostatnich latach amerykańskie kino komiksem stoi. Czy to dobrze? Dla producentów na pewno. Bilety na adaptacje kolejnych popularnych serii sprzedają sie w milionach. Z widzami jest różnie. Ci mniej wymagający są z pewnością zadowoleni, o czym świadczy ochota z jaką oglądają każda kolejną premierę. Ci trochę bardziej wymagający (w tym piszący te słowa) za każdym razem liczą na to, że wreszcie pojawi się film potrafiący dorównać na przykład ekranizacjom Batmana w reżyserii Tima Burtona i za każdym razem przeżywają rozczarowanie.

Sin City zapowiadało się na obraz, który wreszcie będzie nie tylko wierną adaptacją komiksu, adresowaną do jego fanów, ale i dobrym filmem samym w sobie. Przesłanki były naprawdę mocne. Niestety na nich się skończyło.

Dobry punkt wyjścia - ciekawy i oryginalny komiks jakim jest 'Sin City', znakomita obsada, ciekawy reżyser (Desperado, Cztery pokoje czy Od zmierzchu do świtu)
, ścisłe współdziałanie, na każdym etapie produkcji, z autorem komiksu, który został drugim reżyserem, zaproszenie do współpracy Quentina Tarantino, co natychmiast wywołało głosy mówiące, że film ten ma być adaptacją komiksu w stylu Pulp Fiction. Wszystko to sprawiło, że jeszcze przed seansem uwierzyłem, że możemy dostać niemal arcydzieło. Utwierdziły mnie w tym znakomite zwiastuny (ach! ile to razy mówiłem sobie, żeby nie wierzyć zwiastunom!). A potem było już tylko coraz gorzej...

O Sin City z pewnością można powiedzieć, że już od samego początku robi niesamowite wrażenie swoją niezwykłą wizją plastyczną. Film jest zasadniczo czarnobiały (czasem tylko pojawia się czerwień i żółć). W filmie nie ma prawdziwych wnętrz, dekoracji i plenerów, aktorzy występują na tle komputerowo odtworzonego świata żywcem przeniesionego z komiku Millera.

dx1n07c

Ale nie jest to technika tak wyjątkowa i tak przełomowa, jak ją przedstawiano. Dokładnie ta sama metoda wykorzystana była przy realizacji filmu Sky Kapitan i świat jutra. I twórcy osiągnęli niemal identyczny efekt. Aktorzy grali na tle blue-boxu, a potem kadry uzupełniano technika komputerową. Tak jak w 'Sin City' w miejsce scenografii mieliśmy tam sugestywne i monochromatyczne grafiki, jakby wyjęte z komiksu czy przedwojennego filmu fantastycznego. Kadry 'Sin City' są zdecydowanie bardziej komiksowe i statyczne, ale nie da się zaprzeczyć ich wizualnego podobieństwa do 'Sky Kapitana..'

Wyrafinowana, bliska komiksowi, strona wizualna jest na pewno zaletą tego filmu. I dobrze oddaje klimat odrealnionego, mrocznego Miasta Grzechu, pełnego bezwzględnych i zdeprawowanych mieszkańców. Ale na tym podobieństwo do komiksu powinno się skończyć. Jednak Rodriguez postanowić być wierny komiksowi w każdym detalu i elemencie historii i trochę przesadził. Niektóre kadry i sekwencje są dosłownymi kalkami obrazków Millera. W porządku jeśli w ten sposób chciał oddać hołd swoim ulubionym obrazom, ale co za dużo to...

Nie da się ukryć, że ucierpiało na tym tempo i rytm opowieści. Reżyserzy zapomnieli, że film i komiks są krańcowo odmiennymi, mimo pewnych podobieństw, formami wyrazu. Każdy ma swoją narrację, komiksowa jest statyczna, filmowa dynamiczna. W komiksie dużo spraw, w tym przede wszystkim myśli bohaterów, wyjaśnianych jest w dymkach. W filmie to nie do pomyślenia, to wręcz błąd warsztatowy.

dx1n07c

Od czego jest akcja, przyczyno-skutkowe ciągi zdarzeń i zgrabnie napisane dialogi? Twórcy 'Sin City' zupełnie o nich zapomnieli i wstawili wszystkowiedzących komentatorów, który swym smętnym głosem z offu objaśniają nam dokładnie co dana postać, robi, chce robić, myśli i czuje.

Dla mnie to było nie do strawienia. Dlaczego nie mogłem zobaczyć tego wszystkiego na ekranie, a musiałem tego słuchać? Brakowało tylko, żeby jeszcze aktorzy zamiast mówić własnym głosem, zaczęli błyskać do siebie napisami w dymkach.

Na pewno byłoby bardziej oryginalnie i bardziej komiksowo. Jeszcze chyba nikt tego nie zrobił w filmie? Tylko po co? Czy na tym polega film, żeby przekopiowac komiks na taśmę filmową niemal kadr po kadrze?

dx1n07c

Stworzone przez Millera postaci były fajne, aktorzy dobrani do ich ról wyśmienici (ukłony zwłaszcza dla Mickey Rourke'a, Benicio Del Toro i Bruce'a Willisa oraz wszystkich bardzo pięnych pań), ale efekt wyszedł niezadowalający. Tak naprawdę tyle było fajnych postaci, które trzeba było pokazać, że twórcy nie zdążyli żadnej z nich scharakteryzować w sposób przyzwoity i wystarczający, by widz się z nią zidentyfikował.

