Spada frekwencja w polskich kinach
W 2003 roku - mimo Matrixów i Władcy pierścieni - frekwencja w polskich kinach spadła.
Według pierwszych szacunków sprzedano ok. 22,5 mln biletów, 15 proc. mniej niż w roku ubiegłym - pisze dzisiejsza Rzeczpospolita.
Dalej dowiadujemy się, że na polskie ekrany weszły 192 nowe tytuły, ale masową widownię zyskały jedynie hollywoodzkie przeboje.
Amerykanie znów wrócili na pozycje liderów, a Władca pierścieni, dwie części Matriksa, Harry Potter i Gdzie jest Nemo? zgarnęły 1/3 wszystkich widzów.
Autorka artykułu wyraża opinię, że Hollywood żywi się schematami i powtórzeniami: nowymi wersjami albo kolejnymi częściami starych przebojów. W filmach hollywoodzkich nie ma zaskoczeń, dobro w finale zwycięża zło, reakcje bohaterów, podobnie jak ich losy, są przewidywalne. A jeśli jeszcze do tego uda się wykorzystać jakąś legendę, choćby literacką, jak w przypadku Tolkiena czy Rowling, tym lepiej.
Wśród polskich filmów królowała Stara baśń (900 tysięcy widzów), jednak ponad 200 tysięcy zgromadziły także: Pogoda na jutro oraz Ciało
Wyniki 'Przemian', 'Warszawy', 'Godzin' i 'Człowieka bez przeszłości' pokazują, że rację mają ci, którzy twierdzą, że tracimy w Polsce najwspanialszą publiczność złożoną z ludzi zakochanych w naprawdę dobrym kinie. Niestety - coraz więcej ludzi nie stać na kino. A jednocześnie artystyczne filmy z trudem przebijają się do nastawionych na zysk multipleksów, zaś DKFy i kina studyjne poznikały.