Trwa ładowanie...
djdlnj5
01-03-2010 17:07

Skundlona klasyka gatunku

djdlnj5
djdlnj5

"Wilkołak" był w 1941 roku jednym z najbardziej prestiżowych projektów studia Universal. Niezapomniany horror w reżyserii George’a Waggnera na długo ustanowił klasyczne standardy filmów z tego gatunku. W rolach głównych, w przeddzień ataku na Pearl Harbor, na ekranie wystąpili aktorzy takiej klasy jak: Claude Rains (miał już wtedy cztery nominacje do Oscara)
, Bela Lugosi, Maria Ouspenskaya i Ralph Bellamy (również nominowany do Oscara w 1937) oraz Lon Chaney Junior – w roli tytułowej, który później jeszcze pięciokrotnie wcielał się w postać Larry'ego Talbota. To właśnie kreacja Wilkołaka pozwoliła młodemu artyście stać się wraz z Belą Lugosie i Borisem Karloffem jedną z najpopularniejszych gwiazd horroru monster movies owych czasów.

Teraz po prawie siedmiu dekadach ta przepiękna bestia powraca na ekrany kin by po raz kolejny zachwycić lub by pogrzebać swoją legendę na wieki. Najnowszy film Joego Johnstona daj nam możliwość ponownego obcowania z potworem, ale czy publiczność będzie w stanie zachwyci się jedynie wspaniałym aktorstwem zamkniętym w przyciasne ramy twórczości beznadziejnego reżysera?

Tegoroczny "Wilkołak", zainspirowany kultowym filmem z Universalu, zabiera nas do legendarnych początków mitu, którego treścią są zmagania człowieka z odwieczną klątwą. Rewelacyjny Benicio Del Toro wciela się w postać Lawrence'a Talbota, szlachcica, który zostaje skłoniony do powrotu, do rodzinnej posiadłości po tym, jak znika jego brat. Po spotkaniu z ojcem (Anthony Hopkins), Talbot wyrusza na poszukiwanie brata... i odkrywa ciążące na rodzinie fatum.
Oczywiście jak na tego typu historię przystało, w tle głównego wątku mamy mroczną szlachecką rezydencję i rodzinę, która od lat zdaje się być prześladowana przez demony przeszłości i mroczne tajemnice. Wspomnienia nieustannie dręczą biednego Lawrence’a przypominając mu o samobójstwie matki. Teraz Talbot rozpoczyna prywatne śledztwo. Odnajduje rozszarpane zwłoki młodszego brata i za namową jego pięknej narzeczonej wyrusza na poszukiwanie bestii. Po konfrontacji z potworem o piekielnej naturze, sam również odkryje niebezpieczny wpływ pełni księżyca.

Patrząc po samym scenariuszu widać, że wszystko się zgadza. Film bezsprzecznie wydaje się być adaptacją gotyckiej powieści grozy. Tylko, że w tym wypadku pierwowzorem jest film z 1941 roku. Osobiście przyklaskuje inspiracjom zaczerpniętych z klasycznych dzieł filmowych i ponownego wykorzystywaniu ich potencjału, tylko że na celu realizacji zupełnie nowej i bardziej złożonej odsłony. W najnowszym filmie Johnstona wyraźnie widać, że reżyser postawił sobie za cel profesjonalne odwzorowanie fabuły sprzed lat. Jednak poprawny warsztat to nie wszystko. Bowiem najnowszemu Wilkołakowi wyraźnie brakuje świeżości, a wręcz śmierdzi mu stęchlizną z pyska. Reżyser wcale się nie napracował. Wygląda bardziej na to, że scenariusz z małymi poprawkami miał już gotowy od ponad 60 lat, a casting zorganizowała mu wynajęta agencja – nic tylko co ranek przychodził na plan i mówi „Akcja – Cięcie”. Tak można określi jego narracyjne zdolności patrząc na efekt końcowy. Jon Johnston miał wszystko czego można tylko zapragnąć – wybitnych
aktorów, którzy z głębokim wyczuciem stworzyli wielce mroczne ale i rewelacyjne kreacje. Świetnego operatora, oscarowego montażystę, scenografa i kostiumologa. Nie znajdując w tym wszystkim pocieszenia, desperacko zadaję pytanie: jakim sposobem doświadczony reżyser mógł to wszystko zaprzepaścić?

djdlnj5

Aktorstwo faktycznie ociera się o najwyższe szczyty. Nikt chyba nie prezentowałby się lepiej ze zwierzęcymi instynktami, niż sam - nieokrzesany w swej aparycji - Benicio Del Toro. Anthony Hopkins kreacją zimnego i zdystansowanego ojca pogłębia psychologiczny wymiar kudłatej historii. A rozbrajający występ Hugo Weavinga przedstawia nam bogaty i niezapomniany drugi plan krwawych wydarzeń. Na tle ich popisów jedynie Emily Blunt nie dorównuje poziomem i pozostawia nam blady występ tekturowej brunetki.

Poczynając od Emily Blunt wszystko dalej się sypie, a rozczarowuje jeszcze szybciej. Montaż, narracja oraz próba rozbudowania psychologicznych aspektów pozostawiają zbyt wiele do życzenia.

Niestety, wraz z najnowszym wilkołakiem nie będzie powrotu do starych dobrych czasów. Po wyjściu z kina pozostanie nam jedynie sentyment i nostalgia przeplatając się gdzieniegdzie z fantazją dobrze zarysowanej fabuły.

djdlnj5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
djdlnj5