Postaci wyszły komiksowo bardzo płaściutkie, ale między komiksem, a filmem mamy taką różnicę, że ten pierwszy zaplanowany jest na to, żeby nie zmuszać swego odbiorcy do zbytniego wysiłku umysłowego (oczywiście istnieją komiksy 'intelektualne', ale to trochę inna bajka), tak aby ten zdążył go przeczytać w ciągu pół godziny jazdy metrem czy autobusem do pracy czy szkoły. Z dobrym filmem powinno być inaczej. Po to dajemy się zamknąć w ciemnej i odizolowanej od świata sali kina, żeby na te półtorej godziny pogrążyć się w całkowicie innym świecie, poczuć jego klimat i jedność z jego bohaterem/ami.

dx1n07c

Twórcom 'Miasta Grzechu' się to nie powiodło. To co się sprawdza się w komiksie zawiodło na ekranie. Fajnie wyglądające postaci okazały się płaskimi, jednowymiarowymi kukiełeczkami, rozmawiającymi ze sobą przy użyciu drętwych kwestii i objaśniającymi swoje postępowanie wszechobecnym komentarzem zza kadru. Szczytem wszystkiego dla mnie były wynurzenia Marva na temat Goldie i scena z (notabene jednym z moich najbardziej ulubionych aktorów) Brucem Willisem przechodzącym ‘katusze psychiczne’ w więzieniu. Tu zbyt duża umowność wypadła dziecinnie i niemal prymitywnie.

Rodriguez kiedyś pokazał, że potrafi robić dobre filmy, ale przy wszystkich z nich, przynajmniej jako współautor scenariusza, występował Quentin Tarantino. Tutaj ręki Quentina zabrakło. Bez niego autorzy nie poradzili sobie ani ze scenariuszem - wszystkie trzy części zupełnie ze sobą się nie splotły. Jedyne co je łączy to kilka miejsc i może ze 3 postaci. Bardzo mi brakowało jakiegoś zaskakującego splotu zdarzeniowego na miarę na przykład przywoływanego w zapowiedziach 'Pulp Fiction'.

Dialogi też wołają o pomstę do nieba. Praktycznie nie ma tu żadnych kwestii dających się zapamiętać i potem wartych cytowania. Jedyna przyzwoita pod tym względem scena to ta, wyreżyserowana ponoć przez Tarantino za symbolicznego dolara: jazda samochodem Dwighta i Jackiego.

dx1n07c

Zasadniczo nie można przyczepić się do dwóch rzeczy - strony wizualnej, która podoba się, intryguje i przez to zmniejsza w jakiś sposób dyskomforty wymagającego widza opisane powyżej. Tej nieco umownej stronie wizualnej zawdzięczamy także to, że obecna w filmie olbrzymia dawka okrutnej przemocy zostaje złagodzona i traktowana mniej dosłownie. Przełknięcie takiej dawki realistycznej filmowo przemocy, dla wielu mogłoby okazać sie nie do zniesienia. Tym bardziej że niektóre z tych scen mają słabe umotywowanie i zawierają po prostu przemoc dla samej przemocy.

Drugi pozytywny aspekt 'Miasta grzechu' może interesować przede wszystkim męską część widowni, ale warto go wspomnieć.

dx1n07c

To żeńska część obsady. Wszystkie panie wyglądają niesamowicie i w niezwykle sympatyczny sposób przyspieszają bicie męskich serc. No ale to nie wystarczy na dobry film, w końcu żeby osiągnąć taki efekt można sięgnąć po film z innej półki.

Podsumowując, film warto zobaczyć, bo na pewno jest oryginalną ekranizacją komiksu, tyle że nieudaną. Niedoścignionym na razie wzorem takiej ekranizacji pozostają dla mnie dwa ‘Batmany’ w reżyserii Tima Burtona. W przypadku Sin City nadmierne dążenie do wiernego odwzorowania komiksu na ekranie, nie wyszło temu dziełu na dobre. Film stracił wiele ze swoich najważniejszych, czysto filmowych, atutów. Zbyt dużo nagromadzono tu słabo powiązanych ze sobą zdarzeń i wszystko dzieje się za szybko, żeby można było delektować się opowieścią. A momentami z ekranu po prostu wieje nudą, która jest bardzo ładnie opakowana.

Mam nadzieję, że 'Sin City - Miasto grzechu' okaże się tylko jednorazowym, oryginalnym eksperymentem, który może zmienić tylko techniczny sposób realizacji filmów komiksowych, ale nie stanie się wyznacznikiem dla kolejnych adaptatorów, bo wtedy tylko czekać kiedy zobaczymy na ekranie komiksowe dymki zamiast normalnych ludzkich dialogów.

Nie zgadzasz się z autorem tego tekstu? Powiedz co myślisz o Sin City NA NASZYM FORUM!NA NASZYM FORUM!

dx1n07c
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dx1n07c