"Stacja" Piotra Wereśniaka
Pisał dialogi do "Kilera" i "Pana Tadeusza". Wyreżyserował serial telewizyjny "Na dobre i złe". Na podstawie jego scenariusza "Praktykant", Jacek Bromski realizuje film. Na początku roku odbyła się premiera flmu "Zakochani", który sam wyreżyserował według własnego scenariusza. Jakby tego było mało ma na swoim koncie nagrodę nagrodę Hurtley - Merill, którą otrzymał w USA w prestiżowym, międzynarodowym konkursie na najlepszy scenariusz i otrzymał stypendium Roberta Redforda. To tylko niektóre dokonania jednego z najbardziej utalentowanych młodych, polskich twórców kina - Piotra Wereśniaka, który obecnie realizuje film "Stacja", według nagrodzonego scenariusza.
My spotkaliśmy tego utalentowanego człowieka i zadaliśmy mu kilka pytań.
Wielu scenopisarzy marzy o tak prestiżowej nagrodzie jak Hurtley-Merill. Panu udało się ją zdobyć. Czy ona odmieniła w jakiś sposób pana zawodowe życie?
P.W. Na pewno tak. W końcu jest to nagroda międzynarodowa. Odebrałem ją, jako potwierdzenie, że to, co robię ma sens.
Czy wiązały się z nią jakieś wymierne korzyści, oprócz oczywiście finansowych?
P.W. To nie były wielkie pieniądze. W tym konkursie liczy się bardziej prestiż niż kasa. Natomiast jej efektem na pewno jest to, że już niedługo będę mógł realizować film według tego scenariusza. Ta nagroda pomogła mi w zdobyciu dość dużego budżetu.
Proszę powiedzieć jakie trzeba ukończyć szkoły i jakim trzeba być człowiekiem, aby być dobrym scenarzystą?
P.W. Ja ukończyłem kulturoznastwo w Wrocławiu, a następnie reżyserię w Katowicach. A jakim trzeba być człowiekiem? No cóż trzeba umieć wymyślać i znajdywać oryginalne pomysły. Ważne jest to, by być po prostu kreatywnym. Poza tym pisanie scenariuszy wymaga zapoznania się z pewnymi zasadami tworzenia ich - to jest rzemiosło. Należy znać podstawy tworzenia dzieła dramaturgicznego. Bez tego ani rusz...
A co jest tematem nagrodzonego scenariusza - "Stacji"?
P.W. Akcja "Stacji" rozgrywa się na stacji benzynowej położonej w maleńkiej miejscowości w górach. Pracuje tam dwóch ludzi. Pewnego dnia przyjeżdża trzeci mężczyzna, który jak się okazuje jest ciężko ranny, został postrzelony w brzuch i powoli umiera. Chciałem pokazać, jak oni reagują na nieuniknioną śmierć, długą agonię. To taka tragikomedia. Oprócz dramatycznych sytuacji, pojawią się też elementy śmieszne.
Jakie sytuacje i jakie bodźce sprowokowały pana do sięgnięcia po taki temat?
P.W. Kiedyś, w czasie wakacji pracowałem na takiej stacji. Wtedy, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Było nudno i być może to sprawiło, że zacząłem układać w swojej głowie historyjki, zastanawiałem się, co mogłoby się wydarzyć...
Kiedy wymyślił pan pierwszą taką opowieść?
P.W. Już jako dziecko uwielbiałem wymyślone historyjki, bajki i bujanie w obłokach. Często uciekałem w świat fantazji i wyobraźni. Na przełomie lat 80 i 90 zaobserwowałem, że polskie kino przeżywa kryzys. Powstawały filmy nie wiadomo o czym, więc pomyślałem sobie, że może ja potrafię zrobić to lepiej. Kiedy zacząłem wygrywać pierwsze konkursy na scenariusz, to uwierzyłem, że warto coś z tym zrobić. Wtedy wybrałem się właśnie do szkoły do Katowic. I tak się zaczęło.
W filmie "Stacja" najprawdopodobniej zagra Bartosz Obuchowicz. Byc może na ekranie pojawi sie także Bogusław Linda. Autorem zdjęć będzie Marian Prokop ("Bandyta", "Kochaj i rób co chcesz"). Film wyprodukują Wizja TV i HBO, producentem wykonawczym jest Akson Studio.
Rozmawali Magda Łukaszewicz i Paweł Trześniowski