Były premier i czołowy polski polityk Leszek Miller powiedział kiedyś, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. Nie jestem przekonany czy reżyser filmu „Life” Daniel Espinosa słyszał kiedykolwiek tę życiową mądrość, ale „test Millera” zdałby bez większego problemu. Finał jego nowej produkcji, choć nieco przewidywalny, w żadnym wypadku nie rozczarowuje. Co więcej, pochodzący ze Szwecji reżyser, nie ma najmniejszego problemu z „zaczynaniem”, bo sekwencja otwierająca „Life” jest znakomita.