Stracicie apetyt na popcorn
[
]( http://www.przekroj.pl )
Ten film powinni koniecznie zobaczyć wszyscy, którzy umierają ze śmiechu, oglądając stare kroniki na DVD, z nostalgią myślą o saturatorach, trabantach, wy-robach czekoladobodobnych i innych śmiesznych gadżetach minionej epoki, a całą wiedzę na jej temat czerpią wyłącznie z komedii Barei.
„4 miesiące... ” to jeden z najbardziej wstrząsających obrazów komunizmu, jakie powstały, tak sugestywnie przy-wołujący koszmar totalitarnej opresji, że niejeden widz podczas seansu poczuje na plecach dreszcze. A już na pew-no przejdzie wam ochota na popcorn.
W filmie o ostatnich latach rządów CeausĢescu (Mungiu nie wdaje się w polityczne analizy) opowiada się – ponoć opartą na faktach – historię dwóch studentek, z których jedna zachodzi w niechcianą ciążę. A trzeba wiedzieć, że w tym czasie w Rumunii zakazana była nie tylko aborcja, ale i antykoncepcja.
Gabita (Laura Vasiliu) decyduje się więc, podobnie jak większość jej koleżanek, usunąć czteromiesięczny (stąd tytuł) płód w „podziemiu”. Cały film rozgrywa się właśnie w dniu nielegalnego zabiegu.
Mungiu drobiazgowo, z chłodnym dystansem odtwarza starania dziewczyn o pokój w hotelu, o pieniądze, o „leka-rza”, wreszcie samą transakcję, której zaskakujące warunki mężczyzna przedstawia w ostatniej chwili. Krok po kroku, prowadzeni przez niesłychanie precyzyjnie skonstruowany scenariusz, wkraczamy w kolejne kręgi piekła, rumuński reżyser nie oszczędza nas ani przez chwilę, niektóre sceny tego filmu są niemal nie do wytrzymania.
Wbrew pozorom głównym tematem „4 miesięcy... ” nie jest jednak ideologiczno-etyczno-religijny spór na temat aborcji, lecz rzeczywistość: polityczna, społeczna, a przede wszystkim mentalna, która sprawiła, że Gabita i Otilia (świetna Anamaria Marinca) znalazły się w hotelowym pokoju. W sytuacji bez wyjścia.
Rumunia końca lat 80. jest tu... ciasną, ciemną klatką, której więźniom odebrano wolność, lecz także resztki godności.
Skrajna podejrzliwość, totalne zakłamanie, nieustająca kontrola – film przypomina, na czym naprawdę zasadzał się totalitarny system, obnaża też jego patriarchalne korzenie. Mężczyźni, jak pokazuje reżyser, są tu wyłącznie benefi-cjentami erotycznych przyjemności, ich konsekwencje pozostawiają kobietom, nie pozostawiając im zarazem wy-boru.
W ostatnich, niezwykle mocnych scenach przerażona Otilia zdaje sobie sprawę, że choć „problem” jej nie dotyczył, już nie uwolni się od ciężaru tego strasznego dnia. I my też się od niego nie uwolnimy.