Stuhr i Zanussi na premierze "Amatora"
O fascynacji filmem głównego bohatera, którego niewinne filmowanie przeradza się w pasję – źródło satysfakcji i przyczynę wielu kłopotów, a także drodze jaką pokonał by odnaleźć siebie, przekonać się będzie można już 16 marca, o godz. 19.00 w warszawskim Kinie Kultura, gdzie odbędzie się uroczysty pokaz zrekonstruowanego cyfrowo filmu Krzysztofa Kieślowskiego "Amator" (1979). Jego organizatorami są Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Narodowy Instytut Audiowizualny, Studio Filmowe TOR oraz Cyfrowe Repozytorium Filmowe. Specjalnymi gośćmi będą odtwórca głównej roli oraz współautor dialogów *Jerzy Stuhr oraz Krzysztof Zanussi – reżyser, który w filmie gra samego siebie.*
- Bohater "Amatora" miał rodzaj jakiejś fascynacji filmem, którą odkrył nagle, filmując ośmiomilimetrową kamerą swoją dopiero co urodzoną córeczkę. Taka strasznie amatorska fascynacja. Nigdy takiej nie miałem. Do szkoły filmowej poszedłem z powodów ambicjonalnych, a nie dlatego, że robienie filmów uważałem za ważne. Potem je robiłem, bo taki miałem zawód. I byłem zbyt leniwy albo zbyt głupi, albo jedno i drugie, żebym ten zawód zmienił w odpowiednim momencie. Poza tym na początku wydawało mi się, że to dobry zawód. Dopiero dziś wiem, jak jest ciężki – mówił reżyser.
Polska lat 70. Filip Mosz, zaopatrzeniowiec z małego miasteczka, zostaje filmowcem amatorem. Kupił kamerę, by uwieczniać kolejne etapy życia nowo narodzonej córeczki, ale szybko wychodzi poza domowe sprawy. Realizując – za namową szefa – jubileuszowy film o swoim przedsiębiorstwie, potem kolejne, odkrywa społeczną funkcję kina. Rozwija swoją pasję – zakłada klub amatorski, jeździ na przeglądy, współpracuje z telewizją – ale wkrótce poznaje także jej mroczną stronę: jego demaskatorskie materiały przynoszą więcej szkody niż pożytku.
"Amator" to Inspirowana osobistymi doświadczeniami (i dylematami) reżysera historia o wolności, jaką daje sztuka, ale przede wszystkim – odpowiedzialności twórcy za dzieło i jego bohaterów. To film uniwersalny, o narodzinach artysty, o odkrywaniu w sobie powołania, tak aktualny w dzisiejszych czasach i tak chętnie oglądany po latach, tym bardziej w nowej, zrekonstruowanej cyfrowo wersji.
Kieślowski, pytany, co oznacza finałowa scena niszczenia taśmy, odpowiedział: „Zawsze to samo. Niszczy, co zrobił. To nie jest poddanie się, ponieważ na końcu znowu kieruje kamerę na siebie. To oznacza zrozumienie, że znalazł się jako filmowiec-amator w pułapce i robiąc coś w dobrych intencjach, może przysłużyć się ludziom, którzy to wykorzystają w złych”. Sztandarowe dzieło Kina Moralnego Niepokoju z tytułową rolą napisaną specjalnie dla Jerzego Stuhra.
Reżyserowi zależało na autentyzmie obrazu. Oprócz zawodowych aktorów przed kamerą znalazło się wielu amatorów i ludzi ze świata filmu m. in. dziennikarz telewizyjny Andrzej Jurga, reżyser i ówczesny prezes ogólnopolskiej Rady Dyskusyjnych Klubów Filmowych Krzysztof Zanussi, czy Tadeusz Sobolewski – wówczas krytyk „Filmu”. „Robiłem filmy po to, żeby rozmawiać z ludźmi… Nie chciałem rozmawiać o byle czym, bo szkoda na to czasu i pieniędzy. Szkoda po prostu życia.” Kieślowski wielokrotnie tłumaczył, że głównym powodem, dla którego zaczął odchodzić od filmu dokumentalnego, było narażenie własnych bohaterów na rozmaite życiowe niebezpieczeństwa. Według danych przedstawionych na łamach „Kina”, do czerwca 1980 roku film obejrzało blisko 430 tys. widzów. Obraz prezentowano wielokrotnie na międzynarodowych festiwalach filmowych, gdzie zdobył, m. in. Nagrodę Międzynarodowego Jury Ewangelickiego Interfilm w Berlinie Zachodnim czy złotego Hugona w Chicago.